Stowarzyszenia spożywcze

Z MediWiki
Wersja z dnia 09:43, 21 kwi 2025 autorstwa Piotr Frączak (dyskusja | edycje) (Utworzono nową stronę "==Początki w Królestwie Polskim== [https://polona.pl/item-view/2d595d79-73fa-4b09-8fba-b02a1ea79d03?page=285&searchQuery=nadzieja Ludwik Krzywicki Stowarzyszenia spoż...")
(różn.) ← poprzednia wersja | przejdź do aktualnej wersji (różn.) | następna wersja → (różn.)
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania

Początki w Królestwie Polskim

Ludwik Krzywicki Stowarzyszenia spożywcze : ustęp z dziejów kooperacji 1903

"Idea‎ ‎zrzeszenia‎ ‎spożywczego‎ ‎pojawia‎ ‎się‎ ‎u‎ ‎nas‎ ‎wraz z‎ ‎ocknięciem‎ ‎się‎ ‎zainteresowania‎ ‎dla‎ ‎zagadnień‎ ‎ekonomicznych‎ ‎w‎ ‎latach‎ ‎1866—1870.‎ ‎Wychodzi‎ ‎wtedy‎ ‎„Ekonomista“, a‎ ‎przy‎ ‎nim‎ ‎dodatek‎ ‎pod‎ ‎nazwą:‎ ‎„Merkury".‎ ‎Grono‎ ‎osób, które‎ ‎zgromadziły‎ ‎się‎ ‎około‎ ‎tych‎ ‎pism,‎ ‎krząta‎ ‎się‎ ‎gorliwie nad‎ ‎zaznajomieniem‎ ‎kraju‎ ‎naszego‎ ‎z‎ ‎ówczesnym‎ ‎dorobkiem kooperacji.‎ ‎Z‎ ‎jego‎ ‎łona‎ ‎wychodzą‎ ‎założyciele‎ ‎stowarzyszenia spożywczego‎ ‎Merkury‎ ‎w‎ ‎Warszawie.‎ ‎Jednocześnie‎ ‎powstaje Zgoda‎ ‎w‎ ‎Płocku‎ ‎i‎ ‎Oszczędność‎ ‎w‎ ‎Radomiu.‎ ‎Z‎ ‎tych‎ ‎instytucji tryska‎ ‎życie,‎ ‎założyciele‎ ‎imają‎ ‎się‎ ‎pracy‎ ‎z‎ ‎zapałem,‎ ‎acz‎ ‎z‎ ‎małą‎ ‎znajomością‎ ‎rzeczy.‎ ‎Naturalnie,‎ ‎pomyślny‎ ‎rozwój‎ ‎założonych‎ ‎spółek‎ ‎wyrobiłby‎ ‎doświadczenie,‎ ‎stworzyłby‎ ‎sprawność, gdyby‎ ‎idea‎ ‎kooperacyjna‎ ‎padła‎ ‎na‎ ‎grunt‎ ‎właściwy.‎ ‎Ale‎ ‎zaszczepiono‎ ‎ją‎ ‎na‎ ‎glebie‎ ‎nieodpowiedniej‎ ‎—‎ ‎warstw‎ ‎względnie zamożnych,‎ ‎których‎ ‎wymagania‎ ‎są‎ ‎zanadto‎ ‎urozmaicone, ażeby‎ ‎zrzeszenie‎ ‎spożywcze‎ ‎w‎ ‎początkowym‎ ‎okresie‎ ‎rozwoju zdołało‎ ‎je‎ ‎zaspokoić‎ ‎należycie,‎ ‎a‎ ‎nadto‎ ‎warstwy‎ ‎te‎ ‎nie‎ ‎potrzebują‎ ‎liczyć‎ ‎się‎ ‎zbytnio‎ ‎z‎ ‎każdym‎ ‎groszem‎ ‎wydanym.‎ ‎Na skutek‎ ‎nizkiej‎ ‎dywidendy‎ ‎od‎ ‎zakupów‎ ‎nie‎ ‎było‎ ‎podniety‎ ‎do‎ ‎popierania‎ ‎sklepu‎ ‎spożywczego,‎ ‎przytym‎ ‎dobroć‎ ‎towarów‎ ‎nie‎ ‎była‎ ‎tam‎ ‎nadzwyczajną.‎ ‎Członkowie‎ ‎obojętnieli‎ ‎i‎ ‎obojętnością swoją‎ ‎powstrzymywali‎ ‎rozwój‎ ‎spółki.‎ ‎A‎ ‎przedewszystkim‎ ‎nie byli‎ ‎przeniknięci‎ ‎poczuciem‎ ‎pożytku‎ ‎i‎ ‎potrzeby‎ ‎zrzeszania‎ ‎się. Wielu‎ ‎zapisało‎ ‎się‎ ‎do‎ ‎stowarzyszeń,‎ ‎ponieważ‎ ‎pisma‎ ‎rozwodziły‎ ‎się‎ ‎nad‎ ‎kooperacją,‎ ‎idea‎ ‎zaś‎ ‎była‎ ‎modną;‎ ‎inni‎ ‎dali składki,‎ ‎uważając‎ ‎to‎ ‎za‎ ‎obowiązek‎ ‎obywatelski,‎ ‎od‎ ‎którego nie‎ ‎wolno‎ ‎się‎ ‎uchylać,‎ ‎jeszcze‎ ‎inni‎ ‎liczyli,‎ ‎iż‎ ‎koszta‎ ‎ich‎ ‎utrzymania‎ ‎spadną‎ ‎o‎ ‎25£.‎ ‎Ale‎ ‎zyski‎ ‎nie‎ ‎dopisały,‎ ‎drobne‎ ‎oszczędności‎ ‎ginęły‎ ‎w‎ ‎budżecie‎ ‎domowym,‎ ‎o‎ ‎idei‎ ‎zapomniano;‎ ‎kie rownictwo‎ ‎stowarzyszeń‎ ‎wymagało‎ ‎nie‎ ‎tylko‎ ‎dobrych‎ ‎chęci, ale‎ ‎znajomości‎ ‎i‎ ‎pracy‎ ‎—‎ ‎i‎ ‎zrzeszenie‎ ‎nasze‎ ‎prowadziło‎ ‎wątły żywot,‎ ‎podtrzymywane‎ ‎nie‎ ‎z‎ ‎potrzeby,‎ ‎ale‎ ‎dla‎ ‎honoru!

Warstwa,‎ ‎w‎ ‎warunkach‎ ‎swego‎ ‎bytu‎ ‎codziennego‎ ‎nieznajdująca‎ ‎dostatecznej‎ ‎podniety‎ ‎do‎ ‎zrzeszania‎ ‎się,‎ ‎oto‎ ‎zasadnicze‎ ‎źródło‎ ‎naszych‎ ‎niepowodzeń‎ ‎na‎ ‎polu‎ ‎kooperacji‎ ‎spożywczej.‎ ‎A‎T‎a‎ ‎tej‎ ‎glebie‎ ‎wyrastają‎ ‎objawy‎ ‎takiej‎ ‎opieszałości i‎ ‎bezwładności,‎ ‎iż‎ ‎gdybyśmy‎ ‎nie‎ ‎mieli‎ ‎przed‎ ‎oczyma‎ ‎wzorów zagranicznych,‎ ‎zwątpilibyśmy‎ ‎zupełnie‎ ‎o‎ ‎żywotności‎ ‎kooperacji.‎ ‎Prasa‎ ‎prowincjonalna‎ ‎wyciągnęła‎ ‎świeżo‎ ‎na‎ ‎jaw‎ ‎ciekawe szczegóły‎ ‎z‎ ‎bytu‎ ‎naszych‎ ‎stowarzyszeń.‎ ‎Oto‎ ‎opis‎ ‎spółek‎ ‎spożywczych‎ ‎w‎ ‎Zawierciu:‎ ‎„Stowarzyszeń‎ ‎takich‎ ‎posiadamy u‎ ‎nas‎ ‎dwa.‎ ‎Jedno‎ ‎z‎ ‎nich‎ ‎—‎ ‎młodsze,‎ ‎prowadzi‎ ‎żywot cichy,‎ ‎pracowity,‎ ‎lecz‎ ‎dla‎ ‎członków‎ ‎swych‎ ‎nader‎ ‎pożyteczny;‎ ‎drugie‎ ‎zaś‎ ‎starsze,‎ ‎zasobne,‎ ‎na‎ ‎którego‎ ‎czele‎ ‎stoją‎ ‎nie- zawsze‎ ‎ludzie‎ ‎dokładnie‎ ‎obeznani‎ ‎ze‎ ‎stosunkami‎ ‎handlowemi.‎ ‎Pierwsze‎ ‎rozwija‎ ‎się‎ ‎pod‎ ‎każdym‎ ‎względem‎ ‎nader‎ ‎po myślnie;‎ ‎drugie‎ ‎spoczywa‎ ‎w‎ ‎błogim‎ ‎śnie‎ ‎i‎ ‎apatji.‎ ‎Dość‎ ‎powiedzieć,‎ ‎że‎ ‎sklep‎ ‎stowarzyszenia‎ ‎przy‎ ‎ogólnym‎ ‎obrocie 117,506‎ ‎rb.‎ ‎poniósł‎ ‎strat‎ ‎w‎ ‎przeciągu‎ ‎roku‎ ‎jednego‎ ‎4,933‎ ‎rb., a‎ ‎po‎ ‎doliczeniu‎ ‎strat‎ ‎za‎ ‎czas‎ ‎poprzedni‎ ‎zamknięto‎ ‎bilans z‎ ‎6,422‎ ‎rb.‎ ‎minusów.‎ ‎Dziwne‎ ‎tu‎ ‎panują‎ ‎porządki.‎ ‎Sklep‎ ‎np. mieści‎ ‎się‎ ‎w‎ ‎ciasnych‎ ‎pokoikach‎ ‎i‎ ‎nie‎ ‎posiada‎ ‎żadnych‎ ‎zapasów!‎ ‎W‎ ‎obecnej‎ ‎chwili‎ ‎członkowie‎ ‎Zarządu‎ ‎rozjechali‎ ‎się w‎ ‎różne‎ ‎strony,‎ ‎jeden‎ ‎jedyny‎ ‎jego‎ ‎członek‎ ‎jednocześnie‎ ‎pełni obowiązki‎ ‎prezesa,‎ ‎kasjera,‎ ‎kontrolera‎ ‎i‎ ‎t.‎ ‎d.!‎ ‎A‎ ‎dzieje‎ ‎się‎ ‎to prawie‎ ‎przy‎ ‎końcu‎ ‎operacyjnego‎ ‎roku!“‎ ‎(Kurjer‎ ‎Sosnowiecki‎ ‎1902,‎ ‎Nr.‎ ‎33.‎)

A‎ ‎oto‎ ‎inny‎ ‎obrazek!‎ ‎Szkoda,‎ ‎iż‎ ‎nie‎ ‎wymieniono‎ ‎stowarzyszenia:‎ ‎„Przez‎ ‎parę‎ ‎pierwszych‎ ‎lat‎ ‎płacono‎ ‎uczestnikom po‎ ‎10%‎ ‎dywidendy‎ ‎„dla‎ ‎zachęty‎ ‎“‎ ‎(bez‎ ‎robienia‎ ‎szczegółowego remanentu‎ ‎i‎ ‎bilansów);‎ ‎po‎ ‎upływie‎ ‎zaś‎ ‎lat‎ ‎5‎ ‎z‎ ‎powodu braku‎ ‎możliwych‎ ‎do‎ ‎sprzedaży‎ ‎towarów‎ ‎i‎ ‎kapitału‎ ‎na‎ ‎ich sprowadzenie,‎ ‎sklep‎ ‎zlikwidowano,‎ ‎stowarzyszeni‎ ‎potracili po‎ ‎75% ‎swych‎ ‎wkładów,‎ ‎zyskując‎ ‎na‎ ‎całe‎ ‎życie‎ ‎„stowarzyszeniowstręt“.‎ ‎Przyczyny‎ ‎powyższego‎ ‎niepowodzenia‎ ‎niepodobna‎ ‎przypisać‎ ‎złej‎ ‎woli‎ ‎pp.‎ ‎handlowców‎ ‎(subjektów‎ ‎sklepowych),‎ ‎gdyż‎ ‎tam‎ ‎ich‎ ‎zupełnie‎ ‎nie‎ ‎było;‎ ‎zarząd‎ ‎tak‎ ‎wierzył w‎ ‎swoją‎ ‎znajomość‎ ‎rzeczy,‎ ‎że‎ ‎sam‎ ‎samodzielnie‎ ‎sklep‎ ‎prowadził.‎ ‎Personel‎ ‎składał‎ ‎się‎ ‎tylko‎ ‎z‎ ‎jednej‎ ‎pani,‎ ‎ekspedjentki i‎ ‎zarazem‎ ‎kasjerki,‎ ‎jej‎ ‎pomocnicy‎ ‎i‎ ‎stróża‎ ‎(wszyscy‎ ‎nieobznajmieni‎ ‎z‎ ‎handlem).‎ ‎Buchalterja,‎ ‎rachunek‎ ‎towarów‎ ‎i‎ ‎stanu finansowego‎ ‎stowarzyszenia‎ ‎nie‎ ‎były‎ ‎tam‎ ‎prowadzone‎ ‎zupełnie,‎ ‎gdyż‎ ‎zarząd,‎ ‎choć‎ ‎złożony‎ ‎z‎ ‎ludzi‎ ‎inteligientnycli,‎ ‎wogó- le‎ ‎nie‎ ‎uznawał‎ ‎potrzeby‎ ‎kontroli‎ ‎i‎ ‎rachunkowości.‎ ‎Ta‎ ‎okoliczność‎ ‎miała‎ ‎jedną‎ ‎dobrą‎ ‎stronę,‎ ‎a‎ ‎mianowicie,‎ ‎że‎ ‎dzięki‎ ‎jej do‎ ‎dziś‎ ‎niewiadomo,‎ ‎kogo‎ ‎uważać‎ ‎należy‎ ‎za‎ ‎sprawcę‎ ‎straty‎ ‎3‎/‎4 ogólnego‎ ‎mienia.“‎ ‎(‎Kurjer‎ ‎Sosnowiecki‎ ‎1902,‎ ‎Nr.‎ ‎23.‎)

To‎ ‎samo‎ ‎pismo,‎ ‎z‎ ‎którego‎ ‎zaczerpnęliśmy‎ ‎powyższe obrazki,‎ ‎kreśli‎ ‎ogólny‎ ‎stan‎ ‎naszych‎ ‎stowarzyszeń‎ ‎spożywczych,‎ ‎a‎ ‎szczegóły‎ ‎wskazują,‎ ‎iż‎ ‎artykuł‎ ‎wyszedł‎ ‎z‎ ‎pod‎ ‎pióra znawcy:‎ ‎„G-dyby‎ ‎komisje‎ ‎rewizyjne‎ ‎chciały‎ ‎poszperać‎ ‎w‎ ‎rocznikach‎ ‎stowarzyszeń‎ ‎spożywczych,‎ ‎dowiedziałyby‎ ‎się‎ ‎bardzo ciekawych‎ ‎rzeczy.‎ ‎Dowiedziałyby‎ ‎się‎ ‎np.,‎ ‎że‎ ‎wykazywaną w‎ ‎bilansach‎ ‎sumę‎ ‎należności‎ ‎od‎ ‎stowarzyszonych‎ ‎można śmiało‎ ‎zmniejszyć‎ ‎o‎ ‎jedną‎ ‎czwartą,‎ ‎bo‎ ‎w‎ ‎książkach‎ ‎figurują, jako‎ ‎pozycje,‎ ‎długi‎ ‎ludzi‎ ‎dawno‎ ‎zmarłych,‎ ‎wysłanych‎ ‎do więzienia‎ ‎lub‎ ‎zaginionych‎ ‎bez‎ ‎wieści.‎ ‎Dowiedziałyby‎ ‎się, iż‎ ‎należności‎ ‎takie‎ ‎amortyzują‎ ‎się‎ ‎co‎ ‎rok‎ ‎kosztem‎ ‎dywiden-



inne źródła

Andrzej Kontkiewicz Historia Stowarzyszenia Spożywczego „Nadzieja” w Dąbrowie Górniczej