Augustyn Szamarzewski

Z MediWiki
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania
Augustyn Szamarzewski

1832-1891 Tekst "Ksiądz Augustyn Szamarzewski – patronat i zarządzanie małymi kapitalikami" pierwotnie ukazał się ekonomiaspoleczna.pl w 2010

Ksiądz Augustyn Szamarzewski – patronat i zarządzanie małymi kapitalikami

Małe działania na rzecz wielkich spraw

Urodzony w 1832 roku został skierowany w 1859 do parafii w Środzie i dał się poznać parafianom jako kaznodzieja. W swoich kazaniach jak i działaniach myślał z jednej strony o sprawie narodowej, z drugiej zaś o poprawie bytu materialnego lokalnej społeczności. W tej drugiej kwestii zaczął od utworzenia w 1862 roku „Towarzystwa rzemieślniczego czyli przemysłowego pod opieką św. Józefa”, a zaraz potem wymyślił (napisał nawet statut) powołanie kasy zapomogowo-pożyczkowej przy tymże Towarzystwie. Jednak sprawa narodowa przerwała tę „organicznikowską” działalność. Ks. Szamarzewski zaangażował się w pomoc powstańcom styczniowym, potem sam chciał się do nich przyłączyć. Zatrzymany, spędził długi czas w więzieniu i dopiero w 1866 roku mógł założyć „Kasę oszczędności i pożyczki” Towarzystwa Rzemieślniczego. Sukces inicjatywy pozwolił promować ją w okolicznych miejscowościach, m.in. w Kostrzyniu i Jarocinie. To właśnie powstawaniu i działalności tych lokalnych „spółek rzemieślniczych” zawdzięczał swoją popularność, którą jako Patron (o tym poniżej) wykorzystywał. „Niestrudzenie prawie każdego tygodnia, miesiąca i przez lat blisko dwadzieścia jeździł od spółki do spółki – kontrolując dokumenty, księgi kasowe, sposób organizacji spółek. Rozmawiał z członkami zarządów i rad nadzorczych, łagodził spory i nieporozumienia miedzy nimi. (...) każdej spółce poświęcał wiele uwagi” . Budował „od dołu”, uczył gospodarności, przygotowywał do pracy długookresowej, tej symbolicznej „najdłuższej wojny...”

Samoorganizacja czyli efekt skali

Do współpracy pomiędzy lokalnymi inicjatywami pchały je dwie znaczące siły – narodowowo-wyzwoleńcza i ekonomiczna. Pierwsza nie wymaga wyjaśnień. Nie dość było budować polskość w pojedynczych miejscowościach, trzeba było walczyć o polską aktywność w każdej gminie. Druga nie jest już taka oczywista. Jeżeli spółdzielnia (w ówczesnym systemie prawnym: spółka) dobrze gospodarowała groszem, po co jej było dzielić się sukcesami z innymi? Tu trzeba przypomnieć ideę banków ludowych, które z takich inicjatyw – jak księdza Szamarzewskiego – powstawały. Lokalni rzemieślnicy potrzebowali gotówki na inwestycje. Jednak z drugiej strony mieszkańcy posiadali choćby niewielkie środki, które mogły zostać wykorzystane do tego, by przynieść właścicielom nieznaczne, ale zawsze jakieś, przychody. Trzeba więc było zebrać te kapitały i pożyczyć je potrzebującym rzemieślnikom, aby wszyscy na tym skorzystali. Teoretycznie proste. W praktyce często w niektórych miejscowościach było zbyt mało środków, aby zaspokoić potrzeby rzemiosła i handlu. W innych zaś zbierano zbyt dużo środków, niż było potrzeba. Oznaczało to, że zebrane pieniądze „nie będą pracowały”, a zatem nie przyniosą wystarczających zysków oszczędzającym. Współpraca między kasami (bankami ludowymi czy spółdzielniami) była po prostu koniecznością. To musiało doprowadzić do powołania w 1886 roku Banku Związku Spółek Zarobkowych...

Patronat to nie paternalizm

Jednak zanim do tego doszło potrzebny był długotrwały proces, w którym z jednej strony powstawały i umacniały się pojedyncze instytucje kredytowe, z drugiej zaś tworzyły się struktury współpracy. W 1871 roku w Poznaniu powstał Związek Spółek Zarobkowych Polskich, a już rok później Szamarzewski został patronem tego związku. To oznaczało, że stał się z jednej strony opiekunem, z drugiej zaś organizatorem wszystkich spółek. Tu warto przypomnieć jego słowa: „Spółki nie są instytucjami czysto finansowymi, lecz finansowo-dobroczynnymi, przyjąłem obowiązek patrona w tej tylko myśli, aby one rzeczywiście takimi były instytucjami”. Znów teoretycznie sprawa była prosta: Szamarzewski miał pobierać za swoją pracę wynagrodzenie. W rzeczywistości przez długi czas musiał z własnej kieszeni pokrywać nawet koszty podróży służbowych. Dodatkowo nie była to przyjemna praca. Zarządzanie w samych spółkach często kulało, gdyż (jak podkreślał to, co dziś trzeba z uporem powtarzać): „Samolubstwo zarządu, którym zwykle są ludzie światli, jest zgubne dla członków, szkodliwe dla społeczeństwa. Członkowie zarządu starać się powinni, aby przepisy prawne, manipulacje kasowe, prowadzenie ksiąg i członkom rady nadzorczej dostępne były. Pewność przekonania o sobie, że się jest rzetelnym, zacnym mężem stanowiska, nie uwalnia żadnego członka od kontroli (...) Prawie wszystkie spółki przyznać muszą, że rady nadzorcze są jakoby nie były, przez cały rok nie wiedzą, co się w kasie dzieje, nie rewidują kasy, nie porównują i nie przechodzą wspólnie z zarządem ksiąg, nie każą sobie przedkładać sprawozdań miesięcznych lub kwartalnych, nie odbywają wspólnych z zarządem lub odrębnych posiedzeń (...) a przecież rada nadzorcza – to suma ustaw, jest to duch towarzystwa, który wiać powinien zawsze i wszędzie przy wszystkich czynnościach. Rada nadzorcza jest wentylem bezpieczeństwa przy całej maszynerji społecznej, którą są zawsze spółki.”

Mikroekonomia

Jednak to, co zasługuje na wyciągnięcie z lamusa historii (poza oczywiście faktem, że ks. Szamarzewski wielkim Polakiem i społecznikiem był), to jego pogląd na istotę działalności gospodarczej w społecznych celach. Jakie to ciągle aktualne! „Cała zaś trudność naszego położenia – twierdził – polega na tem, że małymi groszami mamy ten cel osiągnąć, który kapitaliści z łatwością wielkimi zasobami zdobywają (...). Zadanie wielkie, zadanie wiekowe, bo drobny nasz grosz, jak krople w naszych rzekach, ma się wspólnymi siłami zlać w wielki prąd...” To przekonanie, że właśnie myśląc w mikroskali, obracając groszowymi kwotami (ówczesne określenie „zarządzania miedziakami” przemawia i do naszej dzisiejszej wyobraźni, gdy po domach walają się góry grosza), robi się naprawdę systemowe rzeczy, ciągle jest niedoceniane. Jak się „robi mikroekonomię”? Nie czeka się przecież na dużą gotówkę, nie marzy się o wygranej. Tylko podejmuje się wyzwanie wykorzystania tego, co jest pod ręką. Jakże charakterystyczna jest organizacja pierwszej kasy założonej przez Szamarzewskiego jeszcze w Środzie. Wprowadził w niej instytucję mężów zaufania, którzy werbowali nowych członków i pośredniczyli między instytucją, a okoliczną ludnością. Nie zatrudniał jednak nowych ludzi, lecz powołał na to stanowisko listonoszy i kominiarzy, którzy i tak chodzili od domu do domu. Wykorzystanie zasobów, które istnieją, myślenie o pieniądzach nie w kategoriach inwestycji globalnych, ale tego, na ile można wykorzystać skromne możliwości tych, którzy są wokół nas, to wielka idea. Oznacza bowiem, że w wielu przypadkach nie potrzebujemy niczego więcej, niż ludzi, którzy wcielą ją w życie. Taką osobą był Augustyn Szamarzewski, który zmarł w 1891 roku, ale którego myśl żyła w następnych pokoleniach społeczników. I do dziś warta jest tego, aby się do niej odwołać, myśląc i mówiąc o ekonomii społecznej.


Bibliografia

Cytaty za: Wojciechowski Stanisław „Historia spółdzielczości polskiej do 1914 r.”, Spółdzielczy Instytut Naukowy, Warszawa 1939 oraz Dąbrowski Roman „Materiał na uroczystość odsłonięcia popiersia ks. Augustyna Szamarzewskiego” (http://www.jezyce.poznan.pl/naszejezyce/ks_szam.pdf) Poznań 2001