Libelt o odwadze cywilnej
Spis treści
O odwadze cywilnej
źródło
za Karol Libelt Rozprawy Kraków 1869
Cedant arma togae, concedant laurea laudi. Cicero.
Releves a la dignite de citoyens, il nous faut des vertus civiques. Corne.
Człowiek jedną ręką pracuje na własność, drugą zasłania ją od napaści. Odkąd społeczność ludzka w narody uorganizowana, wydzieliła obowiązki obrony i przelała je na stan osobny, podzielono ją na stan wojskowych i cywilnych. Po dział taki społeczeństwa narodu, wyrobił się do zupełności w nowszych czasach, kiedy pokój znaczył tyle co gotowość do wojny, i zaczęto utrzymywać ogromne massy wojska stojącego, jako osobny w sobie zamknięty organizm państwa, niezbędnie potrzebny częścią do utrzymania powagi i znaczenia na zewnątrz — gdziekolwiekby albo interesa kraju nadwerężono, albo system równowagi europejskiej zagrożonym został; — częścią do utrzymania wewnętrznego porządku na zasadach oddawna ustalonych, przeciw cisnącemu się z potrzeby czasu nawałowi nowości i reform.
Utrzymanie zatem zewnętrznego i wewnętrznego bezpieczeństwa kraju, oderwanem zostało od obowiązków obywatelskich, acz ściśle z niemi połączone i utworzyło osobny stan, w którym mieszkańcy kraju otrzymują osobne stanowisko, osobny zawód i znajdują zaspokojenie swych potrzeb moralnych i materyalnych. — Stan ten z natury swojej wojenny, w czasie pokoju jest całkiem nienormalny. Pokój jest dla niego czasem zimy, w której zwierzęta północy w obumarciu albo w uśpieniu czas pędzą, z tą różnicą, że to obumarcie jest tylko moralne, a trawienie kosztem społeczeństwa się od bywa. Wojna jest dopiero czasem czynu, czasem życia stanu wojskowego, i do tej to epoki odnoszą się owe niesłychane poświęcenia, owe nie dość cenione zasługi, będące wszystkie skutkiem odwagi, którą dla tego wojenną, czyli wojskową na zwano. Stan cywilny kwitnący jedynie w czasie pokoju, ma także swoje poświęcenia i swoje zasługi, które tylko dla te go nie występują w takiem świetle, że przed blaskiem promiennej sławy wojennej gasną.
Wojna, będąc najwyższem niebezpieczeństwem dla na rodu, a chwilą czynu stanu wojskowego, musiała ten stan i jego czyny wysoko podnieść w opinii publicznej, i z dawien dawna przenoszono dla tego zawsze stan wojskowy nad cywilny. Dopiero pierwszy Cicero, śmiał wyrzec — czy słusznie, później się okaże — że się rzecz ma przeciwnie, że pierwszeństwo należy się krzesłu senatorskiemu, a nie buławie, i że zasługi cywilne wyższe są od wojennych. Zdanie to znakomitego mówcy rzymskiego, ale niebardzo odważnego żołnierza, poszło na karb tchórzostwa autora, i znowu jak dawniej, mianowicie w rycerskich czasach średniego wieku, sława oręża ćmiła wszystkie inne obywatelskie zasługi.
Wychodzono z tej zasady, że i ona jest, zasłaniać wśród wojny kraj piersiami swemi, a inna bronić go radą wśród pokoju, gdzie żadne nie grozi niebezpieczeństwo; że co innego władać orężem a piórem; co innego narazić pierś na kule i miecze, a co innego nadstawić czoła wśród ludu nieuzbrojonego. Mówiono zatem zawsze o odwadze, tylko jako o odwadze wojskowej, i długo nie pojmowano odwagi cywilnej. Przyznawano cywilnym osobom cnoty cywilne, jakich mianowicie w starożytnych rzeczachpospolitych świetne mamy przykłady, ale aby do tych cnót potrzeba odwagi jakiejś, na podobieństwo odwagi wojskowej, było zbyt zaciemnione wyobrażenie.
Towarzystwo moralności chrześciańskiej zawiązane w Paryżu pod prezydencyą pana Guizot, na dwa lata przed rewolucyą lipcową, jakoby w przeczuciu bliskiej potrzeby odwagi cywilnej, podało kwestyą konkursową, co jest odwaga cywilna, i jakie powinno być wychowanie ku wywołaniu cnót publicz nych. Rozprawa pana Hyacyntego Corne, uwieńczoną została.
Dzieło to, pod wpływem restauracyi i ministerstwa pana Polignac, pisane z wielką ostrożnością i oględnością, nie tyle tyka materyi odwagi cywilnej, ile cnót cywilnych, i kładzie dualizm stanów, wyżej już przez nas przytoczony, za podstawę; widzi nawet w samym człowieku to rozdwojenie na dwie różne odwagi ugruntowane.
„Życie ludzkie — powiada Corne — jest ciągłym bojem ze zewnętrznemi stosunkami i ze sobą samym; wszędzie człowiek trafia na konieczność walki i na potrzebę zwycięstwa. Takie jest jego prawo natury: walką na zewnątrz uwarunkowane jest jego istnienie; walką na wewnątrz uwarunkowaną jego moralność."
„Wciąż w zapasach, to z potęgami zewnętrznemi, to z własnemi namiętnościami, potrzeba mu podwójnej siły: jednej ognistej i pełnej odwagi, nastręczającej się z instynktu utrzymania życia, która bieży naprzeciw niebezpieczeństwu, uchyla je lub niszczy; drugiej spokojnej, posiłkującej sumie nie i dającej zwycięztwo nad skłonnościami zepsutemi. Pierwszą siłą jest odwaga, drugą cnota. Bóg tę podwójną siłę złożył w sercu człowieka, głos wewnętrzny mu ją objawia, wolność mu ją nastręcza, rozum wykonaniem kieruje."
„W naszych stosunkach społecznych i w rozleglejszym rzeczy rozmiarze, odwaga przeniesiona z obrony osobistej do obrony i bezpieczeństwa powszechnego państwa, stała się odwagą wojskową; a cnota walcząc w łonie rzeczypospolitej przeciw osobistemu interesowi, w imie wznioślejszych zasad moralności i dobra publicznego, zamienia się na odwagę cywilną.“
Poważamy się przeciw powadze ukoronowanego pisma następujące zrobić zarzuty. Organizacya państwa ani może, ani powinna być porównaną z zakresem działań instynktowych człowieka, bo te są wypływem praw natury, tamte praw ducha. Wedle takiego porównania, odwaga wojskowa miałaby tylko miejsce w obronie państwa, w wojnach odpornych, a nie byłoby jej w wojnach zaborczych, a żołnierz krew przelewa nietylko dla obrony, ale i dla chwały kraju.
Cnota nie jest siłą, ale czynem dokonanym, zwycięstwem rozumu nad namiętnością. A gdzie jest zwycięstwo, tam być musiała walka, a gdzie walka, być musiała odwaga. Odwaga zatem, jako sprężyna działań zaczepnych i odpornych w człowieku, tak przeciw zewnętrznemu, jak wewnętrznemu nieprzyjacielowi, jest jedna i ta sama siła duszy, którą chyba okoliczności inaczą. Nie ślepe i nierozważne rzucenie się na nie przyjaciela lub na niebezpieczeństwo, ale rozważne i z namysłem dokonane jego pokonanie, a przynajmniej groźne stawienie mu czoła, zasługuje na imie odwagi; a taką samą jest siła powściągająca namiętności. Autor myli się, gdy zwycięstwo taką odwagą dokonane mieni być cnotą. Czyn każdy wtenczas tylko jest cnotą, gdy jest poświęceniem. Największą sztuką dyplomata jest, być panem namiętności swych, być zimnym jak głaz; nie przeto będzie to największą jego cnotą. Kto w obronie własnego życia stawa, jak ten, co je z odwagą w rozbojach naraża, nie popełnia jeszcze czynu szlachetnego.
Nakoniec w rzeczypospolitej, albo w ogóle w sprawach publicznych, poświęcenie sprawie publicznej własnego interesu, jest cnotą piękną obywatelską, ale nie jest jeszcze odwagą. Odwaga chce walki, opozycyi, siły występującej za prawdą przeciw fałszom i nadużyciom, choćby wśród najwięcej rozburzonych namiętności, albo pod widokami niełaski, więzienia i wygnania. Ta czynna, wojująca odwaga, jest przedewszystkiem odwagą cywilną.
Niema zatem także dualizmu w odwadze uważanej pod społecznym względem. — Członek państwa jest obywatelem, a tem mianem szlachetnem, objęte są powinności tak cywilne jak wojskowe, obowiązki bronienia kraju tak w polu, jak w radzie, służenia mu bronią i głową, niesienia na ofiarę zdolności, majątku i życia. Cnoty obywatelskie są przeto cnoty tak wojenne, jak cywilne, obie równej wagi, i równych zasług, tylko że tamte w czasie wojny, te w czasie pokoju zbierają laury swoje.
Żołnierz jest obywatelem. Gdzieby nim nie był, byłby podłym najemnikiem, przedającym krew swoją za cudzy, obcy interes. Obywatel jest żołnierzem, bo ilekroć ojczyzna w potrzebie nań zawoła, jeżeliby głuchy na ten głos, nie stanął w szeregach jej obrońców, nie miałby miłości ojczyzny, nie byłby prawym jej synem, nie byłby godzien imienia obywatela.
Przy takiej jedności i takiem zespoleniu obowiązków wojskowych i cywilnych w wyobrażeniu obywatela, odwaga prowadząca do cnót obywatelskich, tak w wojnie jak w pokoju, musi być jedna.
Siłę wywołującą w nas poświęcenie dla sprawy narodowej, nazwiemy zatem odwagą obywatelską, która będzie cywilna albo wojenna, wedle tego, czy się na polu bitwy, czy wśród obrad narodowych objawia.
Odwaga na ten sposób pojmowana, nie jest nigdy namiętnością, zaślepieniem, ale jest szlachetnym zapałem dla sprawy publicznej, pojętej rozumem, a zamiłowanej sercem. Miłość kraju, praw i wolności, miłość prawdy i przekonania, jest podnietą odwagi obywatelskiej; wola i silny charakter jest jej natężeniem, a poświęcenie się, wykonaniem.
Miłość, przekonanie i poświęcenie się, oto trzy konieczne żywioły odwagi obywatelskiej. Gdzie jednego z nich niedostaje, tam albo czcza, albo zaślepiona, albo bezskuteczna. Bez miłości ojczyzny niepodobna mieć poświęcenia dla niej. Odwaga nie ma się za co zatlić, by rozgorzała zapałem. Ona w znaczeniu chrześciańskiem jest męstwem, a jako taka, darem Ducha Śgo, który jest Bogiem miłości. Tylko na serca miłością rozegrzane wstępuje w ognistych językach, które się objawiają, albo jako ogniste miecze kraju obrońców, albo jako ogniste słowa obrońców swobód narodowych. Im wyższa miłość, tern większa odwaga, tem wyższe poświęcenie.
Ale z drugiej strony miłość sama jest ślepa, powiedzie cię w imie miłości ojczyzny, którąś ukochał, i pod chorągwie jej prawdziwych obrońców, i pod sztandary jej gnębicieli i ukrytych zdrajców. Należy, abyś sprawę, którąś uczuciem objął, rozumem pojął, wolę twoję silnem przekonaniem ustalił, i dopiero na tych dwóch silniach ducha twego wsparty, nie ugięte, niewzruszone zajął stanowisko, i wyrzekł z Rzymianinem:
et si fractus illabatur orbis impavidum ferient ruinae.
Wielkie, nieugięte i nieskalane charaktery, jak Cyneasze, Brutusy, Katony, na tych dwóch filarach oparli hart duszy swojej: na przekonaniu i miłości wolności, a przez nią sprawy publicznej.
Samo wszakże przekonanie ku poświęceniu nie starczy. Najwięcej jest takich ludzi, do których zastosować można słowa posłów spartańskich w Atenach: Ateńczykowie wiedzą co jest dobre, ale tego czynić nie umieją. Rozum bez uczucia jest obumarły, i widzenie prawdy, bez zamiłowania jej martwe. Słowa rozumu, bez serca, są jak miedź brzmiąca, która ani rani, ani zastrasza, ani będzie to brzmienie muzyką wpływającą na umysły.
Nakoniec z miłości i przekonania, poświęcenie, jako trzeci żywioł odwagi, bezpośrednio prowadzący do czynu, samo się podaje. — Saintsimoniści w nowszych czasach, położyli byli za godło nowej nauki swojej religijno - socyalnej „dopomagaj bliźniemu twojemu, jak sobie samemu, “ wywracając dawne godło Chrystyanizmu, „ kochaj bliźniego twego, jak siebie samego, “ jako czcze w sobie i nieuczynkowe. Prawią bowiem, że cóż biednemu po miłości obcej, jeżeli mu nikt ratunku nie poda, jeżeli zawsze wskazanym ma być na cierpienie i nie dolę, podczas gdy ci, co go miłością chrześciańską miłują, o losy jego się nie troszczą, zbytkując w dobrem mieniu i w swobodach, sobie tylko przywłaszczonych. Prawda, że stan towarzyski smutny przedstawia widok, w skutek nierównego rozdziału dóbr tego świata, atoli stan ten skutkiem jest ostudzonej miłości chrześciańskiej, a może skutkiem zupełne go jej braku, i nie idzie zatem, aby to złe kłaść na skarb czczości samej zasady Chrystyanizmu, którą jest miłość bliźniego.
Nie ma wyższej potęgi na świecie, nad miłość w normalnym stanie człowieka, boć fanatyzm i namiętność, zapewne potężniejsze, są stanem szału i obłąkania ducha; — ztąd też z żadnej innej zasady większych nie można się spodziewać skutków. Któż to dopomagać będzie i dobrze czynić bliźnie mu, jeżeli nie ten, co go miłuje? albo co miłuje siebie, swoje dostatki, i spokojne ich używanie, jak w Anglii (poor-law). Z obojętnem uczuciem, nikt i okruchów spadających ze stołu swojego nie poświęci drugiemu.
Miłość prawdziwa zatem w czynie się objawia i prowadzi do czynu. Miłość bez czynu nie jest miłością, ale samolubstwem, najbrudniejszym egoizmem. Miłość i owszem jest negacyą egoizmu, jest kochaniem się w drugim, czuciem siebie zewnątrz siebie, poświęceniem wszystkiego temu, co się kocha. Jak oblubieniec nie ma nic tak drogiego, czegoby oblubienicy swojej nie oddał, tak prawy syn ojczyzny, jeżeli ją kocha prawdziwie, jako matkę swoję, nie ma nic tak drogiego, życia nawet tyle nie ceni, by go na ołtarzu tej miłości i w ofierze dla kraju nie przyniósł. Taką a nie inną miłość chce mieć nauka chrześciańska.
W miłości zatem, powstaje odwaga, jakby wiatr płomieniami rozniecony, i wiedzie człowieka wprost do poświęcenia. Miłość jest ogniem, w którym palą się wszystkie materyalne i partykularne interesa człowieka na ołtarzu ojczyzny. Tylko czyste dusze, jakby dusze niepokalanych Westalek, strzegą i pielęgnują w sercach te ognie poświęcone. Nie ma ich, gdzie je interes osobisty przytłumił, a żądze wszelkiego rodzaju przygasiły.
Przekonanie nie ma tejsamej siły, jeżeli nie jest w po łączeniu z miłością. Będąc wypływem samego rozumu, jest bez zapału; jestto światło księżycowe, przyświecające w noc ciemności i błędów ludzkich, ale bez ciepła. Przekonanie potrzebne jest miłości, bo utwierdza podnieconą przez nią odwagę, i jak mądry sternik kieruje rozpięte tą odwagą żagle na wy narodowej, aby ją doprowadzić do portu szczęścia i wolności;— ale nie ma ognia, aby jak niegdyś Archimedes, spalić w promieniach skupionych okręty kartagińskie; — nie jest dźwignią, aby usunąć zewnętrzne przeszkody — nie budzi odwagi, coby nas rzuciła na śmierć i groty. Iluż to Galileuszów odwołało i wyprzysięgło się prawdy, na niecofnionych prawach rozumu opartej — gdy życie dla tej prawdy zagroziła burza, gdy ponure i wilgotne ściany więzienia oziębił duszę, a narzędzia tortur i śmierci zachwiały jej hartem. — Nie tyle nawet potrzeba. Dość jakiegokolwiek narażenia się ludziom, albo narażenia na szwank swoich widoków, nadziei, interesów materyalnych, aby zmilczeć i cofnąć się z lepszem przekonaniem.
Są ludzie, prawda, coby równie za prawdę dali się umęczyć, jak niegdyś za wiarę ponosili męczeństwo pierwszych wieków Chrześcianie. Ale wnijdź w rzecz głębiej, będzie to zawsze prawda przyczepiona do sprawy publicznej, wyrosła jak kwiat nadobny, na gruncie narodowych swobód, albo interesów krajowych. A mężowie, co się za tę prawdę poświęcić gotowi, są mężowie miłości ojczyzny pełni, i w ich obronie, w ich występowaniu nie samo przekonanie, ale miłość jest głównym działaczem.
Odwaga obywatelska będąc zatem wypływem miłości i przekonania, nie może się obejść bez poświęcenia, a raczej jest poświęceniem samem i dopełnieniem siebie przez czyn. Odwaga objawia się zawsze na występowaniu na zewnątrz, potrzebuje nieprzyjaciela, któremu stawia śmiałe czoło, — i w imie dobrej sprawy bierze się z nim w zapasy.
Bez tej walki, bez tego czynnego występowania, nie pojmujemy odwagi obywatelskiej. Bierne branie się człowieka, poddanie się spokojne pod zrządzenia losów zawistnych, cierpliwe znoszenie upośledzenia, więzów i katuszy, niezasłużonych wcale, i mądre zastosowanie się do zmiennych kolei szczęścia, jest może odwagą osobistą, potrzebną człowiekowi w zmianach losu jego, jest pięknym charakterem, może nawet wielkością jego duszy, ale nie jest odwagą obywatelską.
Odwaga tak pojęta, wśród wojny zapala umysły wszystkich prawych synów ojczyzny. Gdzie naród zagrożony jest w żywotnich funkcyach swoich, w całości, niepodległości i wolności, tam każdy obywatel staje się żołnierzem, kraj cały w obóz się zmienia, i z bronią w ręku każdy idzie wypierać nieprzyjaciela. Gdzie broń bronią, pierś piersią, siłę siłą odeprzeć należy, wszystko milczy i sam tylko szczęk oręża rozchodzi się.
Wielkiej tu wagi jest rzeczą, i nieraz pomyślny wypadek wojny i całość kraju na tem zależy, by osoby stojące u steru umiały rozróżnić odwagę od waleczności. Odwaga jest rozsądna, waleczność ślepa. Tamta waży na szali niebezpieczeństwa i poświęcenia, i oblicza wypadki; ta rzuca się na nie na oślep, i niepyta o skutki. Wojsko jako massa, walcznością tchnąć powinno, ale wodzowie mieć winni odwagę. Wojsko jest sercem, wódz głową. — On za żołnierzy myśli, a żołnierz mając zaufanie do zdolności wodza swego, idzie, gdzie go prowadzi, i tą wiarą silny rzuca się na bagnety i działa. Wódz waleczny, więcej o sławę swoją, niż o istotne dobro kraju jest dbały, kiedy je zbyt drogo okupuje, albo los kraju na kartę stawia. Waleczność jest charakterem Polaka, i wodzowie nasi, z małemi wyjątkami, dali się porywać tym przyrodzonym duszy zapałem. Do powszechnych bitew w historyi naszej należy, że wojsko polskie na czterykroć i pięćkroć liczniejszego nieprzyjaciela uderzało. Czyny te heroiczne uwieńczane bywały częstokroć zwycięstwem, zdobytem cudami waleczności żołnierzy. Atoli rozsądek tam tego nie pochwali, gdzie walka sił tak nierównych nie była konieczną. Wodzowie rzymscy niższych generałów swoich, acz zwycięzców, karali za to śmiercią.
Nie przeto odwaga niższą jest od waleczności. Odwagi przymiotem jest nieustraszoność, bo ona jest poświęceniem. Kiedy więc waleczność leci w niebezpieczeństwo, tylko dlatego, że całej jego przepaści nie zmierzyła, i nie umiała ocenić go ani w wielkości, ani w skutkach, odwaga mierzy najprzód całą niebezpieczeństwa rozciągłość, z zimną krwią zagląda w tę otchłań, w którą ma skoczyć; ale gdy powinność każe, głos ojczyzny woła i żąda tej ofiary, rzuca się i ginie, wiedząc, że ma zginąć. Męztwo tego rodzaju jest o wiele wyższe, uczucie wiele wznioślejsze. Jestto męztwo Leonidasów, co krwią swoją skrapiali Termopyle.
Lecz nietylko na placu bitew losy ojczyzny się rozstrzygają. Rozstrzygają one się raczej wśród pokoju i rady. Pokój jest zdrowiem państwa, stanem jego zwyczajnym. Wojna jest paroksyzmem gorączkowym, który w silnem i krzepkiem ciele przeminie bez szkody, ale słabe nadweręży, a może zabije. Na prawach i instytucyach zdrowych urabia się zdrowie państwa. Organizm jego, jak organizm człowieka z nieskończonych małych i wielkich złożony części, które wszystkie do utrzymania sił i życia są przydatne i potrzebne. W radzie państwa te wszystkie włókna, nerwy i organa, albo się umacniają ku zdrowiu i sile, albo nadwerężają we funkcyach swoich, i zwolna zawięzuje się dla kraju, albo niemoc, albo upadek, nieraz kilkoma wiekami naprzód przygotowany. Lubo zatem niebezpieczeństwo nie jest tu tak gwałtowne, i nie odrazu uśmierca, nierównie jednak jest wielkie, bo zdrowe soki narodu zatruwa, żywotne siły jego podcina, i nie chybną śmierć w następnych pokoleniach mu gotuje.
Oko prawego syna ojczyzny niemniej przeto i tu bacznem być, a serce jego rozgorzeć powinno szlachetnym płomieniem za prawem, wolnością i postępem, jako za głównemi żywiołami narodowego bytu, gdziekolwiekby widział ich ukrócenie albo ścieśnienie. Walka w tym zawodzie nierównie wielka, jak na polu sławy i z niebezpieczeństw i ofiary, ale za to, i z prawdziwą zasługą połączona. Tam walka przeciw zewnętrznemu, obcemu nieprzyjacielowi, tu przeciw współrodakom, a często przeciw osobom najtkliwszemi węzły serca z nami powiązanym. Tam sto tysięcy walczy przeciw stu tysiącom i bije się w sprawie narodu, rządu i monarchy, tu jeden tysiącom nadstawić ma czoła, i widząc naród, rząd, monarchę na złej drodze, przenieść ma świętą powinność powiedzenia prawdy wbrew wszystkim tym względom. Tam wreszcie jedna lub kilka, a choćby i kilkanaście bitew, wiedzie do pokoju, tu nieustająca jest walka opinii i stronnictw. Wielorodne i wielostronne interesa rozbijają się o siebie, i brnąć nieraz trzeba do zwycięztwa, przez kałużę podłości i wielorakich nikczemności ludzkich. Do takiej walki cywilnej potrzeba równie wielkiej odwagi, jak w wojnie, a podobno więcej, niż gdziekolwiek wy trwałości. I mężowie co się na ten bój poświęcili, tembardziej uszanowania godni, że są prawdziwymi cnoty obywatelskiej męczennikami. Rzadko ich czekają laury i wieńce, zdobiące czoła zwycięzców wojskowych. Nadgrodą ich najczęściej: niełaski, ubóstwo, jeżeli nie więzienia i katusze. W wielkich wypadkach i wstrząśnieniach politycznych uwydatniają się charaktery cywilne. Wielkie czasy, wielkich tworzą ludzi, bo naodwrót ludzie są artystami, którzy na scenie świata wielkie tragedye odgrywają. Prawdziwi bohaterowie w takich nadzwyczajnych epokach wyrośli, i świecą, jak bółbogi, albo jak półszatany wielkością nadludzką z przeszłości, teraźniejszym zwyczajnym karłowatym czasom na po dziw. Gdzie duch zstąpił na narody, lub na ludzi, i wielkiemi ideami piersi ich napełnił, tam słowa ich, jak grzmoty i błyskawice, w których się Bóg Żydom ukazał na górze Synai; a czyny ich olbrzymie, jak dzieła Tytanów mitologicznych, których miała ziema spłodzić upłodniona krwią poświęcenia.
Cześć wam, cześć po wszystkie pokolenia, święte ofiary rodzaju ludzkiego, coście się umieli zaprzeć siebie, wzniosłą cnotą podnieść godność człowieka do godności bóstwa i po święcić się za naród, za ludzkość, za światło, za prawa i wolność, — poświęcić się nawet na męki i śmierć sromotną. Cześć i tobie płci piękna, matki - obywatelki, coście mężom dały przykład, jak kochać ojczyznę, jak za nią umierać. Cześć wam obywatele, coście przy łunie palących się wsi i grodów, pod grotami śmierci obradowali nieustraszeni o ratunku ojczyzny; i wy, nad którymi zawieszony miecz Damoklesa, nie zatrwożył serc, i nie zachwiał odwagi waszej. Wy wszyscy bohaterowie i męczennicy sprawy publicznej, których nieugięty charakter był samą prawością, samą miłością serce nieustraszone, a czyn każdy poświęceniem; — wyście ideałami odwagi cywilnej! Niedoścignione wydają się wzory, któreście nam zostawili. Wyżsi nad masy ludzi zwyczajnych, połyskujecie przed nimi pamiątką i sławą, niby gwiazdy przewodne na drodze życia publicznego. Czcić was i sławić imiona wasze możemy, ale nie potrafimy wam wszyscy dorównać. Zginęłaby i owszem odwaga, i uchyliłyby się cnoty obywatelskie, gdybyśmy ich w zakresie tak wzniosłem i wyniesionem szukali. Kto spojrzy na tę wysokość stromą i przykrą, kędy mieszka i poświetlonych mężów cnota, kto popatrzy na te ciernie i głogi, któremi zasłana była ich droga, opuści go odwaga, i powie, jak powiedzieli niektórzy neofici, „alboż my Chrystusowie?" Zastraszyłaby się i zalękła wolność ludzka, gdybyśmy wskazując na lochy i miny podziemne, na szafoty i na drzewo krzyża, rzekli: oto jest przeznaczenie wasze!
Gdzie czyny człowieka są niezwyczajne, tam i odwaga jego jest niezwyczajna. Ta niezwykłość, skutkiem jest oraz niezwykłych okoliczności, wielkich wypadków, pod któremi wielkie charaktery ukształcić się mogły. Daj mi czasy, mówił syn ojcu, a jak ty, dobiję się zasług, których blasku, jako niezasłużonego, odmawiasz dzieciom twoim. Inni podobnieby wołali: daj nam zdolności twoje, daj dary, któremi cię natura obsypała hojnie, jeżeli chcesz, abym szedł w ślady twoje! Ten rodzaj, że tak powiem, przywileju, który dały ludziom pojedynczym okoliczności i talenta, obok ich osobistych zasług, nie może zatem być miarą odwagi cywilnej. A jeżeli pomnimy, cośmy poprzednio wyłożyli, że w zwyczajnem położeniu rzeczy odbywają się wciąż funkcye żywota narodowego, wśród walki opinii i interesów tak stronnictw, jak osób, tak prawdy, jak fałszu, potrzeba do tej walki zwyczajnej odwagi, któraby się mogła stać przymiotem każdego obywatela, byle chciał być dbałym o dobro publiczne.
Jak w kraju szwajcarskiej wolności, słońce wschodzące najprzód szczyty gór promieńmi swemi ozłaca, a dopiero, podnosząc się coraz wyżej ku zenitowi, ciemności z łożysk dolin jasnością rozpędza, aż wszystkie padoły rozświetli, — tak i w ludzkości na szczytnych charakterach narodu słońce wolności połyskuje i pysznym widokiem oko barwi, a gdy masy rozświetli, znika urok wschodu, ale zato ciepło, jasność, płodność się zwiększa. A jak owe spodnie rozsiadłe warstwy i pokłady gór, we wnętrznościach swoich chowają skarby zie mi, a zwierzchu porastają najpyszniejszą wegetacyą, której u owych szczytów nie ma, tak masy ludów w łonie swojem przechowują wszystkie skarby narodowego życia, wszystkie pojęcia i losy przyszłości, i na nich tylko zakwitać może niwa pomyślności krajowej. Kwestya ta dziś dopiero staje się żywotną. Dotąd na ród był uosobiony w osobie rządcy swego, dzieje jego były biografią panującego. Nigdzie, nawet w dawnych rzeczachpospolitych, nie naród, ale przodownicy jego występowali. Nikt też, aby czego dokazać, nie udawał się do narodu, ale do tych kilku mężów, w których ręku losy narodu jak piłki złożone były. Oświata i moralność milionów, była u samego wierzchu, zebrana w kilka set lub kilka tysięcy osób. Dziś ta liczba coraz rozciąglejsza, i zstępuje do niższych warstw społeczeństwa. Narody konstytucyą uwydatniają siebie, i robią losy swe niezawisłemi od sądów i widzenia pojedynczego człowieka. Wielkie dzieła cywilizacyi, za olbrzymie na jedną osobę, by też najbogatszą i najpotężniejszą, wykonywują się połączonemi siłami narodu. Przemysł i oświata bogaci i uszlachetnia mieszkańca; prawdziwa niepoetyczna zasługa przemaga, i przed potęgą stanu średniego, przed szlachetnością człowieka, nie urodzenia, znikają mamidła średniowiekowe piękne i strojne, ale dziś już czcze i próżne. Godność człowieka się podnosi, a z nią godność całego narodu, który się uczuł narodem.
Odtąd rzeczywistemi podstawami państwa są massy ludu. Co się z ich głębi rozwinie, to jest narodowe. Obyczaje, charakter, literatura i sztuki, wszystkie korzeńmi uczepione w tych szerokich rozłogach i odłogach ludowych. Kwestye cywilizacyi i postępu już nie u szczytu, ale wśród narodu rozstrzygać się będą. Kiedy zatem wszystkie kierunki ducha stoczą się do dołu, na massy rozleją, nieulega wątpliwości, że i polityka tensam będzie musiała wziąść kierunek, bo się wyosobniona na wysokości swej utrzymać nie będzie mogła.
U wielu narodów podała się zatem już pora, u wielu poda się jeszcze, poda się u tych nawet, które upadły w jednym tylko stanie, a zachowały massę ludu nietkniętą od ze psucia czasu, z płodnem nasieniem przyszłości, — iż same powołane będą do obradowania nad losem i potrzebami kraju: — gdzie każdy obywatel mieć będzie sposobność, a temsamem przyjmie na się obowiązek stawania w obronie swobód społecznych i krajowych, i niesienia głosu swego w ustaleniu praw i instytucyi, mających o przyszłości kraju stanowić.
Kiedy udział taki prawodawczy na coraz rozleglejszy z natury rzeczy rozciągać się musi zakrój, i znaczna część narodu powołaną zostanie, pośrednio czy bezpośrednio, radzić o sobie i przyczyniać się do dobra ogółu; — każdy w pełnieniu tych obowiązków publicznych znaleść w sobie powinien odwagę potrzebną, ażeby je pełnił w najlepszej wierze, i z najlepszego przekonania; aby je pełnił ze względu na dobro kraju, nie swoje własne; aby nareszcie wszędzie walczył przeciw niesprawiedliwości, nadużyciom, powstawał przeciw przesądom i prywacie, nie dawał brać góry fałszywym i zgubnym kierunkom; — zgoła, o ile może i rozumie, aby stał na straży prawdy, postępu i narodowych świętości. Jak żołnierz w szeregu batalionu, tak on w gronie mężów do obrad powołanych, wypełnić winien swoje stanowisko z męstwem i poświęceniem; i jak żołnierz, mając baczne oko na nieprzyjaciela, zkądkolwiek przychodzi, nacierać nań rozważnie, ale nieustraszenie powinien.
Jestto rodzaj odwagi cywilnej, powszedniej, bo każde mu dostępnej, nie tak szczytnej i wzniosłej, jak owa odwaga prawie nadludzka bohaterów dziejowych w boju i w pokoju, ale nierównie skutecznej a w połączeniu z równomyślącymi, nieobliczonych skutków.
O tej to odwadze powiada Corne, w piśmie powyżej przytoczonem, że jest na siły każdego zwyczajnego człowieka, że się zatem towarzystwo po każdym swym członku domagać jej może, że ona jest rękojmią moralności i praw publicznych. W tem znaczeniu wyrównywa uczciwości, i jest dlatego obowięzującą jak uczciwość; ani niskość, ani wysokość urodzenia nie zwalnia nikogo, by się z pod niej uchylał. Jest po wszystkie czasy, i towarzyszy człowiekowi we wszystkich jego stosunkach publicznego życia; nie żąda po nim niczego więcej, jak aby sam szanował prawo i wolność, i nie pozwalał gwałcić tych podstaw socyalnych nikomu. Czem jest człowiek uczciwy w społecznem pożyciu, tern jest człowiek cywilnie odważny w publicznem występowaniu.
Warunki odwagi cywilnej
Zasady
Chcieć w kraju, lub narodzie jakim jedności opinii, jest to chcieć niepodobieństwa, a nawet gdyby było podobieństwo, byłoby to chcieć stagnacyi postępu, który tylko walką opinii różnostronnych drogę sobie naprzód toruje. Dla różności zdań nietylko różne mogą być opinie, ale nawet być powinny. Prawda każda przez ścieranie się zdań z sobą, jak przez ogień czyścowy, przechodzi do nieśmiertelności. Każda zatem opinia reprezentowana z dobrą wiarą i przekonaniem, zamieniona w zasadę, mająca tylko dobro publiczne, nie swoje osobiste na celu, wywołuje do odwagi, a w chwilach stanowczych do wielkich czynów i poświęceń prowadzi. Na kartach rewolucyi francuzkiej równie stoi wysoko Malesherbes, jako obrońca i męczennik za sprawę króla, obwinionego o zbrodnią obrażonego majestatu ludu, jak, Mirabeau, który się pierwszy upominał o prawa ludowe.
Odwaga cywilna, będąc zatem wypływem przekonania, nie jest przywilejem żadnej wyłącznej opinii lub zasady, choćby nawet była panującą. Ale odwaga chce wypiętnowanego charakteru, i nie zmieści się w małej piersi nietoperzów politycznych. Już dawno powiedziano, że nie można razem służyć sprawiedliwości i mamonie. Kto dwom opiniom sprzyja, ten nie ma żadnej, bo przekonanie jest tylko jedno i miłość prawdy jedna. Polygamia żon i mężów jak w świecie społecznym do rozwiozłości, niemoralności i osłabienia rodu ludzkiego prowadzi, tak polygamia zasad i opinii wiedzie do rozprzężenia politycznego, do zepsucia moralności politycznej i do osłabienia siły narodowej.
Rządy, które prawą i godziwą oppozycyą przytłumiają, a samymi się tylko otaczają zwolennikami, ludźmi bez charakteru, nie wiedzą co robią. Od oppozycyi takiej w granicach prawa, do oporu przeciw ustanowionej władzy zbyt daleko. Oppozycyą wyświeca usterki i błędy, a przy tej pochodni rządy najbezpieczniej kroczą. Do tego ludzie z charakterem nie popełnią podłości, której ludzie nijakich zdań i za sad zawsze są zdolni, a siła moralna narodu nie na tych, ale na tamtych polega. Siła bowiem moralna jest wytężeniem odwagi, której nie ma człowiek dwuznaczny.
Odwaga cywilna zatem, i to jest jej pierwszem znamieniem, obywateli rodzaju nijakiego się nie czepi i z nich nigdy nie wypłynie. Płaszcz sukienny nosi się na dwóch ramionach, ale płaszcz moralności politycznej tylko zarzuconym być powinien na jednem ramieniu, od strony serca. Tak tylko stroi obywatela, i nadaje mu rycerską, poważną postawę. — Gdzie zatem idzie o sprawę publiczną, o dobro kraju, niech tam nigdy nie stawają obywatele, co ani są ciepli ani zimni, co z tą, i z tą stroną trzymają, i czy to przez słabość jakąś umysłu, czy też przez wzgląd na jakieś własne widoki, radziby i tam i tu być dobrze. Oni sprawy publicznej nigdy gorąco do serca nie wezmą, nigdy dla niej odwagi nie rozwiną, nigdy wręcz i otwarcie zdania swego nie wypowiedzą, czoła, śmiało nie stawią, i chyba za kulisami, a w omacku działać będą. Popatrzmy się po oświeconych konstytucyjnych narodach, jak tam każdy deputowany przed wyborem swoim, czy to mową, czy listem w obliczu wyborców swoich, wypowiada wyznanie swoje polityczne, aby wiedzieli, jakiej zasady reprezentanta wybierają. Tym sposobem większość powiatu reprezentuje w izbie prawodawczej własną opinią, i naród cały, o ile to mieć chce ustawa, rzeczywiście jest reprezentowany. Gdzie zaś wybierani są ludzie bez objawionej wiary, lub jurgieltnicy różnego rodzaju, tam izba zmienić się musi koniecznie w sejm kilku kierowników, którzy najczęściej swe osobiste przeprowadzają widoki. Naród nasz w upadku swoim najsmutniejszy takich sejmów przedstawia obraz, gdzie posłowie massami tworzyli tylko służbę familii, Branickich, Radziwiłłów i t. p.; i sejmy się rozbijały o same interesa prywatne kilku dumnych magnatów
Uksztalcenie
Odwaga cywilna przywiązana jest powtóre do ukształcenia człowieka, przynajmniej takiego stopnia, aby się w nim urobić mogło polityczne przekonanie. Gdzie zaś rada jego i zdanie stanowić ma w najważniejszych sprawach polityki, administracyi i praw krajowych, tam naturalnie wykształcenie jego, stać powinno na wysokości jego stanowiska. Biada narodowi, gdzie nieumiejętni w radzie jego zasiadają. Choćby to byli najpoczciwsi ludzie, mędrszy od nich powiedzie ich tam, gdzie sam będzie uważał za dobre. Były czasy, że gospodarz odbierający nazad dobrem prawem miana swoje, nieumiejący sobie poradzić i dobrami zarządzać, prosić musiał dawnych posiedzicieli i administratorów, ażeby tylko zostać jeszcze raczyli na posadach swoich.
Może to wina czasu i okoliczności takiego opuszczenia się w ukształcaniu się na mężów, coby we wszystkich wydziałach z chlubą dla siebie, a z korzyścią dla kraju pracować mogli, ale i to pewna, że opacznie rozumianą była miłość ojczyzny, gdy ją na samem uczuciu i słowach, a nie na pracy, i na ukształceniu zasadzano. Naród nietylko rąk, ale i głów potrzebuje. Kto się tak nie sposobi na obywatela, aby mógł być oraz urzędnikiem kraju, ten wyzuwa się z najpotrzebniejszego przymiotu obywatelstwa, gotowości być pomocnym krajowi zdatnością i wiadomościami swemi.
Dopóki pod obywatelstwem rozumieć tylko będziemy rolnika albo przemysłowego, który prócz wiertelowego, a choć by i przemysłowego gospodarstwa, albo prócz sztuki i rzemiosła swego, niczego się więcej nie nauczył, i o reszcie takie ma wyobrażenie, jak o Chinach — póty ironią będzie domaganie się swobód komunalnych i politycznych, a nadanie takowych, jeżeli nie krotochwilą, to przynajmniej skarbem martwym, i żadnego przychodu krajowi nieprzynoszącym. Dwóch, trzech uzdatnionych, wielką zapewne już będzie korzyścią, ale jeszcze o wiele niewystarczającą.
Co nada, że się kupcy i rzemieślnicy schadzają na obrady miejskie, a żaden z nich, z małemi wyjątkami, osobliwie po miastach mniejszych, nie ma wyobrażenia ani o podatkowaniu, ani o administracyi; nie wie ani o czem mówić, ani co mówić? Wypadkiem koniecznym obrad takich będzie, że władza wyższa rozsądniejsza i świadomsza rzeczy, nadawać będzie interesom takisam obrót, jaki nadawała dawniej, kiedy obrad komunalnych nie było. Jedyne dobro chyba w tern tylko leży, że władza miejska z dobrą wiarą sprawami kierująca, w miejscowych i cechowych stosunkach, potrzebnych i obszerniejszych zasiągnąć może objaśnień.
Co nada, że wydziały stanowe powołane będą do obrad w najważniejszych sprawach państwa, gdy, jak to pisma do statecznie wyrzekły, urzędników biegłość o wiele oskrzydla niedostateczną znajomość rzeczy obradujących? i ten nienaturalny zajść musi stosunek, że władza krajowa przez najzdatniejsze, świetne talenta swoje reprezentowana, propozycye, dokładnie przez siebie opatrzone i poznane, oddaje pod obrady i rozstrzygnienie członków, po największej części z tą materyą mało obeznanych. Sam zdrowy rozum i dobra wola nie są tam wystarczającemi, gdzie biegłości i znawstwa potrzeba. Ważny w tej mierze postęp, który Prusy na drodze konstytucyjnej zrobiły, przez zwołanie komitetów sejmowych prowincyonalnych do narad, ogólne interesa państwa na celu mających, nie przyniosły też żadnego innego rezultatu, nad ten, że władza z praktycznych doświadczeń i objaśnień rady sejmującej korzystać była mogła. W krajach niekonstytucyjnych i niehołdujących publicznemu postępowaniu, nie ma pory publicznego i politycznego kształcenia się; nie ma sposobności rozwinienia i rozpowszechnienia publicznego ducha. Prowincye i ludzie są jak cyklady i sporady pojedynczych, osobnych, indywidualnych interesów w archipelagu państwa. Ani się więc dziwić można ich niedoświadczeniu i ich niezręczności przy pierwszem nakształt-konstytucyjnem wystąpieniu.
Nie idzie zatem, abyśmy się tych korzyści pozbywali, które nam ustawy krajowe nastręczają; ale idzie zatem po trzeba, nieodzowna potrzeba kształcenia się całemi siłami, aby nietylko na równi stanąć z władzą i jej wnioski i przed stawienia módz osądzić, ale aby nawet stanąć rozumem, nauką i znawstwem rzeczy, wyżej od urzędników, i być rzeczy wiście ich kontrolą i wyższą instancyą. Ta wyższość nauko wa i rzeczowa stanie się potęgą moralną, gdy będzie wspar ta odwagą cywilną. Tacy dopiero mężowie będą filarami kraju, o które rozbić się muszą wszystkie nieprawe zabiegi i machinacye, zkądkolwiek pochodzą.
Jak żołnierz ufny w broń i amunicyą, jak człowiek przemysłowy ufny w majątek i dostatki, tak obywatel ufny w prawość serca, a w działalność głowy swojej, nadstawi śmiało czoła gdzie trzeba. Zaś nieumiejętny, najnieszczęśliwszą w takich okolicznościach grać musi rolę, gdzie miną nic nadstawić się nie da. Serce jego, by najlepsze, ze wstydu samego tchórzostwo ogarnie i ogień odwagi jego, woda niewiadomości zaleje. Umilknie, jak działo bez prochu, i ustąpi z drogi, jak biedak na drodze panu ustępuje.
W cywilności odwaga bez nauki, jest jak nabój bez kuli. Puknie, nawet zastraszy nieświadomego, ale nie zabije. A gdy się tylko ludzie poznają na takiej pukawce, śmiać się z niej będą i swoje broić. W cywilności odwaga, bez ukształcenia i zdatności, jest jak ruchawka lecąca z wrzawą na skupione bataliony regularnego wojska, ale gdy ich przyjmie ogień plutonowy i las bagnetów, umilknie i tył poda. Lekka jak drzewo korkowe, wysadzi z hukiem w górę, gdy jaką tęgość spirytualną podłożysz, ale też na tem koniec, a co było lekkie zostało lekkie. Jak w nowszych czasach wykształcona sztuka dęcia metali drogich do najcieniuchniejszej obłoczki, tak od waga cywilna, próżna w sobie, dobra na pokazanie zdaleka, ale żadnego naciśnienia nie wytrzyma. Rozprawianie bez celu i bez nauki, gubienie się w słowach bez treści, wydawanie sądów bez znajomości rzeczy, w ogóle sięganie wysokości bez podstawy — wada u nas zbyt zagęszczona — jest tą próżnią, czczością, jałowizną, która nadęta przez odwagę cywilną, nie ma ni mocy, ni trwałości, nie ma ni korzyści, ni znaczenia.
Straszliwą i potężną stać się jednak może odwaga cywilna, gdy się ludom udzieli, i z ich piersi, jak dęcie gwałtownego orkanu zawyje; gdy ruszą się massy tą odwagą brzemienne, jak chmury elektrycznością nabrane, gdy cisną z oczu tysiącami błyskawic, zagrzmią słowy, i luną gradem zniszczenia. Przed tą burzą ludową, jak przed gwałtownością rozpasanych żywiołów, sztuka i mądrość ludzka ustaje i truchleją sternik, majtkowie i załoga na okręcie, któremu ta nawałnica zagraża.
Ale i te nadzwyczajne wypadki nie są w sprzeczności z tem, cośmy o odwadze cywilnej, będącej bez potrzebnego wykształcenia, powiedzieli. Wzburzenie mas, albo istotnie jest ślepe i obłąkane, a wtenczas działanie ich, jest jak działanie prochu, który w takiej ilości wysadzić potrafi w powietrze ten i ów budynek, ale na tern zniszczeniu się wszystko skończy i spokojność i dawny stan rzeczy zostaną przywrócone. Albo też burza owa jest skutkiem idei czasu, która w przekonanie ludu wstąpiła, która od lat wielu objawiała się potrzebą i znalazła dzielnych i uczonych obrońców, która wreszcie i w chwili ruchu silnych głową i sercem wywołała zastępców. Niewyrozumienie i uporne zaślepienie z jednej strony, z drugiej słabe i sporadyczne tylko siły, które na drodze pokoju duchowi postępu drogi utorować nie potrafiły, sprowadziły przejrzałość idei. Gdy dnie jej ciężarności minęły, musiała wyjść na świat bez pomocy akuszera. Nie wzięta do rządowego instytutu babienia, zstąpiła w lud, i tam na bruku, pod gołem niebem, w gwałtownych bólach odbyła swój połóg. Tu zatem nie było ślepej odwagi, było wiedzenie, choć może nie zupełne pojęcie rzeczy. Massa wreszcie miała przez wiarę i zaufanie wyrozumowaną nawet swoją wiedzę, w tych, którzy stanęli na jej czele. Na ten sposób wszystkie ludy, poznawszy potrzebę czasu, obierały sobie prawodawców, którzy rozumnie i z nauką to tylko rozwinęli, co nierozwinięte leżało już w przekonaniu ludu.
Odchodząc wszakże od tych nadzwyczajnych wypadków, co jak straszliwe meteory wstrząsną raz po raz światem i obudzą go z letargu, — miejmy raczej na uwadze, że w zwyczajnych i powszednich okolicznościach, gdzie nie mąssy, ale jednostki działają, gdzie sama czysta siła moralna występuje, bez żadnego związku, ani porozumienia z siłą fizyczną, — że tam odwaga cywilna nasyconą być musi ukształceniem i nauką stosownie do stanowiska, jakie obywatele zajmują. Ku temu trzeba naprzód gruntowności nauk zasadniczych, jakie dają szkoły publiczne i uniwersytety, a następnie trzeba ciągłej pracy i obeznawania się ze sprawami publicznemi i temi naukami, które je wyświecają w należytem świetle.
Za dawnej rzeczypospolitej była ku temu sposobność, gdy poważni, nauką i znaczeniem głośni w kraju mężowie, i wysocy urzędnicy państwa, na dworach swych liczną młodzież najznakomitszych nawet rodzin utrzymywali, sposobiąc ją do posług krajowych, jako tego piękny nam zostawił przy kład Łukasz Górnicki, opisując dwór Samuela Maciejowskiego. biskupa krakowskiego i kanclerza koronnego. „Ten tedy biskup, Sokrates drugi, powiada autor Dworzanina, miał zawsze około siebie zacne, uczone i dzielne ludzie, na co kosztu, ani starania nie litował, garnąc takie ku sobie, i wielkiemi jurgelty wzywając, tak, iż dwór jego był jedną osobną szkołą rycerskich ludzi, z którymi, żył nie jako pan z sługami, ale jako ojciec z syny. A iż ustawicznie mieszkał u dworu, cisnął się do tego celniejszy z dworzan każdy, aby był w domu księdza Maciejowskiego nie gościem; gdzie i było zawzdy czego słuchać, i miał plac człowiek, pokazać to, co umiał w gromadzie owych znakomitych ludzi, jakich tam pełno było. Którzy wszyscy na pana swego patrząc, i dziwując się w nim, tym tak wielkim darom Bożym: uczciwości, miary, dobroci, wzór z jego jednego ustawicznie brali; i ktokolwiek jakiej jego cnoty, choć zdaleka naśladować mógł, ten każdy, albo wielkim człowiekiem urósł, albo w dziwnej miłości ludzkiej umarł.“
Te czasy minęły. Już Karpiński narzeka, że nie znalazł ani Zamojskich, ani Myszkowskich. Okoliczności z czasami się zmieniały, ale potrzeba kształcenia się politycznego została. Już nie mamy kanclerzy ani podkanclerzy koronnych, znaleźlibyśmy przecie ludzi równej uczciwości, nauki i cnoty, około których gromadząc się dla zabaw, przez Dworzanina wyłożonych, korzystniejbyśmy podobno czas obracali, niżeli przepędzając go na zatrudnieniach, dziś po towarzystwach w modzie będących.
Wszakże, aby słowa nie były plewą na wiatr rzuconą, trzeba je obciążyć centnarami nauki. Da zatem pierwszy do wód odwagi cywilnej obywatel każdy, gdy własnem smutnem doświadczeniem i nieuctwem pouczony, synów swoich sposobić będzie do posług krajowych, i da im potrzebną do tego naukę, sam się na to poświęcając, aby dając im sposobność uczenia się, dopilnował oraz, aby się uczyli. Da dowód już wyższej odwagi cywilnej, gdy w przypadku małych zdolności własnych dzieci, choć jeden talent z ukrycia wyniesie i ukształci, i nie dobór niejako własnej rodziny wypełni; — gdy w każdym przypadku, ile na to jego dostatki mu pozwolą, do wydźwignienia zaniedbanych przez niedostatek zdolności narodowych przyłoży się.
Ale opieka nad młodzią kształcącą się rozciąga się tylko do czasu. Gdy dojrzeje w siły ciała i umysłu, trzeba ją usamowolnić, trzeba puścić na świat, aby już o własnej mocy kroczyła. Tu młódź da pierwszy zadatek odwagi swojej cywilnej, gdy tego czasu wolności na potrzebne dokształcenie swoje użyje; gdy się weźmie do urzędów, do przemysłu i rękodzieł; gdy tak na wszystkich punktach zagarnąwszy stanowiska, nietylko przyświeci narodowi światłem i ozdobą, ale oraz do ruchu czasu i postępu ducha, gotujących przyszłość krajowi, przyczyni się
Niezawisłość
Trzecim nareszcie warunkiem odwagi cywilnej jest nie zawisłość, w najogólniejszem tego wyrazu znaczeniu. Odwaga, będąc poświęceniem, zrywa temsamem wszystkie węzły, względy i stosunki, dla jednego najwyższego węzłu, względu i stosunku, a tern jest dobro publiczne, któremu się poświęca. Kto uwiązany jest jakimkolwiek sznurkiem do ziemi, nie podniesie się do nieba; kto się prawicą uczepił jakichkolwiek stosunków osobistych, ten lewicą, którą do spraw publicznych podaje, daleko nie sięgnie. Chcąc ratować tonącą nawę oj czystą, albo przynajmniej życie tonącego, trzeba się całym sobą rzucić w zburzone bałwany, i wszystko, wszystko aż do rzeczy zostawić na brzegu bezpieczeństwa.
Zawisłość niczem innem nie jest, jeno przywiązaniem się do czego, albo słabością człowieka. W każdym razie jest przeczeniem odwagi. Serce albo rozdzielone jest między miłością ojczyzny, a miłością siebie i swego, a najczęściej większa połowa przeważa na stronę naszego ja; — albo odwaga w niem jest tak mała, że ją lada wietrzyk zdmuchnie i zgasi. Odwaga zaś cywilna i całego serca potrzebuje, a przy najmniej większej jego połowy, i chce takiego natężenia, któreby chyba z cięciwą życia pękło. Zawisłość zatem jest ujemną elektrycznością w człowieku, która wszystkie kulki od siebie odpycha, co dodatną elektrycznością brzemienne, w jej opromienienie zbliżają się. Ludzie prawdziwe są magnesy moralne o dwóch przeciwnych biegunach, które rozstępują się i działają przeciw sobie, ilekroć ich dotkniesz sprawą jaką publiczną. I nie dziwmy się temu wielce.
Ze wszystkich cnót obywatelskich najmniej ma zewnętrznego powabu i pociągu odwaga cywilna. Żadna gromka trąba nie wyzywa jej do boju, żadna wrzawa wojenna nie za pala jej, ani unosi. Niedosłyszanym wewnętrznym głosem po winności i przekonania wywołana, stoi na warowni zasad swoich, któremi oszańcowała sprawę publiczną, i ztamtąd walczy sama jedna, jak drugi Kokles przeciw Etruskom. W stoicznej stałości ani dba o chwałę, ani się ogląda za poklaskami, przy gotowana i owszem na pociski uszczypliwie niechętnych, na samą niewdzięczność opinii publicznej. Odwaga w takim charakterze czystej duchowości i zupełnego zaprzania się siebie, wyjmuje człowieka ze wszystkich jego stosunków, które go czynią od siebie zawisłym. Trudno dziś wymagać po ludziach, aby wszystkie te stosunki, w których żyją, tam zerwali, gdzieby im takowe były na przeszkodzie w obronie sprawy publicznej. Wszakże żadna odwaga nie obejdzie się bez poświęcenia czegośkolwiek, choć by tylko pracy i czasu. Należy zatem poznać różne rodzaje zawisłości ludzkich, zważyć ich siłę, aby mieć barometr cnót obywatelskich, po którymby, co do odwagi, i siebie, i drugich osądzić można.
Zawisłości bardzo rozlicznego są rodzaju, jak są rozliczne stosunki ludzi. Można je wszakże na trzy główne gatunki rozdzielić: na zawisłość wewnętrzną, czyli serca; na zawisłość zewnętrzną, czyli żądzy znaczenia, i na zawisłość od rzeczywistych stosunków życia. Wszystkie trzy utkwione są konarzystemi korzeniami w piersi człowieka, owej tarczy wielkie go, miernego, lub małego ducha, i wydzierają zwycięstwo odwadze, co się w niej budzi. Bojaźń, ambicya, i grzeczność, a lepiej słabość, są trzy antytezy twierdzenia prawdy; trzy przeczenia na jedno tak jest; trzy armie służalcze, zaprzedane ciału i materyalnym stosunkom; płatne życiem ladajakiem na tej ziemi, lub błyskotkami i rozkoszami czczemi, jak bańki mydlane, i jurgeltem złota, którego z sobą nikt nie zabierze — płatne na pokonanie jednego du cha prawdy, ducha nieśmiertelnego. Gdziekolwiek duch ludzki wyprawia ucztę ludom ze swobód, praw i wolności, tam one jak harpie wydzierają im strawę i plugawią i obrzydzają wszelkiego rodzaju sromotą.
B o j a ź ń
Życie wszelkie w naturze zewsząd jest zagrożone, i dla tego dobroczynne przyrodzenie wlało w serce tworów żyjących bojaźń, jakoby instynkt zachowawczy, któryby w przypadku niebezpieczeństwa, napędzał je wewnętrznem popędem do szukania ratunku. I człowiek, jako zwierzę, ma bojaźń, jako instynkt przyrodzony; ale jako duch, który zatraconym być nie może, tego instynktu nie ma, bo nie potrzebuje. Z czego oraz ten wniosek wypada, że bojaźń tyle razy umilknie, ilekroć duch bierze przewagę nad ciałem, i że przeciwnie, gdzie bojaźń przemogła, tam przemogło ciało nad duchem, interesa materyalne nad duchowemi. Przed bojaźnią cofa się wstecz odwaga, przed odwagą pierzcha bojaźń.
Lecz nie o utratę życia, albo o jego szwank już chodzi, ku czemu opatrzne przyrodzenie wlało w człowieka bojaźń. Człowiek w stanie natury nie znałby innej bojaźni, bałby się jedynie bólu i śmierci; lecz człowiek cywilizacyi społecznej rozciągnął, że tak rzekę, byt swój na tysiące tysięcy przedmiotów, które zrobił swoją własnością, do ciała i żywota przywiązał, w jednę zlał z sobą istotę, tak, że po tych wszystkich punktach jego idealnej i rzeczywistej własności, rannem stało się jego ciało, a nawet śmiertelnem! A zatem z przejściem ze stanu natury do stanu cywilizacyi i bojaźń wystąpiła z granic przyrodzonych, i roztoczyła się po wszystkiej idealnej i rzeczywistej własności człowieka, przyczepiła się do wszystkich rzeczy, znikomych tak jak ciało jest znikome. Nie chodzi mu już o samo życie, ale o wszystko co do potrzeb, przyzwoitości i uprzyjemnienia tego życia należy: w pożyciu domowem, o wygody i dostatki, o pieszczoty małżonka i ojca, na zewnątrz o znaczenie, godności i tytuły. By z tego nic nie uronić, nic na szwank nie wystawić, nie zagrodzić sobie drogi do nabytku co raz większego tych dóbr ponętnych — oto główny przedmiot bojaźni ucywilizowanego człowieka. W krają oświaty i pod tarczą praw i władzy do zorującej zapewnione bezpieczeństwo osoby fizycznej, i mało już kogo z tej strony bojaźń ogarnia. Ale utrata majątku, po sady, zaszczytów, stanowiące żywot osoby moralnej, stoi ciągle, jako mara śmierci, na myśli ludziom, i puszcza na nich strach oziębiający serce, oniemujący usta. Nimium timemus mortem, exilium et paupertatem , powiedzieli już Brutus i Cicero w czasach upadającej odwagi rzymskiej, a powtórzył Camile Desmoulins w czasie terroryzmu konwencyi francuzkiej.
Pierwszą potrzebą człowiekowi jest utrzymanie życia i wyżywienie żony i dzieci. Tej potrzeby, jako bezpośrednio z istnieniem żywota połączonej, nie obejmuje bojaźń. Każdy wie, że zgłodu nie umrze, i uchyla troskę sama wiara w Opatrzność boską, bo ptaki, ani sieją, ani zbierają, a Ojciec niebieski żywi je. Tam żaden despotyzm nie sięga, bo wie, że gdzie życie człowieka zagrożone, tam bojaźń przechodzi w rozpacz i w szaloną odwagę. Nigdy się też niczego więcej nie obawiano, jak głodu między ludem. — Ale dalszą potrzebą człowiekowi w społeczności żyjącemu, stało się utrzymanie życia przyzwoite, odpowiednie stanowisku, jakie zajmuje. Ku temu zmierzają wszystkie jego zabiegi, wszystkie kłopoty; w tym zakresie nieustanna bojaźń ściga lękliwego o byt swój męża i ojca familii.
Jeszcze tam, gdzie wśród rozległych społecznych interesów i kierunków, człowiek własnym przemysłem zabiega, aby sobie i swoim przyzwoite zapewnił utrzymanie, tam uratował przynajmniej od zawisłości wolę swoją. Lecz gdzie utrzymanie jego od jednej osoby, czy to prywatnej, czy moralnej, zależnem uczynił, jej samej pracę i usługi poświęcił, tam po nim trudno wymagać niezawisłości. Urzędnicy państwa są w tern krytycznem położeniu, że będąc cząstkami rządu, a do tego płacą całkiem od niego zawiśli, nie mogą z nim być w opozycyi. W izbach deputowanych francuzkich większość ministeryalna zawsze złożona z większej części urzędników, i nie tajno, jakie skutki przynosi niełaska rządu dla tych, co śmieli być innego, niżeli on zdania.
Nie ubliża to poczciwości urzędników, ale ich tylko tłumaczy, że postawieni w rzędzie reprezentantów, co mają stawać w obronie swobód narodowych, nie mogą ze swego stanowiska rozwinąć odwagi cywilnej. W przypadku kollizyi interesów rządu i domagań się narodu, jeżeli nie chcą zdradzić zaufania jednej lub drugiej strony, muszą zachować się nijako, a w głosowaniu bojaźń utraty posady, a przynajmniej ściągnienia niełaski władzy, której służą, przeważyć nawet gotowe ich przekonanie. Oględni na obie strony, i radzi każdej się przysłużyć, żadnej nie dogodzą, i będą ludźmi nijakiego rodzaju. Tylko urzędnicy wyborem obywateli obrani, a jako tacy będący pośrednikami między rządem a narodem, — i tylko osoby pod względem majątku od pensyi samej niezawisłe, niezawisłe też w sprawach publicznych zająć mogą stanowisko.
Trzecią i najrozleglejszą potrzebą życia człowieka jest życie dostatnie, przy znacznym majątku bez żadnego kłopotu o przyszłość. — Na pozór stanowisko takie wolne zdaje się być bojaźni, i nic nie stawa na zawadzie, by z niego jak najsilniejszą rozwinąć odwagę. Nie ulega wątpliwości, że gdzie taka w zewnętrznych stosunkach udzielność pojedna się z in- nemi warunkami odwagi, tam ma pole śmiałego występowania. Po mężu, co nie ma potrzeby być oględnym na materyalne stosunki swoje, ma publiczność prawo domagać się energii za prawdą i sprawiedliwością; gdyby jej nie okazał, trzebaby go posądzić o słabość, albo złą wiarę.
Lecz ta majątkowa niezawisłość rodzi innego rodzaju zawisłości, przez rozległe stosunki, którym się nieradzi narażamy; przez swobody materyalne, których się nieradzi po zbywamy. Z tego to powodu najczęściej się iści, że osoby tej właśnie kategoryi, do konserwatystów należą. Niechętni zmianom i reformom, są w opozycyi wszelkiego umysłowego i socyalnego ruchu i postępu, w obawie, by ich zdobyte i spokojnie dzierżone stanowisko naruszonem nie zostało. Ich hasłem „pokój" choćby niewolą miał być okupiony. Zrzekają się zaś wszystkiego, by najświetniejszego zwycięstwa, jeżeli drogą do niego wojna, aczby tylko umysłowa.
Są to zwolennicy rządu jedynowładnego, bo każdy inny, jako ruchliwy i ścierający się, jest im niebezpieczny. Są to ludzie całkiem materyalni, bo ich podstawą sama materyalność. Prawi między nimi i poczciwi z serca, w materyalnym tylko kierunku widzą szczęście kraju, i sami nieraz świetne tu kładą zasługi. Duchowość jest dla nich abstrakcyą, durzeniem nieumiejętnych. Śledząc jednak rzecz głębiej, zda się, że dla tego tylko nie wierzą w ducha czasu i postępu, że go się boją. W następstwie, swobody ludowe są dla nich marzeniami, i nie pojmują, aby konstytucye do szczęścia narodów prowadzić mogły, a wolność druku, to w ich rozumieniu złe największe społeczności, aby narodom miało na tej drodze szczęście przyświecać.
Wszystkie te wyobrażenia konserwatystów, wypływają ze zapatrywania się na państwo z mechanicznego stanowiska, bliźniaka materyalizmu. Państwo, to u nich machina sztucznie nastrojona, i dość czasu i pracy kosztowało, aby je tak a nie inaczej nastroić. Wszystkie tam koła i kółka, wagi i śruby, mają swoje przeznaczenie i są potrzebne. Można naprawić, gdzie się co nadpsuło, ale broń Boże nowić, przeinaczać; toć potrzaska się wszystko i popsuje.
Wszakże są to zdania, które jeżeli na przekonaniu oparte, szanować należy. Są one nawet potrzebne, aby przeciwważyły zbyt polotnym niekiedy dążnościom wolnomyślących. Mężowie je reprezentujący, w zakresie materyalnych, namacalnych swobód, mogą nawet istotne krajowi przynieść korzyści. Gdziekolwiek zaś zasady ich ze swobodami więcej duchowemi nie zgadzają się, tam je śmiało i bez obłudy wypowiedzą, i przy prawem sercu nie są zdolni do żadnej podłości, ni zdrady nikczemnej.
Całkiem się ma inaczej z ludźmi bez zasad, którzy do statki swoje uważają jedynie za środki do dogodzenia osobistemu samolubstwu, rozkochani w wygodach i przyjemnościach życia, jakie im majątki ich nastręczają obficie. To są służalcy Molocha, jemu, nie Bogu wolności i prawdy, przynoszą ofiary. Rozkosze i znikome ponęty życia, albo brzydka chciwość i skąpstwo, trzymają ich na uwięzi. Dusza ich nigdy się wyżej nad pieniądz nie wzniosła, chód ich ducha żółwi, a serce zajęcze, najwyższą zaś sferą pojęcia: liczenie. Oni utopili siebie w materyalności, i ta nawzajem zajęła ich myśli i uczucia; prawże im o obowiązkach obywatela, o poświęceniu dla kraju! Dla tamtych odwaga cywilna była nieprzyjacielem, której nawet śmiałe stawiali czoło, dla tych jest postrachem, i tył już podają, zanim wiedzą, o co rzecz idzie.
Tych ludzi nie stawiaj na żadnej wysokości, bo zamiast się z niej wznieść w górę lotem orła, jak płaz oskorupiały poszukają kałuży, gdzieby się unorgali. Nawet wtenczas im nie dowierzaj, gdy opinia publiczna silniejsza nad ich samolubstwo, porwała ich z sobą i musieli się pokazać innymi, niżeli są w istocie; nie wierz im, gdy nawet w ich serce zstąpiła jakaś walka powinności obywatelskich i egoizmu własnego. Walka ta zawsze będzie nieszczera, i wczas tam stanęła kapitulacya. Przemogły dobra materyalne; stanęło, poddać się hańbie i wstydowi, przemyśliwają tylko, jakby się wycofnąć ze sprawy, nie naraziwszy czegoś więcej, nad honor.
O, są podli nad podłymi z tego rodzaju ludzi, których dobra materyalne na wyżynach narodu postawiły, zkąd mu na nieszczęście równie cnotą, jak hańbą przyświecać mogą. Rozwijają niejedni z nich odwagę rzadką, lecz nie odwagę obywatelską, ale odwagę chciwości, egoizmu, prywaty. Autor Parafiańszczyzny powtórzył tylko, co już roku 1790 pisarz uwag nad życiem Jana Zamojskiego, w przestrogach wypowiedział: „kto na sejmikach uczy obywatela zdrady, podstępów, podłości, gwałtu? — kto niewinną szlachtę najpoczciwiej i najszczerzej swojej ojczyźnie życzącą, oszukuje, przekupuje, rozpija? — kto od wieku robił nieczynną władzę prawodawczą, rwał sejmy? — kto sądowe magistratury zamienił w targowisko sprawiedliwości, albo w plac pijaństwa, przekupstwa, przemocy? — kto koronę przedawał; kto koronę kupował? kto wojska obce do kraju wprowadził? — kto przy rozbiorze kraju brał zagraniczne pensye?“ Na to wszystko, daje autor przestróg jednę tylko odpowiedź:—„Panowie.“ — Jakoż jednego Ogińskiego wyjąwszy, nie za wiele powiedział.
Czasy te, na szczęście naszych pokoleń, już minęły, i podobno nie wrócą się więcej. Ale następnym brać z nich miarę należy, jak rzadką bywa odwaga cywilna w mężach, którym materyalne, osobiste swodoby są wszystkiem, a rozstać się z niemi nader trudno, jeżeli niepodobno. Lękają się co chwila o ich utratę, albo uszczuplenie, jak człowiek trwożliwy lęka się o głowę swoją, albo o kalectwo. Odwaga cywilna nietylko w serca ich nigdy nie zstąpi, ale nawet gdy ją postrzegą u obcych, upatrują w niej zaraz grożące dla siebie niebezpieczeństwo, widzą w niej płomienie, gotowe zająć ich dobytek 1 dostatki. Ich zatem interesem wołać gore! i gasić. I wołają w takim razie na gwałt z całej siły, i napędzają ludzi z wodą do gaszenia.
Najwidoczniej się tu pokazuje, że istotnie tam człowiek rozwija się całą swoją siłę, i wytęża wszystkie środki, gdzie widzi zagrożonem jestestwo swoje, czyli to w samem życiu, czyli też w dobrach nierozłącznie do życia jego przywiązanych. Gdzie chodzi o jego być albo nie być, tam reakcya potężna odzywa się nieraz, i pokazuje, czemby mógł być ten mąż, gdyby takąsamą usilność w sprawie publicznej wywołać był zdolny. Nie czuje przecież tego niebezpieczeństwa, gdzie go interesa publiczne niebezpośrednio dotyczą; gdzie choćby największe wypadki potokiem wezbranym płyną, ale wody nie na jego młyn prowadzą; gdzie wichrem szumią i burzą grożą, ale nie w zakresie tego powietrza, które jego otacza, i którego dla własnego oddychania potrzebuje, ślepy nie widzi, że niebezpieczeństwo publiczne, prywatne ogarnia; że potok wezbrany wylać musi i młyn jego uniesie; że orkan i burza szerzy się na wsze strony, i do niego się zbliży.
Ku wyjaśnieniu przytaczam takie zdarzenie. Był naród, który dobijając się wolności, losy swoje złożył w ręce jednego człowieka. Nadzwyczajny zapał ogarniał wszystkich, a młódź szczególniej całym ogniem miłości ojczyzny pałała. Przybywa obywatel dojrzalszy wiekiem, znamienity urodzeniem i imieniem, niosąc usługi swoje dla sprawy ogólnej. Widzi wodza, wyniesionego zaufaniem niezachwianem narodu na najwyższy szczebel nieograniczonej władzy, otoczonego licznem kołem dziarskiej młodzieży, co tylko czeka jego rozkazu, — i wy powiada na ten widok słowa otuchy do wodza. A on mu zwierza się krwią zimną, że nie ma wiary do sprawy, że młodzież szalona głupstwo zrobiła, a naród większe popełnił, robiąc jej sprawę swoją sprawą; że tu o zwycięstwie nie może być mowy, ale tylko o wycofaniu się z matni bez wielkiej szkody. — W chwili tak stanowczej, słowa te, jak gromy trzaskać musiały w duszę prawą, jak puginały szarpać serce poświęcenia pełne. Nie wołałże tu obowiązek głosem nie już sumienia, ale głosem całego zawiedzionego narodu, głosem milionów daremnych ofiar i krwi, mającej być daremnie przelaną — głosem całej ludzkości, — aby wywieść naród z błędu, i najpiekielniejszą zdradę wyjawić w chwili, gdzie jeszcze był czas ratunku! — Ale nie poznał, albo nie miał odwagi poznać ów obywatel, że losy narodu, któremu przybył nieść posługi, w tym momencie leżały w je go ręku, że stanowczy i śmiały krok, byłby nadał całkiem inną kolej przyszłości. Gdyby nawet krok taki i życie go miał kosztować, mógłże je w piękniejszej sprawie i dla wyższego celu poświęcić? Jeżeli przybył z gotowością przynieść je w ofierze krajowi, kładąc je w tej ważnej chwili, byłby niem może tysiące przyszłych niewinnych ofiar okupił.— Umilkł wszakże z bojaźni, aby życia nie narazić, i tajemnicę w tysiąc nieszczęść płodną w sercu swem, jak w puszcze Pandory, na długo zachował. — Nie jego dom się snać palił, i choć widział, że żagiew, którą zdrajca w suchą od zapału strzechę sprawy narodowej rzucał, może cały kraj zająć i w perzynę obrócić; nie zawołał gore! nie przydepnął nogą żagwi, niepomny, że w tym narodowym pożarze, i własny jego pałac prędzej, czy później spłonie—a choćby i nie spłonął— że hańbąby było posiadać dom nietknięty, wspaniały, wśród gruzów i zgliszcza całej ojczyzny.
Tak to ciężko jest obywatelowi przenieść jestestwo swoje do życia narodowego, tak ciężko połączyć sprawę publiczną ze swoją własną. Oprze się całą siłą, zagrożony w swojej własności, ale nie znajdzie dosyć odwagi w sobie, aby oprzeć się, gdy zagrożoną zobaczy sprawę publiczną. Rany tu zadane nie kaleczą go bezpośrednio, nie czuje razów sztyletu. Sam rażony wstrząsa się cały, i przed tern wstrząśnieniem bojaźń ucicha, jakby przytłumiona; rażony w swobodach kraju, wy gada gniew swój, ale narazić siebie w czemkolwiek, bojaźń mu nie pozwala, żadną reakcyą nie powstrzymana.
Tym też sposobem tłumaczą się owe dziwne charaktery ludzi przerzucających się od najwznioślejszych poświęceń, do podłości; owi bohaterowie z pola sławy w szpiegów prze- dzierzgnieni; owi wojownicy, z poświęceniem życia dzielnie i odważnie nacierający na nieprzyjaciela, co krwi własnej nie szczędzili dla ojczyzny, a gdy przyszło poświęcić dla niej coś z próżności swojej, zmienili się w samolubów, w służalców widoku, łaski, posady.
Żądza znaczenia
Bojaźń nazwaćby można żądzą zachowawczą. Rozciąga się ona na wszystko, co człowiek już posiada, i czego utraty obawia się. Przez przywiązanie do tej swojej własności, z którą mu tak dobrze, by ją nie narazić na niebezpieczeństwo, czyni ofiarę z powinności by najświętszej, ugina kark pod jarzmo i niewolę. Zupełnie przeciwną jest żądza znaczenia czyli ambicya. Jestto nienasycona chęć nabywania; nieugaszone pragnienie świetnienia na zewnątrz. Tam egoizm skupiał się w siebie i skorupiał, tu rozlewa i występuje na zewnątrz, i roztacza skrzydła szerokie, by jak najwyżej podle ciał. Tam majątek, i dostatki celem, tu środkiem do wyższe go celu, do znaczenia. Bojaźliwi są konserwatyści, ambitni radykalni, jedni i drudzy w swoim rodzaju. Dla swego egoizmu, dla dogodzenia osobistym swoim żądzom; tamci chcą stagnacyi, ci ruchu.
Bo gdzie cel jest wniosły i szlachetny, a mąż jaki, czując w sobie i siły i zdolności potrzebne, dąży ku temu celowi i osięgnąć go pragnie; — gdzie wre w piersi żądza sławy, ale sławy zdobytej zasługami wielkiemi u narodu; — gdzie szlachetna duma na prawdziwej siebie wartości ugruntowana, kieruje krokami jego w sprawie dobra publicznego; — tam nie ma owej nikczemnej żądzy znaczenia, co człowieka więzi i niewoli, ale i owszem tam silna rozwija się odwaga cywilna, ogniem szlachetnego uniesienia dla sławy i zaszczytu rozegrzana, w wielkie czyny i błogie skutki płodna.
Ale jest inna ambicya, pożerana samego brudnego egoizmu żądzą, wszystko do siebie kierująca, i dla tego acz nie pohamowana w sobie, zawsze jednak maluczka i nędzna, która rozwinięciu się odwagi cywilnej stoi na przeszkodzie. Są ludzie więcej niż próżni, bo próżność jest tylko w sobie nadęta, ale nie działająca; przecież równie mali, którzy całe życie gonią za znaczeniem, którzy wszędzie chcą się pokazać, chcą znaczyć i oczy publiczności zwracać na siebie.
W spółecznem pożyciu objawia się ambicya, o której tu mowa, w żądzy, jak mówią, brylowania, to ubiorem, to dworem, to wystawnością; w chęci dorównywania panom, acz przy daleko mniejszych środkach, aby się tylko o nich ocierać, z nimi żyć, być z nimi za panie brat. Jestto choroba nikczemności ludzkiej, co dobrze u nas, gdzie się też najbardziej zagęściła, nazwano chorować na pana. W politycznem i publicznem życiu chorują podobnie ludzie na deputata, na posła, na urzędnika, na order, na tytuł, a choćby i tytulik; inni znowu na popularność, na chęć przewodniczenia wszędzie i zawsze, na tworzenie projektów, planów i t. p. Jest i tu żądza brylowania w publiczności; próżność miotająca się i ruchawa. Jestto pokarm codzienny ich duszy, bez którego równie obeść się nie mogą, jak ciało bez powszedniego chleba. Dogodzenie ambicyi stało się potrzebą ich żywota, który za nic w świecie nie poświęcą, równie dotkliwi na razy, któreby z tej strony w nich godziły. Rozkochani więcej w tej sprawie, która ich żądzę znaczenia nasyca, silniej też do niej są przywiązani, niżeli materyaliści, do materyalnych dóbr i rozkoszy swoich. Jestto jakaś straszliwa anomalia w ludzkości, bo anomalia ducha, który z natury swojej jest ogólny i do ogółu duchowości zmierza. Ambicya zaś ogół przyciemnia, a pojedynkowość swojego ducha na to miejsce kładzie; w skrytości podnosi bunt przeciw wszelkiej innej powadze, choćby powadze większości, a na pozór schlebia każdej, używając jej do swych celów. Jeżeli wydział zaszczytów zależy od osób wysoko postawionych, najuniżeniej im się kłania i usługuje; jeżeli opinia publiczna honory rozdziela, za nią goni i ubiega się. Wszystko czyni dla tego wiatru, co ma sławę imienia roznosić. Istni artyści na scenie, którym nie chodzi o sztukę, ale o poklaski, biorą na siebie rolę i odgrywają ją przed publicznością. Z jednej strony dumni i próżni nadymają się, z drugiej upadlają się i płaszczą, bijąc czołem pagodom żądzy swojej, podobni w tej mierze razem indykom i Indyanom.
Pod tym względom jest ambicya równym despotą spraw człowieka, jak bojaźń. Żądza wyniesienia się, przytłumia wszystkie inne uczucia, i przytłumia odwagę cywilną. Nie tak gwałtowna w swych objawach, jak bojaźń, wiele jest od niej nie bezpieczniejszą dla społeczeństwa. Bojaźń, prawda, jest przeczeniem odwagi, ale dla tego właśnie otwartym w boju nieprzyjacielem, odrazu zwycięża człowieka słabego i prowadzi go bez namysłu do popełnienia podłości. Ambicya nie ma tak gwałtownych wybryków, zwolna i z namysłem a oględnością działa; rozważa jak najskrupulatniej, co jej czynić, a cze go poniechać wypada, i wybiera przezornie środki, wiodące jej zdaniem do celu. Intryga jest duszą ambicyi, bez niej żyć i ostać się nie może. Gdzie społeczeństwo na stronnictwa podzielone, tudzież gdzie o obór jaki, albo o pensyą lub urząd chodzi, tam intryga rozwija swe sztuki; gdy tymczasem bojaźń tylko się przyczaja, albo wrzaskliwie broni dóbr swoich. Bojaźń jest więc hamulcem charakteru, lecz ambicya jego ze psuciem.
Mąż bojaźliwego serca, wie, że czyni odrodnie, nieraz zazdrości w duchu tym, co śmiało występują, chwali ich po stępowanie, ale sam słaby niemoże wznieść się nad względy tych dóbr, które go powiązały. Nieraz na czyn podły zatrwoży się i wstydem twarz jego się obleje, robak sumienia go gryźć będzie i przeklina stokroć swoją słabość. — Człowiek wywyższenia chciwy, nie ma tych dziecinnych, jak je nazywa, skrupułów. Nigdy nie ma względu na własne sumienie, ale na opinią. Z największą sztuką i obłudą maskuje prawdziwe za miary, występowaniu swemu zupełnie inne, łudzące podaje pozory, i zdaleka, nieznacznie sieć intrygi zakłada.
Z dokładną znajomością serca ambitnego, oddał Corne tę sztukę złudzeń, której się każdy najprzód na sobie samym uczy. Wyrazy jego tu w tłumaczeniu przytaczamy: „Ambicya ma formy nadzwyczaj powabne i łudzące. Ona nie rani w niczem dobrej opinii, jaką ma człowiek o sobie, ani mu zaraz na wstępie nie nastręcza upodlenia. I owszem, samej tylko jego próżności schlebia. Stawiając mu w perspektywie; to wyniesienie się nad drugich, to blask, którym się otoczy i zaćmi współzawodników, doradza mu nieznacznie nie być tak surowym w pojmowaniu obowiązków swoich. Najgorzej tylko tym podszeptom zdradliwym chętnego ucha nadstawił; już go nie opuszcza, żądze znaczenia poddmuchuje i skrupuły sumienia znosi, wystawiając mu, że z tern, co już zyskał, i z tem, co mu jeszcze przyszłość otwiera, nie może iść w porównanie odstąpienie zasad, będących uwidzeniem ludzkiem. Wzwyczaja się tym sposobem człowiek patrzeć z obojętnością na wszelką niemoralność, byle nie poprowadziła za sobą hałasu; a nawet z upodobaniem patrzeć się na wszelki występek, byle rozsądnie dokonany i uwieńczony dobrym skutkiem. Nareszcie egoizm zrzuca maskę, i jego sposób widzenia rzeczy staje mu się przekonaniem; głośno się z doktryną swoją odzywa i we wszystkie sprawy, tak swoje jak cudze, tak prywatne jak i publiczne, wprowadza jej logikę i obliczenia. Stała ona mu się retortą i w niej wysmaża odtąd wszystkie czyny i uczucia. Co niczem więcej nie jest, tylko godziwem i szlachetnem, tem się się niewarto zajmować. Prawość, odwaga, poświęcenie, jest durzeniem siebie i drugich; sumienie starą bajką, a człowiek uczciwy a głupi, jedno.“
„Lecz jeżeli każda cnota niepokoi ambicyą, żadna tak śmiało i z góry przeciw niej nie występuje, jak odwaga cywilna. Życie publiczne, to szranki, wśród których się spotykają. Tam to ambicya najdroższe swoje umieściła nadzieje, tam za wód obszerny roztworzyła przed sobą; tam warto układać plany przebiegłe, tam jest o co ubiegać się, tam wspaniałe nagrody wieńczą intrygę, chytrość i zepsucie. Ambitny zstępując w ten zawód dla siebie nowy, byle się tylko uwolnił od zawadzających mu wyobrażeń sprawiedliwości i moralności, dobiera się odrazu wolnego polotu! Z jaką to skwapliwością nadskakuje władzy, oświadcza swoje przywiązanie, swoje usługi, poświęca się w jej obronie przeciw oppozycyi, daje na handel sprawę publiczną i sumienie własne! Za to też do znakomitych łask i faworów nabiera prawa. Władcy opsypują go złotem i godnościami, panowie będą jego poufałymi, rówiennicy poniżeni z zazdrością pozierać nań będą, gdy go ujrzą zasiadającego w radzie możnych, obchodzącego się z nimi, jak z równymi sobie, sprzymierzonego z ich widokami i planami; lud nakoniec podziwiać będzie jego szczęście, szukając jego spojrzenia, i z pokorą cisnąć się pod jego protekcyą. Z jakąż to rozkoszą spoczywają oczy dumą upojone na tych świetnych obrazach! “
„Wszystko się zmienia, gdy powinności są w poszanowaniu i cnota obywatelska głos poważny zabierze. Surowa w obowiązkach swoich, nie dworuje nikomu, prawi śmiało prawdę i odpycha wszystko od siebie, co nie jest sprawiedliwe. W występowaniu swojem nie ma grzeczności i uprzejmości i dla tego nie dorabia się szczęścia. Daleka, by schlebiać miała władzy, jest raczej podejrzliwą, ma się zawsze na ostrożności, aby jej nie uwiodły grzeczności i przymilenia. Urok tych złudliwych ponęt nie ma na nią wpływu, ani urok władzy; a jeżeli przewiduje jakie zamachy złego, pomija względy wszelkie i stosunki, nie lęka się wywołanej wrzawy, i demaskuje ludzi zdradzających dla przyzwoitości sprawę publiczną. Nie dba, choć to ludzie dobrego tonu i wychowania nazwą rubasznością i w ochydę obrócą. Prawy obywatel potrafi się obejść bez faworów salonowych i być wyższym nad ochydę i nienawiść. Nawet go nie zastrasza, choćby się dla tego widział opuszczonym, bo przymus wszelki jest mu nieznośniejszym; jednej tylko rzeczy znieść nie potrafi, to jest sprzeczności z własnem sumieniem i ofiary moralności i obowiązków, poświęconych dla interesu.“
„ Z uczuciami i wyobrażeniami tak przeciwnemi, ambicya i odwaga cywilna wyłączać się muszą wzajemnie, i nigdy w jednem sercu nie zamieszkają. Wszędzie, gdzie się ambicya wciśnie, tam już po moralności publicznej: jej tchnie nie uśmierca wszelki żywioł prawości i udzielności. Szczęściem jest dla rodzaju ludzkiego, że ambicya potrzebuje zapału namiętności i wytrwałości woli, co nie jest udziałem wielu. Gdyby to były przymioty powszednie, biadaby była społeczeństwu, bo strachby w niem żyć było. Dreszcz prze chodzi pomnieć: do jakich ostateczności doprowadzić człowieka może namiętność nieustannie działająca, niezmordowana, która za zasadę i początek wszystkich spraw swoich położyła najzupełniejszy egoizm. “
„W życiu prywatnem, będzie się okrywał pozorami spospokojnemi, ugrzecznioną uprzejmością, ale otwórz tylko pole jego ambicyi, dopiero go poznasz. Tąm go zobaczysz w całem upodleniu, gotowego przejąć na siebie każdą rolę, chwycić się wszystkich środków, byle położyć fundamenta swojej wielkokości. Obłudny i bezwstydny, wedle okoliczności; schlebiający sile, nieprzyjaciel nieszczęśliwych, zdradza, oczernia, poświęca krwią zimną poczciwego człowieka, który mu na drodze zawadza. Pomiatając pod nogi szacunek ludzi prawych, prawi o honorze, cnocie i ojczyźnie, a w duchu śmieje się, że ludziom, by ich lepiej oszukał, rzuca na strawę słowa niby wielkie, a próżne w sobie. Takim jest ambiny. Jestto człowiek ze wszech miar antisocyalny i wzór przewrotnego i złego obywatela. “
„Ten rodzaj śmiałości — powiada dalej Corne, stosując rzecz do Francuzów—wszystkim narodom wspólny, gdzie organizacya społeczna dodawa próżności ludzkiej pastwę obfitą z wielkiej liczby urzędów i stopni hierarchicznych; gdzie wciąż otwiera im widoki i obudzą żądze wynoszenia się coraz dalej; przeważa szczególniej pomiędzy nami, w narodzie z charakteru próżnym, wśród którego połączenie ducha chewaleryi z obyczajami monarchicznemi zrodziło nawykłość, żyć ciągle zewnątrz siebie, i rozwinęło potrzebę wewnętrzną, stać wysoko w opinii publicznej.“
Toć to my Polacy kiedyś tak podobaliśmy w tem sobie, że nas nazywano Francuzami północy. Jeżeli w tem podobieństwie narodowem upatrujemy także podobieństwo wad i słabości naszych, możemy się przejrzeć w obrazie ambicyi, który nam autor uwieńczonej rozprawy przytoczył. Lecz podobno pod tym względem w czasach niepodległości narodowej, przesadziliśmy naszych blisko - plemieńców na zachodzie. Monarchia połączona z rzecząpospolitą szlachecką, połączyła ambicyą rodu, urzędów i tytułów z ambicyą przewodzenia, którą prawo zupełnej równości podsycało; a życie całe Polaków stało się jak życie obywateli greckich i rzymskich, wyłącznie publicznem.
Nie czytał przytoczony przez nas autor francuski przestróg dla Polski z końca ostatniego wieku, boby tam już był znalazł prototyp tego zepsucia, do jakiego ostatecznie ambicya i żądza znaczenia prowadzi. Oto wizerunek stanu rzeczy podczas sejmu 1790 roku, w rysunku tensam, który z głęboką znajomością serca wywiódł Corne, i tylko mocnemi, bo już śmiertelnemi nałożony farbami:
„Rozpustni, lekkomyślni, chciwi i marnotrawni, dumni i podli, dzielność praw zniszczywszy, na wszystkie namiętności wyuzdani panowie byli w Polsce. Jedno małżeństwo, jedna wdowa bogata, jeden urząd, biskupstwo, starostwo, nie podług ich myśli dane, często zdanie im przeciwne, słowo ich żądzy niedogodne, w ostatnią ich zapamiętałość przeciwko szlachcicowi, albo drugiemu panu rzucało. Aby tylko dogodzić swojej pysze, aby się tylko zemścić, gotowi byli siebie i rzeczpospolitą zgubić. Najpierwej wyszukując materye popularne, chociaż krajowi najszkodliwsze, zdradnem pochlebstwem czynili sobie w szlachcie stronników. Wkrótce z jednego kraju robili dwa narody. Natychmiast sejmiki stały się uzbrojoną zgrają pod dwoma hersztami. Na sejmy, nie poselstwo narodu, ale służba dwóch panów ciągnęła. Trybunały nie sprawiedliwością, ale były wywodem, kto tego roku mocniejszy. “
„Ta familia, która najlicznieszy rej szlachty wodziła, na każdym zjeździe większą stronę mając, trzymała w swoich ręku wszystkie elekcye, władzę prawodawczą, wszystkie magistra- tury sądowe. Nie to uważano w prawie, coby najwięcej dobru publicznemu sprzyjało, ale coby uszkodziło przeciwnika, albo dogodziło partykularnym użytkom. Nie ten brał urzędy, który miał zasługi, cnotę i wiadomość potrzebną, ale kto najlepiej życiem i sumieniem szarzał. Nie ten pewnym był sprawiedliwości, kto kładł przed sędzią prawo, ale kto oddawał listy pańskie. Owszem, bez woli popularniejszej familii, nietylko cywilnym urzędnikiem, ale nawet być nie można było proboszczem, kanonikiem, przeorem, ani gwardyanem. Uchowaj Boże, żeby się który szlachcic był odważył stanąć przy prawie, przy dobru powszechnem. Owszem, sprzeciwiać się tylko swojem przeświadczeniem któremu z tych dumców, szczęśliwy, jeżeliby na miejscu nie był rozsiekanym, zapewne odtąd ani w drodze, ani w domu życia bezpiecznego nie miał. Odbierał wkrótce pozew i dokumenta, że cudzą wieś posiada. Tak wszystko się przed górującą dumą płaszczyło. Kto chciał mieć spokojność, majątek, sprawiedliwość, zaciągał się pod przedmoc."
„Rodzice już niewinne dzieci swoili z podłością, uczyli ich nikczemności, niszczyli w nich wolę i wyniosłość, tak wolnemu człowiekowi potrzebną. Okazywali codziennie te podłe sposoby, któremi na służbach pańskich swoje niesprawiedliwe majątki zebrali. Duchowni w swoich naukach, zakonnicy po ambonach, nauczyciele publiczni w szkołach, na każdą uroczystość, smażyli się w pochwały cnoty, obywatelstwa i sprawiedliwości tych, którzy największe niecnoty, krzywdy i zbrodnie pełnili. Tak wychowany szlachcic, nie miał własnej woli, nie czuł swojej duszy. Polak stracił zupełnie wyobrażenie sprawiedliwości i prawa. Wszyscy powtarzali: trybunały, ziemstwa, grody, sejmiki i sejmy; a że im te słowa powtarzać wolno było, na tem swoją wolność zasadzając, by najmniej nie znali istoty tych ustaw. Wszystko tam przemocy skutkiem widząc, nic ich nie obrażało, co albo zdrada, albo gwałt uiścił. Tak większa część szlachty, wzwyczajona do bezprawia, występków i złości, utraciła wstyd, a nawet i uczucie tego, że jest narzędziem swoich panów niecnoty.”
„Ta zaś familia, która w szlachcie słabszą stronę miała, nie mogąc zniszczyć przeciwnika, zamieniła swój gniew w nienawiść własnego narodu. Końcem pognębienia przeciwników, nie zważając, iż kraj zgubi, w zdarzonej okoliczności, sprowadza cudzoziemskie wojsko. Z tem na wszystkie obrady zjeżdża, wszystkim obiecuje i grozi, daje pieniądze i przyrzeka urzędy; zapewnia majątek i zgubę jego; zaciąga pod swoje znamię gwałtu większą część szlachty, i znowu kształci ich umysły do swojej nowej niecnoty. Tych, którzy się złudzić nie dają, ani groźby nie ulękną, każe brać pod warty, drugich z kraju wysyła, do innych puszki rychtuje i zabija. Wszystkich obstawających przy prawie, dobra pustoszy i niszczy. “
„Ale nad upadek kraju, gorsze złe wyrządzili Polakom: zatracili narodowy charakter. Szlachcic z nieustraszonego stał się na wszystko lękliwy, z wyniosłego podłym, z urodzonego do wolności, już dojrzałym do najcięższej niewoli. Świadkiem tego zabory. Stracił to hasło, którego naruszenie we wszystkich jedno czucie budzić powinno. Bez wyobrażenia sprawiedliwości, największa nieprawość w nim krwi nie burzy. Czyli to gwałt prawu, czyli posłuszeństwo prawu, równy w jego umyśle skutek sprawują. Krzywoprzysięstwo popełnić już mu z łatwością przychodzi. Sława narodu, miłość ojczyzny, nie zapala go do ofiar; nie ma stałości ducha; na wszystko się zastrasza; już nie czuje, iż milsza śmierć, niż niewola podła.“
Możnaż, czytając ten obraz politycznie konającego na rodu, w którym ambicya głównym była kurczem śmierci, nie powtórzyć słów Corna pełnych prawdy: II est effreyant de penser , a ąuelles extremites peut mener l’homme une passion active, infatigable, qui a fait du plus rigoureux egoisme son principe , et son point de depart.
To skutki ambicyi na wielką skalę: zupełne wyniszczenie cnót obywatelskich i wygaśnienie poświęconego ognia odwagi cywilnej, nietylko w sobie, ale i w narodzie; najwyższa demoralizacya serca i powszechne upodlenie. Ale i na małą skalę ambicya tesame ma następstwa. Nieprzyjaciołka odwagi obywatelskiej, intrygą nadpsuwa uczucia sprawiedliwości, wolności i miłości ojczyzny, a wciągając do intryg i inne osoby, jest morową zarazą na ich serca patryotycznie usposobione. Niewolnica miłości własnej i brzydkiego samolubstwa, najmniej posiada udzielności, i najmniej też z odwagą cywilną skojarzyć się może.
Do ambicyi łączyć się muszą koniecznie pewne zdatności, przynajmniej w takim stopniu, aby obudzały w człowieku zaufanie do siebie, i dla tego w życiu publicznem słabość ta staje się tern szkodliwszą. Mierne zdolności niezgrabnie brać się będą w intrydze, wkrótce poznają się ludzie ną nich, i panowanie ich zabiegów niedługie. Niebezpieczniejsi są ludzie rzeczywiście zdatni i zdolni, bo nie tak łatwo ich przejrzeć i demaskować. Zwykle już dopięli zamiaru, zanim się jeszcze na nich poznano. Osoby tego rodzaju, jeżeli przez zbieg nieprzyjaznych okoliczności zostały na podrzędnem stanowisku, z którego niema dla nich pola działania i znaczenia, kiedy inni mniej zdatni są posunieni wysoko; — osoby takie pożera zazdrość, która ich do szaleństwa doprowadzić zdolna. Zranieni głęboko w miłości własnej, z libertynów przerzucają się w dewotów; z liberalnych w służalców despotyzmu; z ludzi światła i postępu przemienieją się w odludków, ciemności i ustronia szukających.— Inni chytrzejsi, ale i rozumniejsi, znajdują dla obrażonej dumy swojej w tern przynajmniej zadowolenie, że kiedy sami znaczyć nie mogą, starają się, aby przez drugich znaczyli. Zbliżają się zatem do ludzi wpływu i wziętości, co sobie prawem sercem i poświęceniem na to znaczenie zasłużyli; — do ludzi słabych i niezdolnych, a stojących na posadach znakomitych; — do ludzi, co mają środki materyalne w ręku, ale im brak duchowych; — tych wszystkich, wkradłszy im się różnemi drogami w łaskę i zaufanie, oblegają formalnie, i póty pracują, póki im się nie staną nieodbicie potrzebnymi. Tu dopiero dopięli zamiaru, bo dopięli znaczenia, choć nie bezpośrednio, przynajmniej pośrednio; podbili sobie opinią publiczną, bo podbili sobie tych, co ją posiadają; z podrzędnych stali się ludźmi znaczenia, stanęli nawet wyżej, bo rządzą tymi, co mają i wywierają znaczenie. O środki ku temu mniejsza! choćby nawet przyszło codzień plotki z całej stolicy znosić, warto sobie tem wpływ na ministra okupić. Ale co trzymać o charakterze tych ludzi ?
Grzeczność
Polacy są grzeczni, jestto chlubne, dość powszechne świadectwo, które cudzoziemcy naszym wyższym towarzystwom sprawiedliwie oddawać zwykli. Należy nam się postrzedz w tej pochwale, aby nam się nie wyrodziła na słabość charakteru, a temsamem na naganę. Grzeczność w towarzyskiem pożyciu, jest zapewne zaletą człowieka dobrze wychowanego, i tu może prawdzi się narodowe przysłowie, że nikt nigdy na grzeczności nie traci. Inny całkiem stan rzeczy, gdybyśmy ten przymiot naszego wychowania przenieść chcieli do zawodu publicznego. Tam grzeczność jest słabością, a stać się nawet może upodleniem; przysłowie zaś owo i owszem tak obrócićby należało, żebyśmy rzekli: kto grzeczny, ten zawsze traci. Mówiąc o odwadze cywilnej, tylko grzeczność okazywaną w sprawach życia publicznego mieć będziemy na względzie.
Analizując ten rodzaj skłonności ludzkich, nie zdaje nam się z tak gwałtownych pochodzić pobudek, jakiemi są bojaźń i ambicya, ale nareszcie tesame, co tamte za sobą prowadzi skutki, to jest opuszczenie i zdradzanie sprawy na rodowej. Nie ma grzeczność tej nikczemności co bojaźń, ani tej podłości i intrygi, co ambicya, ale ma słabość podobania się wszystkim, ma lękliwość, by się nie narazić nikomu, i tej słabości poświęca obowiązki względem prawdy, sprawy i ojczyzny. Są to po większej części charaktery słabe, łagodne, potulne; nie ma w nich żadnej gwałtowności, ani drażliwości umysłu. Najczęściej albo głowa ograniczona i dlatego każde mu potakuje, albo serce ostudzone, w którem żadne szlachetne uczucie mocnem tętnem nie uderzy, i dlatego względy na formy zewnętrzne, konwencyonalne, biorą przewagę nad sercem, albo nareszcie i głowa i serce puste.
Pierwsi dobroduszni płakać będą nad upadkiem sprawy publicznej, gdy się znajdą w obliczu tych, co ją jak oni z serca pojmują, ale gdy się znajdą w obec przebiegłych, wygadanych, wyrafinowanych kierowników, co ją gubią i zdradzają dyplomatycznie, oczy niedawno zapłakane do śmiechu ustroją, i poczciwy kark nachylą z przymileniem na hołd wzniosłemu rozumowi, potakując zdradzie. W ślepem zaufaniu do wyższości rozumowej mędrszych acz fałszywych, i w dobrej wierze na to, co im prawią o dobru publicznem, o celach do niego wiodących, o potrzebie zrobienia tego i tego, o ma skowaniu się przed czujnością innych i t. p. dają się użyć za narzędzia i oddają w posługi niecnocie, która ich osidlić potrafiła. Nie ma posłuszniejszych istót i wierniejszych sług, nad owych dobrodusznych, uczciwych prostaczków, których mędrszy uwiódł słowy, a grzecznością sobie zupełnie kupił. Użyć ich można na zabicie sprawy, za którąby oni raczej sami zabić się dali, bo rozum ich ograniczony odurzyła całkiem poufałość męża, dla którego rozumu, urodzenia i godności, wielkie mają poszanowanie. Jakże dla mężów tyle dla nich grzecznych, okazać się niegrzecznymi? Toby grzech był nie do odpuszczenia. Więc choć się i postrzegą sami, albo inni im oczy otworzą, choć się coś nierzetelnego prawemu ich sercu nawinie i przemknie, — to jednak grzeczni, wyrozumiali, milczą, i jak dawniej dworują na usługach.
Drugi rodzaj grzecznych, z głową bez serca, jest bardzo niebezpieczny. To są lisy szczwane, z przebiegłością układający każde wystąpienie i branie się swoje, aby nie ze psuć ani z jedną ani z drugą stroną. Nie idzie im o wyniesienie, mają dostatki i tytuły, nie są też zbyt trwożliwi o dobra swoje, i nawet nie szczędzili ofiar gdzie ich było trzeba ; — ale jakaś słabość opanowała ich, że nie umieją odmówić nic nikomu, i z czystej grzeczności gotowi się wrogowi dać użyć za szpiegów, nie będąc cale za to płatnymi. Raz wszedłszy przez stanowisko swoje w przyjazne stosunki z osobami, nie śmieją ich sobie narazić, choćby to kraj i rodaków drogo kosztować musiało. A że pojmują dobrze, co czy nią, aby się i przed swoimi zasłonić, szukają ku temu sposobów i wybiegów, i słabość grzeczności rzeczywiście z namysłem systematyzują. Nie ma pozoru, jakiegoby nie wyszukali, aby ukryć, albo przynajmniej wytłumaczyć postępowanie swoje, o którego niegodności sami w końcu przekonani a które jedynie z grzeczności popełnili.
Ile razy sprawa publiczna występuje na wierzch, zwykle silnie poruszy umysły, obudzi najlepsze chęci i odwagę; ale niech tylko się otrze, który o osoby w mitrze hrabiowskiej, albo książęcej, albo o osoby wysoko w godności urzędowej postawione, nieszczęśliwa grzeczność przygasi odwagę, głos zmieni, język inaczej nastroi, twarz inaczej ułoży, zgoła prze inaczy człowieka. Jakąś dziwną moc mają słowa, które z ust dostojnych wychodzą, Człowiek sam nie wie, dlaczego im wierzy, dlaczego wolę swoją miękczy, i poddaje; nie strach to, nie ambicya, ale grzeczność bez złej woli, przecież ze szkodą drugich wyprawia.
Wiedzą wysoko postawieni o tym talizmanie, który im blask ich godności i znaczenia nadaje, i łowiąc na sieć grzeczności dobre głowy, ale z nieco wypłowiałem sercem, kurczą, maleją i tłumią w nich odwagę. Trzeba mocy charakteru, trzeba silnych uczuć serca, aby je szturm z tej najsłabszej strony przypuszczony, nie zdobył. Tensam stosunek idzie od góry do dołu. Zawsze niższy jest grzeczny dla wyższego, gdy się ten uprzejmie do niego zbliża, a dla tej grzeczności ani mu odmówić nic nie może, ani mu śmie coś takiego powiedzieć, coby mu nieprzyjemnem być mogło. Woli pokryć i utaić krzywdę prywatną i publiczną, niżeli się narazić i śmiało stanąć za prawdą i prawem. Owszem, aby siebie w opinii ratować, pomaga nakręcać prawdę i pozorować nieprawość.
Trzeci nareszcie rodzaj ludzi grzecznych bez serca i głowy, najnudniejszy ze wszystkich. Szkodliwy o tyle, że tam stoją zera gdzie liczby stać powinny. Nie ma nic nieznośniejszego nad tych ludzi, co nic nie umieją, jak kłaniać się, ściskać, uśmiechać, każdemu przytakiwać, gadać o powietrzu, o tancerkach i t. p. Młodzież, która w czasie ucisku, zamiast napawać się żółcią i octem, ilekroć dusza ojczysta zawoła pragnę! zamiast ustalić się w nieszczęściu i niedoli, a stęsknionego ducha przeszłością, teraźniejszością i przyszłością rozświecać — przebawiła serca, wyhasała uczucia, wypróżniła głowę, i na salonach wzrosła na mężów — ta młodzież w życiu publicznem rozsypuje rój owych grzecznisiów, owych zer towarzyskich. Póki lata młode im służą, lituje się nad nimi prawego serca obywatel, ale nareszcie płochością wieku, niedoświadczeniem ich tłumaczy. Lecz prawdziwem dla społeczności są zgorszeniem ci, co przy statku lat, a nieraz przy włosach siwizną ubielonych, w owej jałowej żyją grzeczności, sprawy publicznej ani czując sercem, ani pojmując głową.
Z tego wszystkiego wykazuje się, że grzeczność jest znijaczeniem ambicyi i bojaźni, i ma coś z jednego i drugiego. Główną jednak podstawą jest słabość charakteru, a temsamem brak odwagi cywilnej. Radziby wszystkim dogodzić, z wszystkimi żyć w zgodzie, niepomni na prawidło dawnego moralisty: le meilleur moyen de n'etre estime de personne est de vouloir plaire a tons (La Rochefoucauld). Jestto jakieś niedołęztwo umysłowe, lenistwo ducha, który się na edendronach grzeczności rozlenił. Są ludzie tak mało dbali o siebie, że w zimnie uszy im odmrażają, dla tego jedynie, że im się niechce płaszcza do góry zawinąć; tak i ci wolą tracić na szacunku i wziętości, niż obrzucić się płaszczem cnoty obywatelskiej i rozniecić w sercu odwagę.
Z drugiej strony najtrudniejsza to pozycya w świecie, być przyjacielem każdego i wszystkim dogodzić, i dla tego najwięcej ludzie tacy są w obrotach. Świat rozdzielony jest na stronnictwa, opinie i interesa i nieustanna ich odbywa się walka, a oni biegają jako wieczni rozjemcy od obozu do obozu, i z każdym chcą być dobrze, każdemu gadając do myśli i serca, a z nikim od serca i z myśli. Podłość bojaźliwych jest udziałem, intryga ambitnych, obłudy uczą się grzeczni. Jestto maska, w którą się wszystkie niecnoty przybierały. Z poza niej ziały na społeczność zemstą i jadem wszelakie go zgorszenia.
Atoli stronnictwa w końcu, od zasad i opinii przechodzą do czynu, rozpoczyna się bój zacięty o interesa publiczne. Jakąż tu odegrają rolę ugrzecznieni ? — Uciekną z placu bitwy, aby się żadnej partyi nie narazić. — Tak bliską jest grzeczność podłości.
Nareszcie trafia się, że niewolno być neutralnym, że każde stronnictwo zwolenników pod swoją zaciąga chorągiew. Oświadcząż się grzeczni na jednę lub na drugą stronę? Nie przemogą tego na sobie, taka jest słabość rozgrzecznionego, jakby sparaliżowanego serca. Woli podjąć się dwójznacznej roli, sprzyjając obydwom stronnictwom, niż się ogłosić jednego zwolennikiem, drugiego nieprzyjacielem otwartym. Nie po zostaje mu, jak wziąść obie role na siebie, sprzymierzonego i przeciwnika, z któremi przed każdem stronnictwem występuje; dwie zawsze mieć w uściech opinie i zasady, a żadnej z serca nie popierać, i odgrywać tę nikczemną komedyę tak długo, aż się wreszcie wszyscy na nim poznają i należytą okryją go pogardą i hańbą.
Podobnie jak bojaźliwy i ambitny, wywiera grzeczny publicysta szkodliwy wpływ na drugich, i rozwijającej się odwadze cywilnej, która depce nogami węża obłudy, a silnemi ramiony poświęcenia się publicznego, suchotne, a delikatne formułki grzeczności uśmierca, stawia tamę i opór zakamieniały.
Najopaczniejszem pojęciem rzeczy, względy pożycia towarzyskiego przenosi do żywota politycznego narodów, tam gdzie jest sama prawda i zupełna wolność ducha; i jak tam na karb zdrowia swego i szkody własnej krępującym go formom grzeczności się poddaje, tak i tu ich obserwancyi od siebie i od drugich wymaga. Jak gdyby na własnem mieniu swojem był draśnięty, tak go łamanie owych powierzchownych względów razi; taką potęgą duszy stała się już dla niego grzeczność, że dla tej czczej formy poświęca rzecz samą, dobro powszechne, sprawę publiczną, którą inni zrozumieli i pojęli.
Nienaturalny przymus dobrego tonu, który w towarzystwach panuje, wkradł się nałogiem nieszczęśliwym na wielki salon życia politycznego. Choć się najwięcej gość nudzi, zaręcza, że się najlepiej bawi, i usta do ziewania skłonne wobec gospodarza na sztuczny uśmiech przymilenia ustraja. Gdy go kto udepnie, że mu się aż łza w oku zakręci, i przepraszają go za to, on albo powie: nic to, albo, au contraire; albo w nadmiar grzeczności, sam jeszcze przeprasza. Ileż to razy w polityce tęsamą popełnialiśmy grzeczność, z formy śmieszną, ale w rzeczy samej zbyt dla nas zgubną. W humorystycznym artykule jednego z nowszych pisarzy naszych, dowodzącym, że grzeczność zgubiła Polskę, wiele, aż nazbyt wiele jest prawdy. Dość obrócić się na najbliższą przeszłość naszą, aby się przekonać, jak odwaga bohaterów i ludzi po święcenia ustępowała z placu lubieżnym względom grzeczności, i jak na jej spojrzenie, pokonywające wdziękami, puszczały silne obręcze obowiązków względem ludu i ojczyzny. — „O wierzcie mi, — powiada autor rzeczonego artykułu — że ile tylko nieszczęść, klęsk, hańb, zdrad i niedołężności od znaczyło cały ciąg dziejów naszych, wszystkie je z tego stanowiska grzeczności najlepiej obejrzeć i ocenić zdołacie; a możeby właściwa i pożyteczna rzecz była, uprosić szanownych uczniów Galla i Spurhejma, o dokładne oznaczenie guza grzeczności na czaszce ludzkiej, aby na przyszłość każdemu, kto nam przewodniczyć zechce, wyciąć wprzódy on guz przeklęty, jeżeli się na niej okaże.“
Polacy ożenieni z grzecznością, którą sobie snać z Francyi na królowę sprowadzili, to istne stadło Jana III. z Maryą Kazimirą. Biją Turka pod Wiedniem, okrywają się sławą nieśmiertelną, ale wraz najzalotniejsze duby palą do kochanej Marysieńki, i tracą wszystkie korzyści wyprawy na Turów. Obaczmy się, jako od cudzoziemki Ryxy nigdy krajowi małżeństwo z cudzoziemką nie wyszło na dobre.
Grzeczność, jak bojaźń i ambicya, psuje charakter narodowy, odbiera mu sprężystość i farbę. Żółknie on i wyblaka jak liść jesienny, i nazawsze na nim zieleń wiosenna za tracona. Liść taki prędzej czy później z dębu narodowego odpadnie, wiatr go zmiecie i zimy nie przetrzyma. Odwaga już go nie zarumieni, ani nie odmłodzi. Ludzie w polityce grzeczni są jak muły, z bojaźni oślicy i z konia ambicyi spłodzeni, do rozplenienia żywota narodowego nieprzydatni; są rzezańcy polityczni, którym dobrze seraj sułtański powierzyć, ale nie sprawę publiczną; są nakoniec ludzie bez charakteru, a o takich powiada Chamfort: ąuiconąue ria pas de caractere n’est pas un homme, c’est une chose
Pomoce odwagi cywilnej
Taka jest istota, takie uwarunkowanie odwagi cywilnej. Żywiołem jej i jedyną sferą, w której zejść i w której oddychać może, jest życie narodowe publiczne, a w szczególności polityczne. Gdzie takowe z góry jest przytłumione, tam za schły źródła, które pragnienie jej gaszą, tam jest piaszczysta Sahara, po której pokarmu dla siebie nie znajdzie i zamiera. Wszakże nader rzadką bywa taka zupełna susza i piaszczystość, bo i pod spieką największego despotyzmu, odważny sercem znajdzie zawsze porę pokazania odwagi, choć może czeka go za to korona męczeńska.
Odwaga cywilna rozwija się z pojęciem prawdy i godności człowieka. Gdzie zatem takowa się nie rozwinęła, wnosić należy, że lud jest w ciemności albo w poniżeniu moralnem i obyczajowem. Despotyzm zatem nie da się pojednać z oświeceniem i moralnym bytem narodu, jak odwaga nie da się pojednać z niewolą. Despotyzm, jako taki, nie przytłumia przeto odwagi cywilnej, bo jej w narodzie, któremu włada, nie ma, a gdy ją przytłumiać rzeczywiście poczyna, i mnożą się prześladowania, znamieniem to, że wypełniają się czasy despotyzmu, i ostatnie jego godziny jękiem coraz nowych ofiar wybijają, że budzi się godność człowieka, do wolności nie do niewoli stworzonego, a głosu tego, co się z wolnej piersi na rodu odezwie głosem ducha potężnego, ducha, co naprzód w ludzkości kroczy, żadna siła ludzka nie ściszy, ani nie przytłumi.
Przeciwległym biegunem azyatyckiego despotyzmu, jest rzeczpospolita, na demokratycznych ustawach oparta, najobszerniejsze pole działań publicznych. Zdaje się, że to powinna być ziemia obiecana swobód narodowych. Ale gdyby nią rzeczywiście była, nie byłoby potrzeby rozwijania się odwadze, bo nicby ją wśród zupełnej szczęśliwości mieszkańców nie wywoływało. — Ale jak w mechanice dogodności rosną w równym stosunku z niedogodnościami, tak w mechanice form rządowych dobre ze złem idzie w parze. I ta to własność demokratycznych ustaw, zawsze ich nieprzyjaciołom dawała oręż w ręce, że dla cienia zrzekali się światła. Nie ulega wątpliwości, że gdzie każdemu otworzona droga do publicznego działania, tam mu oraz otworzone szerokie wrota do intryg i prywaty, i że w demokracyach przedewszystkiem puszczone są śluzy ambicyi, widokom, namiętnościom. Ale właśnie dla tego tu najświetniejsze pole popisu dla odwagi cywilnej. Tu ona na właściwym sobie stoi gruncie, bo na cnocie, która jest podwaliną każdej rzeczypospolitej. I dla tego to już w starożytności, mimo helotyzmu nieobywateli, mimo ostracyzmu poczciwych, najdzielniejsze do potomności świecą charaktery.
Środkiem leżą między samodzierczem, a ludu panowaniem, konstytucyjne i niby-konstytucyjne monarchiczne rządy, w izbach deputowanych i na obradach kommunalnych obszerne także podające pole publicznego działania, a temsamem rozwijania odwagi cywilnej. I tu, jak w rzeczachpospolitych, nie ma zupełnej doskonałości, i trudno powiedzieć, gdzieby położyć granice dowolności najwyższej władzy. Dla dobrego monarchy, najobszerniejsze rozprzestrzenienie władzy jeszcze będzie ścieśnieniem dobra narodowego, w odwrotnym zaś przypadku i najbardziej ścieśniona władza jeszcze będzie dość wielka na szkodę narodu. Nietykalna wszakże tu zostaje osoba króla, reprezentującego, jak Hegel powiedział, jaźń państwa, a odwaga cywilna samej opiera się hierarchii urzędniczej, ilekroć interesu rządu nie widzi w zgodzie z interesami na rodu. Izby deputowanych we Francyi i Anglii, podały dziejom długi szereg imion świetnych i charakterów wielkich, obrońców praw i wolności ludu.
We wszystkich więc formach rządu odwaga cywilna mniej więcej objawia się, nareszcie do wszystkich okoliczności za stosować się może i powinna. Jako pomoce polityczne policzyć jej trzeba te tylko swobody, w których znajduje albo popęd, albo zasilenie, albo gwarancye dla siebie. Do nich należy: 1) publiczne postępowanie; 2) wolność druku; 3) sąd przysięgłych. To troje stanowi palladium wszystkich swobód narodowych, stoi na straży praw i wolności narodu, i otwiera wrota do coraz dalszego postępu na drodze ulepszeń socyalnych i politycznych. Wszystko troje dopełnia się do całości politycznego życia, jak praca, nauka i obrona krajowa dopełniają się do całości życia socyalnego. Wolność druku i instytucya sądu przysięgłych, tak są potrzebne dla obrad wszelkich w sprawach dobra publicznego, jak stanowi rolników i przemysłowych potrzebny stan nauczycieli, coby ich pouczał i stan wojskowy, coby bezpieczeństwo ich osób i własności zasłaniał.
Publiczne postępowanie
Rozumiemy pod tem, częścią postępowanie sądowe w sprawach karnych i cywilnych, częścią postępowanie reprezentantów w jakimkolwiek zakresie obrad i ustawodawstwa. Jak prawo z natury swojej jawne i powszechne być powinno, tak i sprawowanie tego prawa powinno być jawne. Bo nareszcie prawo samo, jako takie jest martwe, a istotnem jego życiem organicznem jest postępowanie prawne, a tylko publiczne po stępowanie, tak jak bywało na forum romanum, przeprowadza prawo jako teoryą w praktykę i staje się szkołą prawa dla narodu. Przed tą główną zasadą i korzyścią, niknąć po winny drobne względy na wstydliwe uczucia, to prawujących się i obwinionych, to samej publiczności. Publika taka, będąc zasłużonem shańbieniem obwinionego lub oszusta, jest oraz najwyższem zadosyćuczynieniem dla niewinnego i prawe go obywatela, a prawdziwa moralność narodu razem na po znaniu złego i dobrego polega. Odwaga cywilna w sprawach sądowych więcej jest prywatna, trzymająca się na polu moralnem, bo zawsze w obronie praw dla prywatnych interesów występująca. Rozleglejszym jej zakresem działań jest pole polityczne w sprawach tyczących się dobra publicznego, gdzie powołani zaufaniem współobywateli, nie w swoim, ale w publicznym występują interesie.
Ale i tu o nic więcej nie chodzi, jak o prawo, jeno w rozciągłejszem tego wyrazu znaczeniu, i już pod tym względem rzecz mówi za publicznem postępowaniem. Lecz ponieważ prawo to wykonywanem jest przez pełnomocników, co zaufaniem drugich do tego zostali obrani i powołani, rodzi się nadto formalne prawo dla obiorców, publicznego wymagające postępowania. Zlewający prawa swoje na wybranego przez siebie reprezentanta, mają prawo być świadkami obrad, na których traktują się interesa, lub stanowią ustawy obowiązujące całość. W takim zaś samym stosunku, w jakim stoją komitenci do swego deputowanego, w takim zostaje cała kommuna do swoich wyborców kommunalnych, cały kraj do izby posłów lub deputowanych, z czego się tworzy prawo, że nikomu wzbronionem być nie powinno przysłuchiwanie się obradom reprezentantów. Kto przez pełnomocnictwo pozwala drugiemu o sobie radzić i stanowić, w moc tego pełnomocnictwa ma prawo wiedzieć każdego czasu, w jaki sposób o nim radzi i stanowi. Bez tego prawa nie ma rozsądnego pełnomocnictwa, i wszelka reprezentacya, jeżeli się okrywa tajemnicą, jest przeczeniem siebie, i znosi się sama w sobie. Komitenci mogą z różnych przyczyn nie wykonywać tego prawa, zrzec się go nareszcie mogą, jak oddający sprawę adwokatowi, może niechcieć wglądać w to, jak ją prowadzi, ale aby komitentom prawo zabraniało być świadkiem tego, jak się przez reprezentantów spełnia ich pełnomocnictwo, to z ustawą tejże reprezentacyi w zupełnej jest sprzeczności.
Samo votum zaufania nie jest wystarczającem, gdzie się ważą sprawy tysiąca tysięcy. Właśnie im ważniejsza sprawa, tem bardziej publiczne postępowanie jest interesem tak reprezentantów, jak reprezentowanych. — Pierwsi uręczaniem poczciwości swojej podobni byliby do osób, co w czasie poszukiwania rzeczy jakiej drogiej wartości, która zginęła, zaklinają się na niewinność, ale nie otwierają skrzyń swoich, i owszem, kluczy do nich jak najtroskliwiej strzegą i nie wypuszczają z ręku. Drudzy podobniby byli do okradzionych, których policya około zamkniętego domu oprowadza, aby tak szukali własności swojej.
Nie ulega wątpliwości, że sprawa dobra jawności i świadków się nie boi, i owszem, acz daleka od chełpliwości i popisów, publicznem postępowaniem, jak dziennem światłem pokrzepia się i ogrzewa. Zbrodnia tylko, podłość, podstęp i nikczemność płaszczem nocy się okrywa, drzwi na zamki podwójne przed świadkami zamyka. Słabe, ograniczone i niedołężne charaktery szukają tychsamych środków, aby ukryć niezdatność i nieuctwo swoje. Jednym i drugim duszno przy świadkach, i dla tego tak skrzętnie zawierają drzwi i okna, aby ich wiatr opinii publicznej nie zaleciał. Wszakże właśnie jest interesem sprawy i kraju, aby się niezdolni publicznie wykryli, aby się sami przed sobą z przekonania nieuctwa swego oblali wstydem, i aby na przyszłość nikt nie zdradzał interesu publicznego, biorąc posłannictwo nad swoje siły i zdolności. Właśnie jest interesem sprawy i kraju, aby odwaga złych i przewrotnych przed obliczem przytomnej publiczności zbladła i ustraszyła się, a dwujęzyczność, ambicya i hipokryzya, wystawione były na pręgierz opinii publicznej, a tylko cnota, prawość i zdatność świetniały przed oczami słuchaczów, i w ich sercach odbiły się echem tychsamych wzniosłych uczuć, ku uszlachetnieniu ducha. Nie ma lepszej szkoły dla politycznego wychowania narodu, nad publiczne postępowanie. Jak uczniowie do prawych nauczycieli swoich, tak na ród do prawych swoich reprezentantów przywiąże się dziecięcem zaufaniem i miłością, z nich bierze dla siebie wzory i nauki politycznych zasad moralności, na ich sercach uprawia własne serca, oni mu są ojcami ojczyzny, prawdziwymi patres patriae. Kiedy tak publiczne postępowanie kształci serce, wiedzę i poświęcenie narodu, kształci oraz i wywołuje odwagę cywilną, i jest jedyną areną cnót obywatelskich. Publiczne postępowanie podnieca i unosi uczucia rzetelne, powściąga słabe, a w opinii przytomnej publiczności doręcza broń moralną na osłonienie cnoty, a na skarcenie podłości. Choćby najliczniejsze koło obradujących, w końcu się spoufali do siebie i straci urok powagi, który nastręcza publiczne występowanie. Zamieni się w familiarne, pobłażające sobie towarzystwo. Publiczność przytomna, pierwszy ten urok utrzymuje, codzień go odnawia i odświeża, i każdemu z reprezentantów ważność jego powołania przypomina. Jestto przytomny coraz inny surowy sędzia, którego sobie przekupić nie można. Jest to Argus stooki na straż Jowiszowi przez Junonę przydany, aby w małżeństwie narodowem nie cudzołożył; jestto sprawiedliwość wciąż w oczy zaglądająca, trzeźwiąca wciąż cnotę obywatelską, i samym tym wzrokiem elektryzującym, które go występek znieść nie może, nie dająca jej zasnąć, ni zdrzemnąć się na chwilę.
Wolność druku
Wolność druku jest reprezentacyą ducha, jest prawem jego konstytucyjnem, z przyrodzonej wolności jego wynikającem. Gdzie niewolno drukować myśli swoich, tam niewolno gadać, a w następstwie niepowinno być wolno myśleć w pewnych przedmiotach. Ostatni gwałt już duchowi zadanym być nie może, bo przechodzi zakres władzy ludzkiej na ducha, którego okuć, ani uwięzić nie można. Słowo zatem tylko i pismo może być karcone. Odkąd myśl uwidamia się, staje się dopiero przedmiotem winy i powstrzymania. Atoli prawo ducha, urzeczywistniania się przez słowo i pismo, jest popędem ducha przyrodzonym, prawem jego naturalnem, którego nad użyć człowiek może, jak wszystkich innych praw, ale które go mu z samej obawy nadużycia odjąć nie można. Należy zatem tu, jak wszędzie, zostawić duchowi indywidualnemu wolność działania, a na wykroczenia stanowić kary. Ztąd pokazuje się konieczna potrzeba prawa druku, któreby z jednej strony zapewniało wolność każdemu objawienia drukiem myśli, z drugiej towarzystwo zasłaniało od nadużyć. O wykroczeniach stanowićby musieli przysięgli, a sędzia wymierzałby sprawiedliwość Takiego stosunku wymaga jeszcze wzgląd czysto prawny. Jak wynalazek zrobiony, tak myśl pojęta pierwotwórczo jest własnością autora, której mu dowolnie wywracać lub zabierać nikt nie ma prawa. Czyli zaś ta jego własność, szkodliwą staćby się mogła towarzystwu, o tem stanowić tylko może sąd i wyrok.
Wbrew temu działa cenzura, osobistemu wyrozumieniu cenzora poruczająca stanowienie o najświętszem prawie własności autora, i równie świętem prawie wolności ducha! Owe trzy główne artykuły każdej cenzury, aby się nic nie mieściło w piśmie przeciw rządowi, religii i moralności, jakże trudne do ocenienia w każdym szczególnym przypadku. Lękliwy cenzor woli iść pewnego, narazić sobie raczej autora niż rząd, i kreśli nielitościwie najświetniejsze myśli, których ani dosyć nie zgłębił, ani należycie nie ocenił. Niedostateczność takie go indywidualnego widzimisię, najlepiej wykazuje ustawa policyjna, zastrzegająca sobie, że nawet cenzurowane książki i dzienniki uchylać i konfiskować może, co także znowu dzieje się wedle dowolnego widzenia wyższej władzy policyjnej. Na gruncie takiej dowolności nie ma bezpieczeństwa dla własności księgarskiej i autorskiej, dla kontraktów, układów, spółek i spekulacyi literackiej, bo żadne prawo, ani sąd żaden nie stawia im garancyi.
Ze stanowiska nauki, kładzie cenzura tamę rozwijające mu się postępowi ducha filozoficznego i krytycznego, ilekroć ze sfer czystej abstrakcyi, zstąpi w świat, i obejrzy się wśród rzeczywistych pojawów jego. Nie może się albowiem obejść, aby na tej drodze nie trącić o zasady rządu, religii i moralności, i w nich także nie uważać duchowych potęg, które z natury swojej stać na miejscu nie mogą, ale naprzód kroczyć powinny. Są to prawda fundamentalne podstawy życia społecznego narodów; ale właśnie dla tego, że narody postępują oświatą naprzód, w najistotniejszych przedmiotach żywotnego swojego rozwoju, na tych samych wyobrażeniach i po jęciach ciągle zostawać nie mogą.
U narodów, jak u ludzi, jest pora wieku niemowlęca, młodzieńca i męzka. W pierwszej wybaczyć władzy rządowej można, gdy postępuje z narodem jak z dzieckiem, któremu niejedno wyjąć trzeba z ręki, by sobie szkody nie zrobiło. Gdy dorastają siły młodzieńcze, już na ustawy cenzuralne, co krępują myśl jego polotną, targać się będzie i zżymać, jak koń dziarski pod wędzidłem. Lecz gdy dojrzeje naród na męża w intelligencyi swojej, już tam rószczki używać i wędzidło cenzury zakładać, niewłaściwie, niepolitycznie, a nawet nie bezpieczno, jak to ordonanse lipcowe przed dwunastkiem lat pokazały. Cenzura do czasu tylko istnieć może, tak długo, dopóki intelligencya narodu nie podrośnie. Wziąść się z nią wtenczas w zapasy, gdy już sił męzkich nabrała, będzie bardzo nierówna walka, i zwycięztwo zawsze zostanie przy wolności. Intelligencya bez wolności, jest jak życie bez oddechu, gdzie jej duszno, tam się pierś rozpiera i koniecznie oddechu szuka. Wynalazek druku taką sprowadził reformę w siłach intelligencyi nauk i pojęć, jaką wynalazek prochu zrządził w sile fizycznej rycerstwa i wojska. Druk jest ciężką artyleryą myśli, rozsadza skały przesądu i nałogu; warczy wśród opinii, jak granat w powietrzu, a gdzie trafi, pęka, niszczy i rozbija. Prassa to moździerz potężny zpod Anwers, który roznosi kule myśli na wszystkie kierunki ziemi, i huk jego rozlega się echem na cztery strony świata.
Właśnie dla tego, powiada cenzura, gaszę wam ląty zapalone, gdy fundamenta i ściany budynku socyalnego są tarczą i celem pocisków waszych, bobyście je w powietrze wysadzili. Odpowiedzielibyśmy na to: raczej wystawcie drugą bateryą, i niech się demontują działa. Prawda jest amunicyą, intelligencya puszkarzem. Pokaże się, po której stronie jedno i drugie. Fałszowi nigdy na długo prochu nie starczy, i strzały jego najwięcej albo przenosić będą, albo celnie puszczone chybiać stronami. Potęgi ducha i prawdy są niewzruszone i bramy piekielne przeciwko nim nie przemogą.
Cenzura jest prawo pięści (Faustrecht), mogło być wykonywane w czasach rycerskich i średniego wieku, ale dziś przed dojrzałem wyobrażeniem prawa się nie stoi. Czyli zaś we względzie intelligencyi stoimy jeszcze na stanowisku prawa pięści, to rzecz inna, której rozbierać nie do nas należy. Postrzegać się jednak rządy powinny, aby się nie pomyliły w chronologii, i aby zajrzały w metryki ludów swoich i po liczyły im lata
Najłechtliwszym zawsze punktem druku, jest rozbiera nie kwestyj politycznych i rządowych, na któreby może władza pozwoliła, gdyby się autorowie, piszący w tej materyi, do homeopatycznej chcieli przyznać szkoły, dając rady swoje jako leki, w najdrobniejszych nieszkodliwych dozach, i roztwarzając kropelkę politycznego extraktu, w węborkach wody czystej bez smaku i koloru. Ale że to są na nieszczęście polityczni alleopaci, co całe apteki zaraz zapisują lekarstw, trudno im dać konsens na lekarzy politycznych. Lecz prawda nie da się roztwarzać, a przeciwko złemu, które rośnie jako choroba z nadużycia i przesądu, nie ma innego lekarstwa krom prawdy. Kto się myli i fałsz podaje za prawdę, nie słuchać go lub odeprzeć, ale jeżeli mówi prawdę, możesz przesadzać w daniu? Zdrowego oka żadne światło nie razi, choćby go było najwięcej, tylko słabe i chorowite wytrzymać go nie może, i rażą je jego promienie. W końcu ci, co zarzucają wolności druku nadużycia, nie pamiętają o tem, że nie tyle szkodzi nadużycia pisać, co nadużycia robić; na pierwsze jest lekarstwem prawo, na drugie nie ma hamulca prócz wolności druku. Opinia publiczna lepiej niż cenzura potępi takich ludzi, co za pieniądze gotowi zdradzić tajemnice urzędowania swe go, albo też oświadczają się, że nie uczynią tego, jeżeli im rząd tyle zapłaci, co księgarz ofiaruje; opinia publiczna lepszą będzie chłostą, niż cenzura na niedojrzałe i niedowarzone płody, i zawoła na nich z Dawidem: „Zostańcie w Jericho, dopóki wam brody nie podrosną. “
Prawdę zaś powiedzieć rządowi, a powiedzieć ją przyzwoicie i publicznie przez druk i pisma, aby każdy inny, którego sprawa narodu obchodzi, mógł o niej sądzić, nietylko być powinno dozwolonem obywatelowi państwa, ale nawet być powinno jego świętym obowiązkiem. Cóż potem, że się uczymy polityki na zapadłych w starożytności państwach? Sekcya trupa, pouczy lekarza, ale umarłemu już nie pomoże, ani go nie wskrzesi. Póki chory żył jeszcze, należało radzić, badać poznaki choroby, i zaradzić złemu. Tak i w rządzie każdego narodu, jak Jean Paul powiada, trzeba wydawać bulletyny choroby, aby zapobiedz bulletynom sekcyi. Dobra jest, rozkładać polityczne ciało Rzymu i Aten, ale nierównie pożyteczniejsza i lepsza robić postrzeżenia nad żyjącym ustrojem na rodu.
Prawdziwa miłość kraju i ojczyzny, prawdziwe przywiązanie do sprawy i rządu, okazuje się zatem nie w przemilczeniu złego, albo w obojętności na to, co sig dzieje, ale pokazuje się w gorliwości i y braniu interesu do spraw publicznych, tudzież w przyzwoitem, ale śmiałem i otwartem wy nurzaniu publicznie zdania swego. Czego, jeżeli nie dopuszcza cenzura, grzeszy przeciw sprawie dobra ogólnego, a rząd po zbawia się tym środkiem najskuteczniejszego lekarstwa. Pamiętne w tej mierze są słowa Napoleona, kiedy po abdykacyi we Fontainebleau, przeglądając pisemka i dzienniki, już zpod cesarskiej cenzury uwolnione, zawołał: gdyby mi przed trzema laty choć tylko setną część z tego wszystkiego byli powiedzieli, tron mój stałby dziś jeszcze!
W tej myśli odezwał się także August Boeckh, w mowie uroczytej łacińskiej, mianej z okoliczności urodzin królewskich, w roku zeszłym, w uniwersytecie berlińskim: „Czem pokazujemy — powiada mówca —że kochamy ojczyznę? za prawdę, nie czem innem, jeno cnotą obywatelską. Lecz na czem polega ta cnota? sądzę, że na tem, aby być dobrym obywatelem. Ale dobrym obywatelem kto jest? Fryderyk W. taką na to daje odpowiedź: >>ten jest dobrym obywatelem, kto sobie położył za stałe prawidło, być wedle możności użytecznym społeczeństwu, do którego należy. << Od kogo zatem wymaga miłość ojczyzny, ten powinien być obywatelem, a temsamem człowiekiem wolnym. Bo wznoszący się nad obywatela, chciwym panowania jest, a kto niżej jest obywatela, ojczyzny nie ma. Dla tego to wśród starożytnych narodów, w państwach wschodnich od tyranów rządzonych, nie zachodzimy miłości ojczyzny, bo nie było tam obywateli, ale byli tylko panowie i niewolnicy; w średnich zaś wiekach, z małemi wyjątkami, nie miłość ojczyzny prowadziła do wielkich czynów, ale zapał religijny i wierność wasalów dla panów, zastępująca podówczas ojczyzny miłość. “
„A co do wolności, ten zaiste nie może stanowić cząstki narodu, kto nie jest wolnym; taki ani nawet nie jest osobą, ale jest rzeczą, własnością; — i trafnie ktoś powiedział: >>piętnastu ludzi wolnych już stanowi naród; tyluż niewolników stanowi familią, a skrępuj ich, będziesz miał dom poprawy<<. Cóż zatem dziwnego, że ludzie przejęci miłością ojczyzny tak bardzo spragnieni są wolności, i że cnotę obywatelską, a miłość wolności, jednem być mienią? Dowodem na to co Demostenes o Ateńczykach powiada: >>każdy z nich — są słowa mówcy greckiego — był tego zdania, że nietylko z matki i z ojca się zrodził, ale i z ojczyzny, bo kto się tylko sądzi być synem rodziców, wyczekiwać będzie spokojnie śmierci, którą mu losy przeznaczyły, ale kto się ma i za syna ojczyzny, będzie wolał umrzeć, niż ją widzieć w niewoli; i nie tyle się będzie bał śmierci, ile się będzie lękał hańby i zelżywości (contumelias) , które w uciśnionej ojczyźnie ponosić trzeba<<. A więc nie w najlepszem służalstwie, ale w najlepszem użyciu wolności miłość ojczyzny objawia się (optimo igitur libertatis usu , non optime serviendo , patriae continetur cańtas). Niemałą zaś częścią służalstwa jest podchlebstwo i potakiwanie, owo morowe powietrze rodzaju ludzkiego. Nie ten ojczyznę miłuje, kto wszystko, co się w kraju dzieje, przyjmuje, pochwala, uwielbia, ale ten, który ukryte złe w państwie na jaw wydobywa, jawne karci, przeciw nierozsądnym i zdrożnym radom powstaje, zrazu skrom nie i uniżenie, jeżeli to dostateczna; ale gdy trzeba, odważnie i surowo je chłoszcze (vel adeo perstringat, si opus fuerit, acriter et severe). Tym sposobem zasłużyli się ojczyźnie Demostenes i Cycero; tym sposobem komedya nawet u starożytnych pożyteczną stawała się dla rzeczypospolitej, żartem i śmiechem najwolnomyślniejsze wypowiadająca prawdy, czego w naszym czasie wielu ludzi znieść nie może. Cierpkość ta, choć prawda przykra dla tych, co jeszcze do takiej wolności mówienia nie przywykli, lepsza przecież jest, niż owa niedołężna uległość (praestat ignavae patientiae) , w której, gdy kto zastarzeje, mało w czem odróżnion od owego obywatela, którego Solon, najmędrszy z prawodawców, osądził godnym surowej kary zato, gdyby wśród zamieszek i powstania ludu do żadnego stronnictwa nie chciał należeć, i przez takie wyłączenie i wyosobnienie od publicznego nieszczęścia uchylał się (qui in disęordia et seditione populi no- luerit alterius utrius partis esse , sed solitarius ac separatus a communi malo civitatis secesserit). Być albowiem nie może, aby taki człowiek posiadał miłość ojczyzny, a żyjąc tylko dla siebie, nie dla kraju, obojętny na jego korzyści i klęski, wiedziony osobistym tylko pożytkiem, pobłażający jakby z zasad Epikura nieczynnej spokojności, niedbały o całość sprawy publicznej, — jeżeli nie jest zdrajcą ojczyzny, to przynajmniej bardzo bliskim zdrady“ (ac si non proditor patriae, certe proximus proditori). Dodtąd Boeckh.
We względzie odwagi cywilnej, wypełnia wolność druku drugi jej żywotni warunek, to jest oświecenie, bez czego od waga cywilna jest czcza i jałowa, podobna do dzwonu w bajce Krasickiego, co dlatego głośny, że wewnątrz jest próżny. Nic tak nie oświeca w kwestyach publicznych, jak pisma; nic tak szeroko nie rozpościera zasad i pojęć, jak upowszechnienie ich drukiem.
Wolność druku otwiera szranki publicznego zawodu tym wszystkim, którzy nie powołani do obrad, inaczej w sprawie dobra publicznego działaćby nie mogli; wolność druku wyzywa całą inteligencyą narodu, aby jej organem wyrabiały się pojęcia, rozświecały opinie, i sprawa każda narodowa pod sąd wszystkich opinii oddana, wszechstronnie obejrzaną została. Czuli tego potrzebę Rzymianie, i dlatego wszelkie wnioski do prawa, zanim o nich stanowiono na zgromadzeniu ludu, przez trzy dni targowe (per trinundinum), na 17 dni przed głosowaniem, wystawione były do wiadomości publicznej, i występowali w tym czasie mówcy, prawiący za i przeciw prawu (suasores et desuasores legis), aby tym sposobem lud, dobrze obeznany z rzeczą, przystępował do głosowania. Tego środka poprzedniej publikacyi i przygotowawczego roztrząsania wniosków niedostawa naszemu prawodawstwu, a zastąpić go jedynie może wolność druku.
Nareszcie odwaga cywilna na tej tylko drodze znajduje właściwy dla siebie sąd, to jest sąd opinii publicznej, do którego się każdemu odwołać w ostatniej instancyi wolno, gdy ze zdaniem swojem, wedle lepszego swojego przekonania, przeciw zdaniu większości nie przeszedł. Opinia publiczna, a jej organem jest druk, jest najwyższym Areopagiem ludów, przed którym drży zbrodnia, krzepi się i podnosi sprawiedliwość, a wszelkie nawet mocarstwo czoła uchylić musi.
Sąd przysięgłych
Instytucya sądów przysięgłych powstała u skandynawskich ludów i wykształcała się w Anglii już w XIII wieku. Maciejowski Wacław znalazł jej ślady i u Słowian. W Niemczech i w porzymskich krajach, gdzie z prawem rzymskiem i proces inkwizycyjny zagnieździł się, nie mogło przyjść do instytucyi sądów przysięgłych, bo w postępowaniu inkwizycyjnem, rząd jako taki, wziął na siebie obowiązek ścigania i karania zbrodni. W obliczu zatem władzy państwa ginie pojedynkowość człowieka, i tylko przez wzgląd na sprawiedliwość, aby kara w zupełności wymierzoną być mogła, wy maga się ostatecznie od obwinionego przyznania się do winy. W braku tego są kary nadzwyczajne, z istoty swojej niedorzeczne, czyniące krzywdę prawu albo obwinionemu, i roztwierające wrota nadużyciom, bo w końcu wszystko na moralnem indywidualnem przekonaniu sędziego oparte. Od czasu zniesienia tortury, wyciskającej zeznanie na obżałowanym, nie ma nic, czemby zastąpiono owo dla wymierzenia kary konieczne przyznanie się do winy, o którą kto jest posądzony.
Przysięgli zastępują tę potrzebę. Oni są reprezentantami sumienia obwinionego; w jego położenie i stosunki, w jego sumienie się postawiają, i dopiero imieniem tego su mienia, które rozpoznali, na zapytanie sędziego, czy obżałowany jest winien lub niewinien zadanej mu winy, odpowiadają jest, lub nie jest (guilty albo not guilty). Tym sposobem kary nadzwyczajne upadają, i następuje albo kara całkowita, artykułem prawa karnego na uznane przewinienie przepisana, albo całkowite uwolnienie. Tym sposobem upada śledztwo inkwizycyjne, a sam obwiniony przez przysięgłych współobywateli, ludzi prawego serca i doświadczonej poczciwości, oskarża się przed sądem i przyznaje do winy; sąd wypowiada karę z kodexu karnego, a rząd ją wykonywa.
Sądy przysięgłych bez publicznego postępowania obejść się nie mogą, i na odwrót, publiczne postępowanie w końcu do ich instytucyi poprowadzić musi. Dlatego Sismondi, wielki jej wielbiciel, i życzący jej każdemu narodowi bez wyjątku, radzi: „narody wchodzące na tór wolności, niech poczynają z zaprowadzeniem u siebie po sądach publicznego postępowania, by tym sposobem obywatele ich przywykli do prawa i sprawiedliwości. Bo wielki już krok postępu uczynią, gdy do władzy sądowej, opinią publiczną przydadzą’’ .
Litera prawa jest surowa i martwa; a sędzia będący tego prawa reprezentantem i działając wedle litery, nieruchomy jest jak opoka, niewyrozumiały jak fatum, podpisuje wyrok śmierci, choćby mu sumienie insze poddawało przekonanie, — bo zbrodnia jest prawnie uzasadniona, a ustawy na nią śmierć przepisały. Do tej całkowitej posuchy abstrakcyjnego prawa doprowadził Rzym, gdy wyrzekł: pereat mundus, fiat justitia , a Brutusowi za najwyższą poczytał cnotę, iż synów własnych oddał pod miecz katowski za przestąpienie prawa, które sam postanowił. Takie oderwane od wszystkich stosunków pojmowanie prawa jest jednostronne. Brak mu sumienia, brak serca, które do kodexu prawnego wnosi instytucya przysięgłych, będąca niejako boską sprawiedliwością wśród sprawiedliwości ludzkiej, sumieniem żywem wśród martwych ustaw. Któż z nas nie przyzna, że wykroczyć można przeciw ustawom ludzkim, które samego gołego czynu, same go corpus delicti trzymają się, a jednak być czystym przed sądem własnego sumienia i przed sądem Boga, który przez sumienie działa?
Był niedawno temu przypadek w Anglii, gdzie ojciec, który opłakiwał lat wiele zgubę córki jedynaczki, ujrzał ją i poznał na przedstawieniu trupy skoczków, skradzioną mu i na bezwstyd i wszeteczność wydaną. W pierwszym zapale boleści i zemsty, rzucił się na tego, co mu, jako ojcu, tak wielką krzywdę wyrządził, i uśmiercił go. Oddany pod sąd, wyrokiem przysięgłych uwolniony został. Nie wchodzimy w osądzenie słuszności tego wyroku. Sądzimy jednak, że dadzą się pojąć stosunki uniewinniające, pod któremi człowiek zabójstwo nawet popełnić może. Sędzia sądzący wedle prawa, wskazuje na miecz; ale przysięgli, którzy wedle sumienia swego sądzą, uwalniają go, bo w ich sumiennem przekonaniu każdy inny, co po ludzku myśli i czuje, pod takiemi okolicznościami, tosamoby uczynił. Oni tego tylko winowajcę oddają surowej sprawiedliwości na karę, którego Bóg i jego własne sumie nie potępia.
Że się tu dziać mogą nadużycia, i że się dzieją, nikt nie przeczy. Atoli złe leży nie w instytucyi, tylko w jej wykonaniu, gdy wybór sędziów przysięgłych padł na ludzi niedołężnych, ograniczonych, a może niesumiennych. Nie było przecież przykładu przedajności, stronności, albo obojętności na sprawiedliwość w instytucyi sądów przysięgłych w Anglii, o których powiada Sismondi: „nieraz na sędziów przysięgłych wybierani bywają zapaleni stronnicy tej lub owej partyi, ale tak silne w nich jest uczucie sprawiedliwości, że się z krzeseł sądowych nigdy duch stronnictwa nie odezwie; zda się, że przywdziawszy togę sędziego, złożyli z siebie wszystkie namiętności polityczne’’.
Przysięgli są gwardyą municypalną wolności druku i publicznego postępowania, mający powierzoną sobie straż bezpieczeństwa myśli, słów i uczynków, mianowicie w politycznych i publicznych sprawach. Odwaga cywilna ma w nich zastęp obrońców, ilekroć dobrej sprawy broni, a znajduje naturalnych mścicieli, gdy się rzuca na gwałtowne i nieprawne środki narażające lekkomyślnie na szwank albo osoby, albo porządek towarzyski. Oni prawdziwe poświęcenie umieją od różnić od prywaty, ambicyi lub namiętności; a tym sposobem kształcą trzeci żywioł odwagi cywilnej, która prócz serca i głowy, wymaga wyrzeczenia się siebie, a poświęcenia się sprawie.
Hańbiące znamiona kary stępiały i rozmnożyły występki, odkąd sądzono je tajemnie przez sędziów rządowych. Sąd przysięgłych wraca karze, a temsamem występkowi całą sromotę. Bo kto przez równych sobie, przez współobywateli i publicznie osądzonym został, ten temsamem okrył się hańbą publiczną, i już na współobywatela oczu nie będzie śmiał podnieść, w każdym upatrując sędziego i świadka obciążonego sumienia swego. Niejedno prawo, które namiętność, nierozmyślny pośpiech, albo też okoliczność przemijająca wywołały, sąd przysięgłych nieszkodliwym czyni, bo uwalnia posądzonych o wy stępek, nie będący z natury swojej występkiem, ale napiętnowany jako taki pod chwilowemi wrażeniami. Z drugiej strony przypuścić znów niemożna, przyznawając przysięgłym zdrowy rozum i wyrozumienie sprawiedliwości, aby tym sposobem chcieli uniweczać rozsądne ustawy prawodawstwa, z umysłu pobłażając zbrodni i występkowi.
Jak więc z jednej strony instytucya przysięgłych rodzi zaufanie, i stawia obwinionego przed naturalnym sędzią własnego sumienia, tak z drugiej podnosi i uszlachetnia uczucie sprawiedliwości samych sędziów, przejętych ważnością swojego powołania; hartuje w nich prawość i odwagę za prawością, a tą cnotą rozbudza w narodzie cnoty obywatelskie i odwagę obywatelską. Nie ma może instytucyi, coby pod tym względem, większe społeczeństwu przyniosła korzyści. „Nie powiem — mówi Toqueville — aby sądy przysięgłych dogodne były dla tych, którzy się prawują, ale to mam przekonanie, że dla publiczności wielkie przynoszą korzyści, będąc najskuteczniejszym środkiem w sprawie wychowania ludu“.