Wprowadzenie
Konieczność napisania historii sektora obywatelskiego w Polsce wydaje mi się oczywista. Brak istnienia w świadomości potocznej ogromnie ważnego elementu naszej historii wpływa bowiem na powszechny stosunek do samoorganizacji, do społecznego zaangażowania, postrzegania dobra wspólnego i wielu podobnych kwestii, a więc przesądza o wyborach społecznych, o przyjmowanych strategiach indywidualnych czy efektach współdziałania. Gdy Putnam „W demokracji w działaniu” wskazuje, że „występująca zależność pomiędzy obywatelskością a gospodarką odzwierciedla przede wszystkim wpływ tradycji obywatelskich na gospodarkę, a nie odwrotnie”, dodaje zaraz: „Tradycje obywatelskie mają niezwykłą trwałość” (s. 240). Nasza polska tradycja społecznikowska silna była jeszcze w trudnych czasach PRL-u (chociażby KOR czy nawet podziemna Solidarność), a zapomniana została dopiero w czasach transformacji. Wydawało się wówczas, że historia niczego nas już nauczyć nie może, więc o niej zapomnieliśmy.
Współczesne próby opisu historii sektora są nastawione w dużej mierze na pokazywanie efektów działań organizacji, a nie autoteliczną wartość samoorganizacji (samoobrony, samopomocy, prawdziwej samorządności). Na przykład „Zarys historii dobroczynności i filantropii w Polsce” Ewy Leś to raczej zarys historii systemu pomocy społecznej (w której oczywiście organizacje odgrywały znaczącą rolę) niż historia organizacji czy samoorganizacji. Oczywiście kwestia skuteczności to jeden z bardzo istotnych elementów działania organizacji społecznych. Ale po pierwsze - można tę skuteczność ocenić dopiero w perspektywie wykraczającej poza historię jednej organizacji, a po drugie - często to nie krótkoterminowe efekty działań są najważniejszą motywacją skłaniającą ludzi do zaangażowania.
Dlatego warto spróbować zrozumieć samą istotę działania organizacji społecznych, ich rzeczywistą rolę. Gdy w 1900 roku Aleksander Kraushar wydawał pierwszy tom opartej na źródłach archiwalnych monografii historycznej pod nazwą „Towarzystwo Warszawskie Przyjaciół Nauk 1800-1832”, widział wyraźnie, że większość dotychczasowych prac skupia się na opisie „rezultatów zewnętrznych prac Towarzystwa, przeważnie poświęconych literaturze i historyi ojczystej, oraz umiejętnościom ścisłym i stosowanym; lecz nie wyjaśniają najcharakterystyczniejszej, bodaj że najważniejszej, strony wewnętrznego życia grona mężów przodowniczych w narodzie, którzy, rozpocząwszy działalność za rządów pruskich, w najtrudniejszych warunkach politycznego bytu kraju, stopniowo zyskiwali dla instytucyi swej, zrazu jedynie tolerowanej, coraz silniejszy grunt i zdobyli wreszcie dla niej prawo do bytu, mocą uroczystych sankcyj monarszych”. Z kolei Cezary Łagiewski w tekście „Z teorji i w sprawie teorji stowarzyszeń”, zamieszczonym w 1920 r. w jednym z pierwszych numerów „Przeglądu Społecznego” (pisma dla organizacji społecznych związanych z katolicką nauką kościoła), domagał się należytego "steoretyzowana" tej dziedziny nauk (cyt. obok).
Niewiele jest przykładów podejmowania prób takiego "steoretyzowania". Brakuje nawet dobrze opracowanych historii poszczególnych organizacji, nie mówiąc o szerszych ruchach, których te organizacje były elementem. Taką próbę podjął Aleksander Kamiński, który nie tylko zgromadził wiedzę na temat polskich związków młodzieży (Prehistoria polskich związków młodzieży, Warszawa 1959, Polskie związki młodzieży (1804-1831), Warszawa 1963, Polskie związki młodzieży (1831-1848), Warszawa 1968), ale i poddał tę wiedzę analizie (Analiza teoretyczna polskich związków młodzieży do połowy XIX w., Warszawa 1971). Jego przekonanie, że "dla zrozumienia danej instytucji społecznej ważny jest (...) nie tylko wgląd w jej bieżące i niedawne uwarunkowania, ale także wgląd w jej genezę i w jej początki..." nie znalazły jednak wystarczającego zrozumienia. Odbudowujący się po 1989 roku ruch organizacji pozarządowych uczył się od rozwiniętych społeczeństw Zachodu i nie widział potrzeby poszukiwania własnych korzeni. Jest to o tyle zrozumiałe, że przerwana ciągłość (po 1939 roku) wzmocniona jest brakiem materiałów z okresu II Rzeczypospolitej, który jest - na szczęście ostatnio powoli odkrywaną - białą plamą na mapie historii samoorganizacji. Brak przerobionej lekcji - nie tylko przecież pozytywnych doświadczeń okresu międzywojennego - jest poważną luką w tożsamości polskiego społeczeństwa.
Więcej, choć w dużej mierze zapomnianych, materiałów możemy odnaleźć na temat historii sprzed odzyskania niepodległości, w latach 1917-1921. Jednak przecież nie chodzi tylko o to, by wydobyć z zakamarków bibliotek informacje o wielkich i małych organizacjach, wielkich i mniejszych działaczach i sprawach, którymi się zajmowali. Trzeba jeszcze raz, by móc wyciągnąć wnioski przydatne w nowych warunkach, naprawdę zmierzyć się z tymi tradycjami. Czas totalitarnych systemów XX wieku, który nadszedł później, zmusza nas do innego spojrzenia na wiele głoszonych wówczas idei. Kwestie antysemityzmu, walki klasowej, roli państwa i religii w życiu społecznym i funkcjonowaniu organizacji społecznych powinny być poddane krytycznej analizie. Krytycznej, bo być może nie zawsze zbieżność poglądów czy nawet wspólne korzenie ideowe oznaczają wspólną odpowiedzialność m.in. za zbrodnie popełnione w imię wypaczonych idei.