Towarzystwo Pomocy Naukowej dla Młodzieży Prus Zachodnich

Z MediWiki
Wersja z dnia 15:57, 12 lis 2021 autorstwa Piotr Frączak (dyskusja | edycje) (Utworzono nową stronę "inna nazwa: Towarzystwo Pomocy Naukowej 1848-1948 =Źródło= Bożena Osmólska-Piskorska POMORSKIE TOWARZYSTWO POMOCY NAUKOWEJ PÓŁ WIEKU ISTNIENIA I DZIAŁALNO...")
(różn.) ← poprzednia wersja | przejdź do aktualnej wersji (różn.) | następna wersja → (różn.)
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania

inna nazwa: Towarzystwo Pomocy Naukowej

1848-1948


Źródło

Bożena Osmólska-Piskorska

POMORSKIE TOWARZYSTWO POMOCY NAUKOWEJ PÓŁ WIEKU ISTNIENIA I DZIAŁALNOŚCI 1848-1898 Toruń 1948


Pierwsza próba: lata 1844-46

Spis zagadnień

Myśl o odbudowie życia narodowego. - Przykład W. Ks. Poznań- skiego. - Największa potrzeba. - Idea naukowej pomocy dla młodzie- ży. - Odzew na Pomorzu. - Mateusz Slaski i Teodor Doaimirski. _ Prace przygotowawcze. - Projekt statutu z r. 1845. - Wąski zakres działania. - Dlaczego gimnazjum chełmiilslde? - Kurenda po dwo- rach ziemi811skich. - Zahamowanie dalszej akcji w 1846-47 r

Fragmenty

Chociaż ogół społeczeństwa pomorskiego poddał się losowi, jaki mu narzucił rząd zaborczy, chociaż mało objawiał chęci przeciwstawienia się czy protestowania w obronie przysługujących mu praw narodowych - to jednak nie wszyscy godzili się na ten stan i nie wszyscy z rezygnacją go przyjmowali.

Były jednostki, w których sercu nie wygasła troska o Polskę dla których byt narodu nie był obojętny. W chwili największej prostracji narodowego ducha garstka patriotów, do których należeli: Karol Kalkstein, Mateusz Ślaski, Teodor Donimirski, ks. Knast i kilkunastu innych, postanowiła szukać środków ratunku oraz drogi, która by wyprowadziła ogół z groźnego stanu bezruchu i pobudziła do celowego wysiłku obywatelskiego.

Dla tych jednostek patriotycznych momentem pobudzającym stał się zapewne przykład W. Ks. Poznańskiego. Im bardziej ponurym i przygnębiającym był obraz życia na Pomorzu, tym jaśniejszym, błyskotliwszym w sąsiedniej prowincji. Wielkopolska przeżywała w 4-tym dziesięcioleciu swój "złoty okres". Rozkwit życia intelektualnego w Poznaniu, żywy ruch kulturalny pobudzony przez napływ wybitnych jednostek z emigracji, rozwijające się czasopiśmiennictwo, wysoko postawione księgarstwo, zorganizowany wysiłek zespołu ludzi czynnych, ożywionych najgorętszym patriotyzmem (Marcinkowski, Raczyński, Działyński, Żupański i wielu innych) zwracał tu oczy Pomorzan szukających sposobów wyjścia z niekorzystnego położenia własnej dzielnicy.

Patrioci pomorscy zdawali sobie jednak dobrze sprawę z tego, że nie wszystko to, co się dzieje w W. Ks. Poznańskim, byłoby możliwe na ich terytorium, gdyż tutaj sytuacja .polityczna była znacznie gorszą, a warunki stworzone przez rząd zaborczy o wiele cięższe, przy tym poziom kulturalno-umysłowy społeczeństwa pomorskiego - niższym.

W Prusach Zach., w przeciwieństwie do sąsiedniego Księstwa, nie rozwinął się dotąd żaden z tych czynników życia zbiorowego, w których wyraża się świadoma i twórcza myśl narodu: nie było tu polskiej prasy ani literatury (abstrahując od poczynającego się ruchu wydawniczego popularno-ludowego księży pomorskich), nie było polskich instytucji naukowych ani społecznych, polskich drukarń ani księgarń. Przede wszystkim zaś nie było wyrobionej i aktywnej inteligencji polskiej zarówno duchownej jak i świeckiej; całe Prusy Zach. liczyły w owych latach zaledwie dwóch lekarzy Polaków, niewiele ponadto sędziów i adwokatów, nieco więcej nauczycieli (elementarnych i wyższych). Społeczeństwo po- morskie było wskutek tego pozbawione kierowniczej warstwy intelektualnej, a szerokim masom brakło przewodników w życiu pubIiczno-narodowym.

Należało dopiero wykształcić kadry inteligencji, która by wywodziła się z środowiska pomorskiego, rozumiała jego potrzeby, znała warunki lokalne, a tym samym była zdolną do pracy wśród nich. To był postulat, który wysuwał się na czoło wszelkich dążeń i aspiracji polskich; bez niego nie można było pomyśleć o prawdziwym postępie narodowym ani o skutecznym przeciwdziałaniu niwelującym tendencjom zaborcy. Rzeczą najpierwszą oczywiście było znaleźć sposób wyjścia z tej niepomyślnej sytuacji i zapewnić polskiej ludności - przy pomocy odpowiednio zorganizowanych dopuszczalnych środków - normalny rozwój i postęp oświatowy.

Przykład Wielkopolski

Jak się do tego zabrać i praktycznie rzecz przeprowadzić, pokazywało W. Ks. Poznańskie, gdzie od lat kilku rozwijała się pomyślnie instytucja, która analogiczny cel miała na oku: Towarzystwo Pomocy Naukowej dla Młodzieży. To był właśnie typ towarzystwa, który mógł najlepiej odpowiedzieć potrzebom dzielnicy pomorskiej, gdyż prowadził do zrealizowania tego, co leżało u podstaw narodowej odbudowy - do oświaty społeczeństwa. Poznańskie T. P. N., powołane do życia oficjalnie (tzn. za zgodą i zatwierdzeniem władz) w r. 1841 " istniało faktycznie już od roku 1837 w charakterze prywatnej inicjatywy dra Karola Marcinkowskiego i oddanych mu ludzi. Rozwijało się od pierwszej chwili pomyślnie i prowadziło ożywioną działalność, która obejmowała całe Ks. Poznańskie. Dr Karol Marcinkowski był inicjatorem i głównym realizatorem dzieła. Jednak sam pomysł nie był jego własnością ani rewelacyjną nowością. Już bowiem przed powstaniem listopadowym podejmowano w Poznaniu (w 1829 r.) próby stworzenia podobnej instytucji, a poczynania w tym kierunku dra Antoniego Kraszewskiego, dziedzica Tarkowa pod Inowrocławiem (wszedł później do pierwszej dyrekcji T. P. N. w Poznaniu), zdołały pociągnąć do współpracy kilka gorliwszych jednostek spośród obywateli wielkopolskich. Przedsięwzięcie jednak zostało zahamowane, gdyż rząd odmówił zatwierdzenia statutów.

Idea pomocy naukowej znajdowała, mimo poprzedniego niepowodzenia, dalszych zwolenników i doprowadziła w parę lat później do zorganizowanej akcji w ramach tzw. Kasyna Gostyńskiego, założonego w 1835 r. Jego wydział dobroczynny, którego sekretarzem był Stanisław Chłapowski "wspierał uczącą się młodzież z funduszu balowego, zaoszczędzonego i to 4 akademików i 8 gimnazjastów.... Działalność ustała wraz z Kasynem, któremu kres przyniósł niespokojny rok 1846.

Własnymi drogami, bo w innych zgoła warunkach, poszła koncepcja emigracyjna, podjęta na obcej ziemi - we Francji, w latach popowstaniowych. Plan wyszedł z kół konserwatywnych skupionych przy ks. Adamie Czartoryskim, który patronował jego wykonaniu Na schyłku 1832 r. (22. grudnia) zawiązano w Paryżu "Towarzystwo Pomocy Naukowej", do którego twórców należeli między innymi Adam Mickiewicz i Karol Marcinkowski. Ten ostatni, zaliczony do członków rady Towarzystwa, poparł je wysokim datkiem: sumą 1.000 franków, którą otrzymał jako równowartość złotego medalu przyznanego mu przez Akademię w Paryżu za rozprawę napisaną na konkurs medyczny. Pomoc Naukowa emigracyjna nie mogła jednak stać się wzorem ani gotowym schematem dla późniejszego przedsięwzięcia poznańskiego. Założona bowiem na obcej ziemi, w innych niż w kraju stosunkach, w zależności od nich ujmowała swoje założenia programowe i wprowadzała je w czyn. Wysunęła na czoło potrzebę erygowania polskich zakładów naukowych i w tym kierunku szły głównie jej starania; w kraju nacisk rządu zaborczego nie dopuszczał do podobnie szeroko zakrojonych pomysłów; ograniczyć się trzeba było wyłącznie do działalności dobroczynnej: materialnego wspierania niezamożnej młodzieży szkolnej. Paryska instytucja mogła jedynie utwierdzić w przekonaniu, że pracę narodową na własnej ziemi trzeba zacząć od zagwarantowania oświaty ogółowi. Idea ta, specjalnie bliska odczuwaniu dra Marcinkowskiego, najtrafniej rozstrzygała o wyborze dróg, którymi rozwijać się miał postęp społeczny; dlatego też żegnając się z emigracją lekarz-powstaniec spowodował, by w przedłożonej mu instrukcji ks. A. Czartoryskiego, zawierającej program prac politycznych na najbliższą przyszłość, uwzględnić jako punkt zasadniczy oświecenie społeczeństwa.

Nie odczuwano potrzeby tej tak żywo na emigracji, jak w kraju i jak właśnie w zaborze pruskim. Lansowane przez wychodźstwo idee rewolucyjne, którym niepowodzenie powstania listopadowego odebrało w kraju wiele uroku, tra(.iły tu tym więcej na sile atrakcyjnej, im donośniej rozlegały się z łam periodyków głosy wzywające do pracy wśród zaniedbanych mas społecznych.

"Podniesienie ludu do braterstwa narodowego z oświeceńszą l zamożniejszą jego klasą" - staje się hasłem, wypisanym w r. 1840 przez Karola Libelta w obszernym memoriale-programie, według którego pragnął zorganizować wysiłek narodowy i nim pokierować.

Rzecz znamienna, że z rozległych, zbyt szeroko zakrojonych a przeto niezrealizowanych planów filozofa-demokraty, jedna tylko idea: pomocy naukowej dla ludu nie pozostała w sferze teoretycznych sformułowań, lecz miała się wcielić w czyn jako myśl prawdziwie twórcza i z najistotniejszych potrzeb narodu wyrosła. Gdy więc Karol Marcinkowski podejmował z kolei - nie jako inicjator, ale jako genialny i konsekwentny realizator - wielką i mądrą ideę, nie był odosobnionym, lecz znajdował wokół siebie w społeczeństwie wielkopolskim już przygotowane częściowo umysły i zastęp ludzi, na których pomoc mógł liczyć.

Nie tak było na ziemi pomorskiej; nie docierały tu echa poczynań emigracyjnych, nie było dopływu wybitnych jednostek, przybyszów-emigrantów wychowanych i wypróbowanych w służbie narodowej, przynoszących z sobą myśl i podnietę, doświadczenie i wiedzę. Pomorze, opuszczone i zaniedbane, uważane w innych dzielni- cach za straconą placówkę narodową, mogło liczyć jedynie na własne, niewystarczające siły. Impulsy czerpało z W. Ks. Poznańskiego, stamtąd przejęło ideę, którą Marcinkowski zdołał urzeczywistnić i przeszczepiło ją na własny teren: "Ziemie pomorskie pochwyciły skwapliwie myśl, w ościennej, braterskiej dzielnicy poczętą i przeprowadzoną w życie, bo wszakże równe były w obu potrzeby... brak Polaków na urzędach... oraz wzgląd na przyszłość, która tak głośno dopominała się szerszej i niezmordowanej pracy i rąk wielu..." W ten sposób dr K. Marcinkowski, który nigdy z ziemią pomorską się nie zetknął, stał się dla niej jednym z przewodnich umysłów na drodze do narodowego odrodzenia.

Dwie rodziny

Było w Prusach Zach. dwóch ludzi, którzy pierwsi zwrócili uwagę na koncepcję Pomocy Naukowej i postanowili ją zrealizować w warunkach pomorskich: Mateusz Ślaski i Teodor Donimirski, dwaj ziemianie z dwu przeciwległych części Prus Zach., jeden z ziemi chełmińskiej, drugi z malborskiej. Wielka odległość terytorialna nie przeszkodziła im zbliżyć się do siebie, a związek obu, przypięczętowany małżeństwem córki Ślaskiego z Donimirskim, miał spowodować doniosłe rezultaty zarówno w życiu prywatnym Donimirskiego jak i jego działalności społeczno-narodowej. Mateusz Ślaski," osiadły w Trzebczu niedaleko Chełmna, nie był Pomrzaninem z pochodzenia. Przybył do zaboru pruskiego ok. 1805 z dalekiego Wołynia dla załatwienia spraw spadkowych po zmarłym krewnym, Szymonie Tadeuszu Kickim, staroście sobowidzkim. Co spowodowało, że już pozostał, że nie wrócił do swych stron rodzinnych - kryje nieznana przeszłość. Nieco światła na nią rzuca fakt małżeństwa Ślaskiego z Heleną Kruszyńską, córką właściciela Nawry, (gdzie później - w okresie popowstaniowym r. 1831 - ogniskowała się patriotyczna myśl i życie narodowe). Czy jednak afekt sam, czy także inne powody zatrzymały na Pomorzu przybysza z Kresów - nie wiadomo. Uczucie zapewne zadecydowało, że okupił się w pobliżu Nawry, w majątku Trzebczu nabytym po Płacheckich w r. 1805.

Działalność publiczna M. Ślaskiego nie jest znana, choć należał do najczynniejszych Polaków na Pomorzu. W okresie Ks. Warszawskiego, gdy ziemia chełmińska została wyłączona z zaboru pruskiego, posłował do Warszawy, a później współuczestniczył we wszelkich poczynaniach polskich. Znany był z niezwyklej hojności na cele narodowe, a o jego głębokim patriotyźmie świadczy najlepiej pomysł założenia Naukowej Pomocy. Oddawszy pod koniec życia majątek synowi Ludwikowi przeniósł się do Chełmna, gdzie pracował nad zorganizowaniem Towarzystwa mając już blisko 70 lat. Umarł w pół roku po jego założeniu przekazując troskę o dalszy rozwój instytucji zięciowi, Teodorowi Donimirskiemu.

Zięć Ślaskiego, zarazem powiernik i współtowarzysz w pracy, był potomkiem starej rodziny pomorskiej (kaszubskiej) osiadłej od niedawna (1804 r.) w ziemi malborskiej, w Buchwałdzie. Wzrósł i wychował się w warunkach bardzo niekorzystnych, bo pod niszczącym zasięgiem systemu germanizacyjnego, któremu uległ zupełnie dom jego rodziców. W dworze buchwałdzkim - jak w wielu innych w tym czasie - panował wszechstronnie obyczaj i język niemiecki.

Nauka w szkole pruskiej (Brunsberdze) i uniwersytetach niemieckich pogłębiła obce piętno wyniesione z domu rodzinnego zacierając zupełnie rysy polskie. Teodor Donimirski nie był wyjątkiem, ale typowym. okazem całego zniemczonego pokolenia, ofiarą nieświadomą metod stosowanych przez zaborcę. W dojrzałym wieku przejść miał proces repolonizacji i stać się jednym z największych Polaków, jakiego wydała ziemia pomorska w ub. stuleciu. Momentem przełomowym stało się zetknięcie z patriotycznymi rodzinami ziemi chełmińskiej (specj. Kalksteinami i Ślaskimi), z którymi wszedł w koligacje przez dwukrotne małżeństwo. Decydujący wpływ na Donimirskiego wywarła zwłaszcza 2-ga jego żona, Zofia Ślaska, wychowana w atmosferze na wskroś polskiej i patriotycznej. Pod jej wpływem przeszedł Teodor Donimirski głęboką ewolucję duchową, wyswobodził się z pęt niemczyzny i poczuł prawdziwie Polakiem. Odtąd rozpoczął się w życiu jego okres służby narodowej i rozległej działalności społecznej. Wspólnie z teściem zaczął pracę od założenia T. P. N., gdyż tak jak on uważał rozkrzewienie oświaty za podstawę wszelkich dążeń polskich.

"W dwóch (więc) oddzielnych i dalekich od siebie okolicach, powiedziećby nawet na dwóch krańcach mowy polskiej znalazły się serca jedną tętniące myślą i na jeden wzór godny się zapatrujące, dając tem najwymowniejszy dowód wspólności myśli i żywotności ducha".

Ślaski i Donimirski powzięli sami plan założenia Naukowej Pomocy i początkowo we dwójkę pracowali nad jego realizacją. Nie można dziś stwierdzić, kiedy myśl się zrodziła i jak się rozwijała. Najwcześniejszą datą, zupełnie pewną, jest rok 1844, o którym wspomina broszurka propagandowa z r. 1868 i późniejsze sprawozdania z działalności Towarzystwa z okazji jubileuszów 25-o i 50-o letniego.

W połowie lat -4O-tych toczyły się prace przygotowawcze, o których nic bliższego nie wiemy. Bardzo możliwe, że do duumwiratu teścia i zięcia dopuszczono już wtedy trzeciego: syna Mateusza Ślaskiego - Ludwika, młodszego o lat 9 od szwagra; miał on odegrać później w dziejach Towarzystwa bardzo wybitną rolę. W szczupłym tym gronie, z osób najbliższych sobie złożonym, krystalizował się zwolna plan i ustalały główne zarysy dzieła. Twórcy obmyślali szczegóły jego wykonania i sposoby powołania szerszego zastępu ludzi do współpracy. Nim jednak wystąpiono z gotowym programem, nim oznajmiono go ogółowi polskiemu i nim zakołatano do władz o pozwolenie i aprobatę, układano w ciszy pomorskiego dworu organizację instytucji, wypracowywano jej statuty oraz obliczano możliwości materialne, na których miała się oprzeć. Układanie statutów, praca zasadniczo mozolna i uciążliwa, była niesłychanie ułatwiona gotowym wzorem, jakiego dostarczyły ustawy towarzystwa poznańskiego. W oparciu o nie, choć z pominięciem niektórych paragrafów, ustalono projekt dla Pomorza; schemat jego prostszy, mniej rozbudowany liczył się z warunkami tej dzielnicy, gdzie nie można było sobie pozwolić na tak szeroki rozmach i daleko sięgające zapędy organizacyjne, jak w W. Ks. Poznańskim.

Gotowy projekt przedłożono następnie (prawdop. z końcem 1844 r.) naczelnemu prezesowi z prośbą o zezwolenie na założenie Towarzystwa. Władze nie stawiały przeszkód, zastrzegły tylko że warunkiem koniecznym jest zebranie 600 tal., jako minimalnej sumy podstawowej, umożliwiającej podjęcie właściwych czynności.

Rządowa "conditio sine qua non" weszła do § 6 statutów, które uzupełnione w ten sposób posłużyć miały jako materiał rzeczowy w propagandzie między obywatelstwem i mieszkańcami Chełmna. Ten najdawniejszy projekt ustaw, datowany 1 lutego 1845 r., dochował się w kilku odpisach w aktach instytucji. W swym pierwotnym sformułowaniu nie doczekał się nigdy ani rozpowszechnienia ani farby drukarskiej, gdyż później poddano go rewizji i zmieniono. Założenia główne i zasadnicze postanowienia pozostały jednak te same, zmiany dotyczyły głównie strony formalnej.

Podajemy go tutaj w całości, jako charakterystyczny dla motywów i celów, które w nim zostały uwypuklone: .

Projekt pierwszego statutu

Projekt do złączyć się mającego Towarzystwa dla wsparcia Synów szczególniej podupadłych Rodziców z powiatów Prus dawniej Zachodnich i przyłączonych, których by obywatele do tego dobroczynnego związku przystąpili.

l. Zamiar stowarzyszenia się

1. Ze względu na wielką liczbę ubogich uczniów znajdujących się w gimnazjum Chełmińskim i zupełny brak stypendiów dla tychże, zawiązuje się niniejszym Towarzystwo Naukowej Pomocy, którego cel jest przez dobrowolne składki uformować fundusze na ich wsparcie. Z tych zebranych funduszów mają otrzymać wsparcie ubodzy katoliccy uczniowie rodem z Prus Zachodnich znajdujący się w Gimnazjum Chełmińskim, szczególnie jednak ci, którzy do wyższych bądź duchownych, bądź świeckich nauk zdatności posiadają. (...)

II. Skład Towarzystwa i jego obowiązki

1. Każdy staje się członkiem Towarzystwa, który zobowiąże się przez własnoręczny podpis składać na powyższy cel dobrowolną składkę przez lat cztery.

2. Spomiędzy podpisanych członków będzie wybranych przynajmniej 5-u Dyrektorów, a to przez większość głosów, na lat 4. Po skończonych 2 latach wychodzi 3 przez losy, a na ich miejsce będą jak pierwej większością głosów wybrani inni, mogą być wybrani i ci sami, kiedy to się większości podoba. Szóstym członkiem Dyrekcji będzie Dyrektor Gimnazjum Chełmińskiego, albo jeden z nauczycieli tegoż Gimnazjum szczególniej duchowny, obrany przez resztę członków Dyrekcji. Ci wybiorą spomiędzy siebie Prezesa i zastępcę Prezesa, który pierwszy czy drugi będzie według potrzeby zwoływał Dyrektorów na sesję do Chełmna w celu naradzania się, rozdzielał między członków roboty i miał podwójny głos w potrzebie rozstrzygnienia decyzji sprzecznej.

(...)

Jak wynika z pierwotnego statutu zakres działania wyznaczony Towarzystwu nie był wielki, ograniczał się bowiem do uczniów jednego gimnazjum: chełmińskiego i to do klas najwyższych: przedostatniej i ostatniej. Wyróżnienie jednego zakładu naukowego i właśnie chełmińskiego było zupełnie oczywistym w ówczesnych stosunkach szkolnych na Pomorzu. T. P. N. zawiązało się, aby wspomagać uczniów katolickich, przez co rozumieć należy polskich, brało przeto pod uwagę takie gimnazjum, w którym znajdowało się ich najwięcej.

Gimnazjum chełmińskie założone właśnie dla młodzieży katolickiej, położone przy tym na terytorium, gdzie stosunkowo był najgęstszy stan osiedlenia polskiego, skupiało od samego początku największą liczbę uczniów Polaków, w przeciwieństwie do innych szkół średnich, których charakter protestancki decydował o niemieckości. Dzięki tej przewadze młodzieży polskiej uważano zakład chełmiński za jedyną wyższą (średnią) szkołę polską, choć w niej języka polskiego nie uczono. Ta problematyczna polskość stawała się coraz bardziej rzeczywistą, odkąd w 1844 r. stanął na jej czele Polak, znakomity filolog z gimnazjum Marii Magdaleny, dr Wojciech Łożyński. (...)

W genezie T. P. N. owe dwa lata między pierwszą próbą (1846) a datą założenia (1848) są pokryte tajemnicą, którą dla braku jakichkolwiek informacji trudno przeniknąć. Domyśleć się można, że poza sytuacją polityczną (aresztowania, wielki proces) również usposobienie społeczeństwa polskiego, patrzącego na nowe bankructwo swych patriotycznych planów, nie sprzyjało forsowaniu przedsięwzięcia. Specjalnie w Chełmnie, wskutek wykrycia pewnych związków młodzieży gimnazjum chełmińskiego z hr. Madalińskim (tak zresztą mało znaczących, że posądzonych zwolniono z aresztu), wytworzył się stan silnego naprężenia i zdenerwowania.

Następny rok - 1847 przyniósł nową klęskę, choć innego rodzaju: mianowicie katastrofę gospodarczą, spowodowaną wielkim nieurodzajem. Ogólny niedostatek oraz głód i nędza szerokich mas ludności doprowadziły do zaburzeń wewnętrznych. W samym Chełmnie wygłodzony tłum rzucił się na spichlerze miejskie i je splądrował. Tego rodzaju wypadki i niepokoje, przy trudnym położeniu ekonomicznym, nakazywały odsunąć plan na dalszą metę, gdy stosunki ułożą się pomyślniej i pewniejszym się stanie dodatni rezultat starań. "Nie wiadomo, jaki zamiar ten przeszedł koleje, jakie zwalczał przeciwności... to przecie widoczna i pewna, że ten czas długi, a trudności pełen nie ostudził zapału w owych dwóch obywatelach, bo rąk nie opuścili".

Od założenia do śmierci pierwszego prezesa 1848-1862

Spis zagadnień

Rok 1848: zawiedzione nadzieje polskie i zwrot do "prac organicznych". - Korzystna chwila dla idei naukowej pomocy. - Dalsze stara- nia. - KSiądz Knast. - Rewizja statutów. - Kurenda do dworów. - Propaganda w Szkółce Narodowej. - Zebranie konstytucyjne. - Wybór Chełmna na siedzibę. Rozpoczęcie pracy. - Pierwszy prezes. - Komitety powiatowe. - Próba przyciągnięcia włościan. - Duchowieństwo pomorskie wobec T. P. N. - Sytuacja finansowa. - Poparcie Ligi Polskiej. - Trudności lat 50-tych. - Bolączka zaległości. - Alarm w Nadwiślaninie. - Anulowanie długów. Działalność stypendialna. - Pomoc dla duchownych. - "Komitet ku wspieraniu preparandów". - Sprawa rękodzielników. - Różne formy pomocy. - Rozrost akcji stypendialnej. - Sylwetki osób.

Fragmenty

Powrót "prac organizacnych"

(...) "Wiosna ludów" stała się dla Pomorza prawdziwie "polską wiosną", okresem niebywałego rozkwitu uczuć obywatelskich i cza- sem gorączkowej uprawy narodowego gruntu pod przyszły plon. Podjęcie działalności społecznej równocześnie na wielu polach miało w sobie coś żywiołowego, co świadczyło dobitnie, iż dawna "obojętność, chęć używania i wygodne dostosowanie się do życzeń i wymagań rządu były tylko na powierzchni, w głębi zaś duszy narodowej tkwił żal za utraconą ojczyzną i tęsknota za nią". (...)

W ówczesnym nastroju społeczeństwa polskiego i w zmienionych na korzyść warunkach politycznych idea naukowej pomocy znajdo- wała niezwykle dogodną chwilę, by odżyć na nowo i wcielić się w czyn.


Pomoc Naukowa stać się właśnie mogła taką instytucją, która - przy pomocy środków dozwolonych, w sposób jawny i lojalny - pracowałaby dla narodu, podnosiła go na wyższy poziom umysłowy, a równocześnie wciągała ogół polskiej ludności do wspólnej akcji społecznej. W ten sposób realizowałaby podstawowe postulaty, jakie po stłumieniu prób rewolucyjnych wysunęły nowe czasy. W ramach jej działalności miała się przy tym znaleźć sprawa najważniejsza, dominująca wśród haseł uznanych za naczelne, mianowicie: oświata narodu.

Mogli więc twórcy T. P. N. spodziewać się, że inicjatywa, którą podjęli na nowo, znajdzie w społeczeństwie jak najlepszy oddźwięk i przyciągnie wielu do pomocy w organizowaniu Towarzystwa.

Konstytucyjne prawa

Sytuacja była teraz łatwiejszą, dzięki prawom konstytucyjnym przyznanym "ludom" a specjalnie tzw. prawu stowarzyszeń. Dawało ono możność tworzeniu organizacji społecznych bez odwoływania się do władz i pukania o pozwolenie oraz zatwierdzenie statutów. Otwarta była przeto droga do realizacji dawnego pomysłu, z którym już przed 3-ma latami zetknęły się szersze koła obywatel- stwa ziemskiego. Nie trzeba go było rozgłaszać jak coś nowego, ale po prostu nawiązać do przerwanej tradycji i odświeżyć ją w pa- mięci.

Już nie samowtór: Mateusz Ślaski i Teodor Donimirski podjęli się trudu, lecz znaleźli wielu współpracowników, wśród których na pierwsze miejsce wysunęli się ks. Knast i Wiktor Kleszczyński. b. ziemianin osiadły w Chełmnie. Pierwszy z nich t. wyjątkowo energiczny i przedsiębiorczy, przy tym owiany duchem szczerego patriotyzmu, z największą żarliwością przystąpił do "spółki" i za- brał się do pracy. (...)

Rzeczywiście też ks. Knast oddał na usługi Towarzystwa nie tylko swój czas i siły, ale również łamy czasopisma, na których wymowne i pracowite jego pióro rozwijało ożywioną propagandę. Wszedł ks. Knast w wir prac organizacyjno-statutowych, jakie roz- wijały się w rozszerzonym gronie pracowników, a które miały na celu rewizję dawnego projektu ustaw i nadanie mu ostatecznej postaci.

Stary projekt przetworzono w ten sposób, że zachowując nie- zmienione założenia ogólne i zasadnicze postanowienia, ujęto go w formę bardziej zwięzłą, ściślej i jaśniej sprecyzowaną. Statuty z r. 1845 były ułożone w sposób mniej przejrzysty, mało fachowy, rozwlekły. Obecnie rozbito główne paragrafy na szczegółowe punkty, formułujące rzecz krótko i rzeczowo. Pominięto to, co było narzucone przez naczelnego prezesa, mianowicie postanowienie o minimalnym funduszu początkowym oraz o ewentualnym roz- wiązaniu Towarzystwa.

Redakcja ostateczna projektu ustaw prowadzona była w pośpie- chu, gdyż chodziło o prędkie wystąpienie na zewnątrz z gotowym planem i o wprowadzenie go w życie. W ciągu miesięcy letnich (1848 r.) prace nad statutem zostały ukończone.

Ńależało teraz wciągnąć do akcji tych wszystkich, którzy w r. 1845 poręczyli swymi podpisami, że przystąpią do Towarzystwa i będą płacić roczne składki. W tym celu powołano komitet organi- zacyjny, złożony z 5-ciu ziemian, mianowicie:

Mat. Ślaskiego z Chełmna,

Działowskiego z Mgowa,

Kucharskiego z Niedźwiedzia,

Ślaskiego (Ludwika)z Trzebeza i

majora Radkiewicza z Chełmna,

którzy mieli zająć się rozesłaniem odpisów projektowanego statutu wraz z odpowiednią odezwą do poszczególnych dworów ziemiań- skich.

Puszczona w ruch kurenda nawiązywała do wypadków z r. 1845 i wzywała na zebranie konstytucyjne:

"Na mocy odezwy z dnia 1 Lutego 1845 Roku, uczynionej przez obywateli Ślaskiego z Chełmna i Donimirskiego z Buchwałdu, pod- pisali obywatele z powiatów: Chełmińskiego, ToruńskiEgo, Gru- dziądzkiego, Brodnickiego, Lubawskiego składkę do mającego się zawiązać Towarzystwa Pomocy Naukowej.

Wzywamy zatem wszystkich, mających w wyżej wymienionych składkach udział, aby na dzień 30 października r. b. w mieście Chełmnie zgromadzić się chcieli, celem wybrania Dyrekcji.

Chełmno, dnia 23 września 1848 r." (...)

Pierwsze zebranie publiczne

Owo pierwsze publiczne zebranie odbyło się w Chełmnie, w dniu 30 października, na sali Resursy polskiej (niedawno założo- nej) i zgromadziło 54 osoby, głównie ziemian i księży. Obradowano pod kierunkiem sędziwego inicjatora 70-cio letniego Mateusza Śla- skiego, który w zagajeniu odmalował dzieje instytucji od r. 1844, a drugi z twórców Teodor Donimirski wyłożył zebranym cele oraz zwrócił uwagę na motywy, które kierowały założycielami, gdy po- dejmowali się pierwszej próby. "Brak Polaków zdolnych do pia- stowania wyższych urzędów" - był momentem, który wówczas zadecydował. (...)

Pierwsze władze

Zgodnie z ? 11 ustaw wybrano spomiędzy przybyłych pierwszą dyrekcję powołując do 9-o osobo- wego kompletu następujących "dyrektorów":

l. Alojzego Prądzyńskiego z Wałdowa,

2. Stanisława Kalksteina z Klonówki,

3. Teodora Donimirskiego z Buchwałdu,

4. Tomasza Czapskiego z Bobrowa,

5. Karola Kalksteina z Pluskowęs,

6. ks. dziek. Sampławskiego,

7. ks. Knasta,

8. ks. Machorskiego,

9. Wiktora Kleszczyńskiego z Chełmna.

Ten ostatni podjął się trudnej i mozolnej funkcji kasjera i sekretarza Towarzystwa. Najgodniejszy i najzasłużeńszy w całym gro- nie Mateusz Ślaski zbyt już był bliskim grobu (umarł w pół roku później), by przyjmować urząd. Mianowano go wtedy prezesem honorowym, by w ten sposób wyrazić uznanie i cześć dla jego za- sług i pracy około stworzenia instytucji. (...)

Lata świetności i ich zmierzch. 1863-1879

Spis zagadnień

Wszechstronna działalność narodowa w okresie popowstaniowym. _ Idea pracy organicznej. - "Pruski ul". - Warunki sprzyjające rozwojowi T. P. N. - Oparcie w organizacjach rolniczych - Rozległa propaganda w Tow. Piaseczyńskim. - Dalsze usiłowania przyciągnięcia włościan. _ Sprawa kasjerów parafialnych. - Pomyślny rozwój akcji szkolnej. _ Niekorzystna zmiana sytuacji polityczno-narodowej w latach 70-tych. _ Sprawy finansowe: trudności i kłopoty. - Akcja stypendialna i jej zakres. - Ludzie i ich czyny. - Uwagi końcowe.

Fragmenty

Z początkiem lat 60-tych w życiu i umysłowości społeczeństwa polskiego na Pomorzu dokonała się znamienna ewolucja, której wy- razem stały się tendencje i hasła wskrzeszone częściowo z prze- szłości (z 1. 1848-50), a częściowo wynikające z dalszego postępu na drodze uświadomienia sobie narodowych potrzeb i braków. Te pro- cesy ogólne znalazły swój refleks w działalności T. P. N. - w usta- laniu jego zadań i celów, wobec tego należy im się przyjrzeć nieco dokładniej (...)

Hasła dominujące: praca i oświata 2, które rozbrzmiewały z łam czasopism, zaważyły na sposobie myślenia i ukształtowały światopogląd polityczno-narodowy społeczeństwa polskiego. Zna- mionował go praktyczny stosunek do życia i rzeczywistości, trzeź- wa, rzeczowa ocena sytuacji polskiej i dążność do konstruktywnego działania (w granicach możliwości prawno-polit.), opartego na zbio- rowym, zorganizowanym wysiłku całego społeczeństwa, a nie tylko zespołu wybranych jednostek (jak dotąd) czy na indywidualnych poczynaniach. Pozytywny czyn, budujący nowe formy życia na którymkolwiek z odcinków egzystencji narodowej, stawał się ważny i potrzebny, bo otwierał wielkie, choć dalekie perspektywy, w za- sięgu których jawił się cel najistotniejszy, jedyny: wolność. (...)

W imię tego obowiązku rozpoczął się na Pomorzu (Prusach Zach.) gorączkowy ruch polski (już w pierwszych dwóch latach 60-tych), który po katastrofie 1863 r. zatoczyć miał bardzo szerokie kręgi. Jego cechą charakterystyczną było przekonanie o wartości i skuteczności towarzystw jako najlepszych form społecznego dzia- łania (stąd wyniknie zainteresowanie i żywe poparcie dla T. P. N. oraz "organiczne" (t. j. w ramach organizacji) rozwiązywanie za- sadniczych problemów ogólnych: gospodarczych, socjalnych, oświa- towych i in.

Powołano przeto do życia szereg różnego typu towarzystw, z których każde funkcjonowało i pracowało w określonej dziedzinie spraw i zagadnień. Towarzystwa rolnicze: zarówno powiatowe (które skupiały ziemian i większych gospodarzy) jak i kółka wło- ściańskie 5 dla ludu służyły sprawom polskiego rolnictwa, zagrożo- nego z jednej strony topniejącym stanem liczebnym właścicieli Po- laków i brakiem kredytów, a z drugiej strony - nędzą umysłową i materialną ludu.

Zespolona znów ściśle z działalnością towarzystw włościańskich akcja oświatowa, ujęta w przemyślany system (bibliotekarstwo i czytelnictwo ludowe) spełniać miała rolę cywilizacyjną wśród je- go szerokich mas.

Równocześnie rozwijała się praca spółdzielcza, która znajdowała wyraz w licznych towarzystwach pożyczkowych, oszczędnościowych, produkcyjnych i innych; zaspakajały one zasadnicze potrzeby stanu mieszczańskiego i wegetującego, pozbawionego podstaw finanso- wych polskiego rzemiosła i przemysłu.'

Zainicjowana w takich rozmiarach działalność organizacyjna, tradycjami swoimi sięgająca czasów wolnościowych "wiosny ludów", objęła po r. 1863 nie jak dawniej pewne tylko koła społeczeństwa - lecz jego ogół pociągając do twórczej "pracy od podstaw" wszystkie odłamy i grupy społeczne. stotnie społeczeństwo polskie w Prusach Zach. "krok za kro- kiem" postępowało naprzód w "organicznych" dziełach, które sta- wały się wykładnikiem wzrastającej jego samodzielności i samowy- starczalności na zasadzie samopomocy społecznej. W 2-ej połowie dziesięciolecia powstały banki', rozwinęła się instytucja sejmików gospodarskich,9 zawiązało się Tow. Moralnych Interesów.'o Równo- cześnie zaś mnożyły się towarzystwa włościańskie, spółki pożycz- kowe, kasy oszczędnościowe, a obok tego wzrastał ruch intelek- tualny na polu prasy periodycznej (.,Przyjaciel Ludu" 1861, "Ga- zeta Tor." 1867, "Pielgrzym" 1869 ") oraz piśmiennictwa (Szulc, Da- nielewski, Węc1ewski, Łyskowski, Chociszewski).

W ten sposób w latach wzmożonej pracy "organicznej" podniósł się na Pomorzu poziom życia polskiego, które nabrało znowu tętna i siły, rozwinęło inicjatywę, a w rezultacie doprowadziło do wybit- nego wzrostu i wzmocnienia sił narodowych.

Rozgłos tej pokojowej ofenzywy polskiej, podjętej na wszyst- kich odcinkach narodowego życia, przekraczał kordony, docierał do dalszych dzielnic (...)

omoc Naukowa stawała się wzorem i przykładem dobrze ob- myślonego dzieła, opartego na zbiorowym wysiłku spokczeństwa, dostarczała przy tym dowodów niezbitych, jak wiele osiągnąć moż- na konsekwentną, cierpliwie i wytrwale prowadzoną pracą samopo- mocową. Widocznym już wtedy bowiem było, jak z działalności T. P. N. wznosiły się zręby polskiej inteligencji pomorskiej, która poczęła stopniowo zajmować miejsce tam, gdzie dotąd wszechwładnie panowali Niemcy: w administracji, sądownictwie i zawodach wol- nych.

Zdając sobie sprawę z rezultatów przez nią osiągniętych zrozu- miano, że Pomoc Naukowa była korelatorem wszelkich dążeń, które zmierzały do podźwignięcia społeczeństwa. Stąd poszło wielkie za- interesowanie się pracami instytucji oraz pragnienie spopularyzo- wania jej i dalszego rozbudowania. Wykorzystano w tym celu roz- wijający się ruch organizacyjny, głównie na terenie towarzystw rol- niczych oraz odżywającą na nowo polską prasę. )...)

Specjalnie ożywioną czynność na terenie towarzystw rolniczych rozwinęli spośród działaczy T. P. N.-owych (poza Ign. Łyskowskim) Ludwik Ślaski (prezes Tow. Roln. chełmińskiego), Radkiewicz (w pow. świeckim), Różycki z Biechówka, Prądzyński z Wałdowa oraz Czarlińscy: Emil i Leon. Ci wszyscy, którzy z pracy w Naukowej Pomocy orientowali się dokładnie w potrzebach oświatowych pol- skiego społeczeństwa, akcentowali przy różnych okazjach specjalną ważność działalności w tym kierunku. Dążność do popierania akcji T. P. N. wystąpiła najsilniej na terenie Towarzystwa Rolniczego w Piasecznie (sławnego w całym zaborze pruskim z wybitnej ruch- liwości organizacyjnej, dużej inicjatywy i pomyślnych osiągnięć ak że stało się wkró?ce wzorem dla wszystkich innych tego typu towarzystw, również w W. Ks. Poznańskim).

Pozyskanie go dla Pomocy Naukowej mogło utorować drogę do innych kółek włościańskich rozrzuconych na obszarze Prus Zach. Ten zapewne wzgląd miał na oku kasjer Ludwik Ślaski, gdy na uroczystości otwarcia pierwszej polskiej wystawy rolniczej w Pia- secznie, 10 paźdz. 1865 r., poruszył sprawę T. P. N. Wykurzystał tę chwilę, na którą zjechało się mnóstwo przedstawicieli innych kół, dla propagandy na rzecz Naukowej Pomocy; przemawiając miano- wicie jako delegat Towarzystwa Rolniczego chełmińskiego nie omie- szkał wypowiedzieć przy tej okazji kilka uwag o roli i działalności Naukowej Pomocy - wykazał jej wielkie znaczenie i zasługi dla życia polskiego, zwłaszcza dzięki staraniom około "krzepienia na- rodowej oświaty, pielęgnowania języka przodków, wyszukiwania uzdolnionej młodzieży i wspierania jej, aby się mogła wykształcić na dobrych obywateli i dzielnych synów narodu". 17

Cel Ślaskiego, by przyciągnąć do Towarzystwa "okolicę gniew- ską", która "bardzo mało, a prawie nic nie czyniła i nie czyni dla Tow. Pom. Naukowej.....'. został w pełni osiągnięty w r.";k później, na uroczyście obchodzonej rocznicy założenia towarzystwa piase- czyńskiego. (...) Wzrastająca od 1865 r. liczba członków (spadek na- stąpi w r. 1875) oraz powiększone wpływy ze składek - to niewąt- pliwie rezultaty celowej akcji tych towarzystw na korzyść T. P. N.

Dalsze niepowodzenie i następująca odbudowa. 1880-1898

Spis zagadnień

Ogólna charakterystyka sytuacji T. P. N. w ostatnim okresie: ciężkie warunki lat 80-ych. - Brak oparcia. - Wrogi stosunek władz. - Groźba rozwiązania. - Poprawa po roku 1890. Działalność stypendialna i jej warunki: zwężenie zakresu czynności. - Trudności wynikłe z akcji kOlonizacyjnej. - Pomyślny rozwój w latach 90-ych. - Troska o młode pokolenie. - Pomoc dla duchowieństwa. - Towarzystwa przemysłowe a T. P. N. - Zagadnienie opieki nad zawodami praktycznymi. - Stanowisko dyrekcji. Kampania prasowa przeciw T. P. N.: zarzuty ekskluzywności. _ Propozycje zmian. - Odpowiedź. Prace wewnętrzno-organizacyjne: organa parafialne. - Utrwalenie podstaw materialnych (fundusz żelazny). - Potrzeba reorganizacji. - Trudności prawnicze. - Polemika w "Gazecie Toruńskiej". _ Status quo. Ludzie zasłużeni: wymierająca generacja i nowe pokolenie.

Fragmenty

Całość publikacji

Pomorskie Towarzystwo Pomocy Naukowej : pół wieku istnienia i działalności : 1848-1898